wtorek, 19 września 2017

Od Imogen do kogoś

Jak to mówią, wracam na stare śmieci. Tęskniłam za tymi zróżnicowanymi terenami. Tęskniłam też za przyjaciółmi. Więc... Skoro za nimi tęsknię, to dlaczego spędzam już drugi dzień z rzędu w samotności? No cóż... Nie mam dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Mogę jedynie powiedzieć, że lubię samotność, ale czy to coś da? Nie widziałam się z nimi tak długo... Ashita, Riki, Zuko... Brakowało mi ich. Nadal mi brakuje, więc czemu się z nimi nie spotkam? Nie wiem.
Spojrzałam w dół, ale nie na swoje łapy, tylko na trawę. Siedziałam kilkanaście metrów nad ziemią, na dosyć potężnym drzewie, a wiatr przemykał się między puklami mojej sierści. Delikatnie smagał moją skórę, przez co pojawiła się na niej gęsia skórka. Uśmiechnęłam się pod nosem, podnosząc wzrok na liście. Niedawno padało, więc można było dostrzec na nich świeże kropelki wody. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. W powietrzu unosił się zapach rosy.
Uwielbiam.
Zwróciłam łeb w kierunku drogi, którą tutaj przybyłam. Może gdy ktoś będzie przechodził obok, to go przestraszę? Chociaż moje "straszenie"... Czy to w ogóle można nazwać straszeniem? To wcale nie wygląda tak, jak chce, żeby wyglądało. Przynajmniej jestem lepsza w czymś innym.
Wypuszczam wolno powietrze i nastawiam uszy, gdy słyszę dźwięk kroków. Z każdą chwilą stają się coraz głośniejsze, przez co wnioskuję, że ktoś zbliża się w moją stronę. Wyczuwam tylko jednego osobnika... Może nie zmarnuję tej okazji?
Nakierowałam łeb w stronę źródła odgłosu i przymrużyłam powieki, delikatnie się garbiąc w skupieniu. Swoim ogonem przylgnęłam do gałęzi, by nie zahaczał o liście, co wywołałoby lekki szum.
Ujrzawszy wilka wychodzącego z zarośli, przeniosłam jedną łapę na gałąź obok. Starałam się wszystko robić jak najciszej. Dosłownie moment później przeniosłam swój ciężar ciała kilka metrów niżej. Z obecnego miejsca miałam idealny wgląd na ruchy tegoż osobnika. Nie zwróciłam jedak uwagi, że jedna z mniejszych gałązek samoistnie owinęła się wokół mojej tylnej łapy.
Skoczyłam na gałąź obok. Nie dotarłam tam. Zaciśnięty pęd zatrzymał mnie wpół skoku, przez co moje ciało zamiast w bok, powędrowało w dół.
Wisiałam ponad metr nad ziemią, uśmiechając się nieśmiało w stronę przybysza. Stał dosyć blisko i wpatrywał się we mnie, otwierając pyszczek w niemym zdziwieniu.
Mało wilków skacze po drzewach...
Mogę powiedzieć tylko tyle:
Ups...


< Ktoś? Coś? Ktokolwiek? Cokolwiek? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT