niedziela, 3 września 2017

Od Karo cd Illyi

— Potrenujesz sobie stalową wolę — odparłam, z podłym uśmieszkiem, za którym kryła się jednak nieprzychylna myśl. Ja także będę musiała ją potrenować. Nie kręcąc nawet łbem na owy prześwit, przyśpieszyłam kroku, starając się skupić na zadaniu. Załatwimy, kogo trzeba i nas nie ma. Ja po z będę się tego przygłupa, a on będzie mógł sobie powalczyć. Idealnie wręcz! Skalne podłoże labiryntów cicho odbijało się pod moimi łapami. Żałowałam, że mój wzrok nie dotrwał do chwili, w której finalnie przekroczyłam ich próg. Było wiele niebezpiecznych miejsc w watasze, jakie chciałam odwiedzić, acz nie miałam okazji. Labirynty były właśnie jednym z takich miejsc. Kochałam miejsca, w których należało być zawsze czujnym, poruszać się prawie niezauważalnie, a uszy mieć wciąż podniesione. Cóż, efekt ninja ukrytychw ciszy psuł jednak Illya, kroczacy koło mnie. Ten poruszał się dość głośno, same jego kroki do nsjcichwzych nie należały. Cóż, należy jednak przyznać basiorowi, że był osiłkiem, co za tym idzie, ciche ruchy miał dość utrudnione.
— W sumie, to trochę nie fair — rzucił nagle. Westchnęłam.
— Jak ci tak zależy, to wychodząc stąd może nam się ktoś napatoczyć — burknęłam. Właściwie, taka wizja w ogóle mi nie przeszkadzała. Co jak co, ale porządny pojedynek na podsumowanie dnia był niczego sobie kuszącą opcją. Teraz jednak nie było czasu na zabawę w “roztrzaskaj szkieleta”.
— Nie zupełnie to miałem na myśli, acz chętnie przystanę. — W jego glosie słyszłam pewną nutę zadowolenia.
— Więc co chciałeś? — mruknęłam.
— Skąd znasz moje imię? — zapytał. Wzruszyłam ramionami, zdziwiona pytaniem.
— To chyba oczywiste. Ashita posłała na misję mnie, oraz basiora imieniem Illya. Chyba jakoś musiałam Cię znaleźć, baranie — wytłumaczyłam, z politowaniem w głosie. Mógł się domyślić. Basior jednak nie wydawał się urażony ani obelgą, ani widoczną uwagą w jego kierunku.
— Sprawiedliwie by było, gdybym ja także znał twoje — zauważył. Och, a więc o to chodzi? A, co mi tam, w końcu jest teraz jednym z nas…
— Karo — przedstawiłam się.
— Chodziło mi o imię, a nie ulubiony zestaw kart — odparł, poirytowany. Gdybym tylko mogła, niezwykle wymownie przewróciłabym oczami.
— Nazywam się Karo — powtórzyłam, spokojnie.
— Skąd w ogóle pomysł, aby nazywać tak dziecko? Że niby miałaś jeszcze w rodzinie Pik, Trefl i Kier, a twój ojciec był Asem? — Illya zaśmiał się.
Na nazwanie ojca w owy sposób, jedynie się uśmiechnęłam, chociaż po chwili schowałam grymas.
— Mój ojciec kochał zakłady, więc możliwe, że miał coś wspólnego z asem — stwierdziłam — zresztá, to zupełnie tak, jakby zapytała, czemu Ty nosisz waderze imię, wielkoludzie.

<Illya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT