niedziela, 24 września 2017

Od Karo cd Ilyi

Nie trudziłam się nawet z odpowiedzią. Rzuciłam się na delikwenta, ukręcając mu kark vectorami, lekko poirytowana. Runął na ziemię nieprzytomnie, wykładając się jak długi. Syknęłam coś pod nosem, schodząc z niego. Tyle patyczkowania, dla krótkiej chwili.
— Nie mogłaś tego zrobić od razu? — mruknął Illya.
— Stawiał wyraźne opory — burknęłam, lustrując falami ranę Illyi. Nie była głęboka, aczkolwiek cięcie wykonane zostało dość precyzyjnie. Przynajmniej tak to zawsze ujmował ojciec widząc podobne rozcięcia. No jasne, przecież nie mieliśmy do czynienia z amatorem. Mógł go poważnie zranić. — Jak się czujesz? — mruknęłam — mam na myśli, ta rana…
Basior kiwnął głową, pewnie w tym momencie niemrawo się uśmiechnął. Nie mogłam tego stwierdzić.
— Bywało gorzej — rzucił. Mimo wszystko nie byłam pewna jego słów — Wracajmy do domu, co? Pewnie masz już dość mojego towarzystwa.
— W rzeczy samej — kiwnęłam głową, opuszczając pomieszczenie. Zatrzymałam się jednak, po przekroczeniu progu — pozostaje nadzieja, że Medyk nie będzie miał Cię tak szybko dosyć.
Usłyszałam, jak basior kroczy za mną.
— Po co zaraz medyk? Umiem się leczyć sam — zaciągnęłam nosem, czując przypływ powietrza. Wszystkie istoty rozbiegły się ze śmiercią ich przywódcy. A może wcale nie istniały? Równie dobrze mogły być częścią głównego celu. Mimo to nadal stałam w miejscu, nie do końca pewna, gdzie powinniśmy iść. Przecież wejście się zasypało! Cofnęłam się, poirytowana, nagle coś soboe uświadamiając. Skrzynia! Delikwent schował coś do skrzyni.
— Co Ty robisz? — zdziwił się Illya, gdy zawróciłam. Oparłam łapy na skrzyni, podnosząc jej wieko. — Karo? — basior podszedł do mnie, zakładając. W środku znajdowała się dziwna, niewielka sakiewka. Chwyciłam przedmiot w vector.
— Zabierzemy to do Ashi — rzuciłam — No, o ile znajdziemy wyjście, rzecz jasna. Długo się regenerujesz? — zapytałam. Illya pokręcił głową.
— Trochę… To zależy od rany — kiwnęłam głową.
— W takim razie mam nadzieję, że szybko odnajdziemy drogę powrotną. Chyba, że wolisz poczekać? Moja przełożona nie byłaby zadowolona, gdybyś wykitował po drodze.
— Przesadzasz — warknął. Uśmiechnęłam się pod nosem.
— Tak, wiem. Mam w domu świetnego nauczyciela przesadzania — stwierdziłam. Na krótki moment na moim pyszczku pojawił się lekki uśmiech, szybko jednak schowałam grymas. — To co robimy?

< Illya? Strasznie króciutko, ale nie mam weny ostatnio ;w; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT