sobota, 23 września 2017

Od Ilyi cd. Karo

Nie rozumiałem tego, naprawdę tego nie rozumiałem. Była zabójcą, więc nie powinno było jej tyle to zajmować. Każdy pragnie się popisać swoimi umiejętnościami przed nowymi, więc powinna była już to dawno skończyć. Nie wygląda również na to, by moje towarzystwo odpowiadało jej w stu procentach. Gdyby się pospieszyła, bylibyśmy już na zewnątrz i rozeszliśmy się we własne strony. Użeranie się z tymi szarakami nie było męcząco nudne. Miałem poczekać z tym do końca misji, ale jak widać, nie mogę. Byli szczurami, byli kretami, więc powinni nam dziękować, że zabijemy gościa, przez którego skończyli właśnie tutaj. Wyglądało na to, że miał jakieś szemrane interesy i wciągnął w to wszystkich swoich kompanów. Część raczej nie przypominała zadowolonych, ale cóż mogli zrobić... Ano poddać się i jakoś siebie odkupić poprzez wzięcie odpowiedzialności lub wydanie tego gniotka. Och, Ilya, ale chwila, ty nie myślisz, ty po prostu działasz. Wiesz, co powinieneś zrobić, kiedy ktoś cię wkurza i nie odczepia się za żadne skarby. Pozbądź się tego, oni nie są z tobą, więc... Co ci stoi na przeszkodzie? Spojrzałem na waderę, która męczy się ze swoim przeciwnikiem, ale stała jeszcze na równych łapach, więc nie widział potrzeby wtrącania się tam. Miał zająć się tą grupką, skoro nie ma przeciwwskazań, zniszcz ich. Karo? Ona jeszcze mi podziękuję, że pozbyłem się ich przed wykonaniem misji, a nie już po. Powinienem był to zrobić wcześniej.
Zanim skończyłem, usłyszałem głos wadery, wyglądało na to, że właśnie kończyła. Uśmiechnąłem się pod nosem, odwracając głowę w jej stronę. Mocno się zdziwiłem, kiedy zauważyłem, że teraz jest dwóch na jedną. Spojrzałem na wilka, który leżał pode mną. Był zadowolony i burknął coś, że pozbycie się ich szefa nie jest wcale takie łatwe, a ja zwaliłem swoją robotę. Warknąłem na niego, zaczął się śmiać. Zostawiłem go samemu sobie i przebiłem się przez resztę tłumu, próbując sobie wyjaśnić tę sytuację. Miała walczyć z jednym wilkiem, z naszym celem, więc skąd ten drugi? Jestem pewny, że nikt mi się do niej nie prześlizgnął. Wziąłem więc rozpęd i pognałem w ich stronę, szykując się do "wyważenia bram". Uderzyłem w bok wilka, przez co ten się przewrócił, wypuszczając ze swojego odcisku waderę. Coś mu tam trzasnęło, więc nie zdziwię się, jeśli przyjdzie mi rachunek od medyka za leczenie złamanych żeber. Stanąłem przy Karo, która powoli dźwigała się z miejsca, w którym leżała. Nie wyglądała na ranną, tylko odrobinę zmęczoną, ale co ja tam mogę wiedzieć, nie jestem lekarzem. Postanowiłem pomóc jej wstać, ale ta odtrąciła mnie łapą i starała się mnie przesunąć z tego miejsca. Stałem jednak niewzruszony i krzyknąłem na nią, że chce jej tylko pomóc. No powinna to docenić, bo nie mam w zwyczaju pomagać innym.
– Załatw to szy...
Nie dokończyłem swojej wypowiedzi, ponieważ zachwiałem się na własnych nogach, czując, jak coś mi się wbiło w okolicach karku. Spojrzałem za siebie, a z bolącego już miejsca poczęła spływać krew. Ech, już i tak byłem ranny po mniejszych potyczkach, więc to nic takiego, jak sądzę. Zmierzyłem wzrokiem wilka, który stał obok i wyglądał na uśmiechniętego.
– Dasz radę go zabić sama? – zapytałem Karo.

< Karuś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT