sobota, 16 września 2017

Od Ilyi cd. Karo

Nowi znajomi wydawali się mniejsi niż wcześniej, odrobinę wyżsi od lisa. Największe bydle, jakie tutaj siedziało, opuściło pokój z naszym prawdopodobnym celem. Nie wyglądało to dobrze. Sygnału od Karo wciąż brak, czyżby nie dała sobie rady i ta misja miałaby się skończyć niepowodzeniem? Warknąłem, a obcy, którzy mnie przyciskali do ziemi, drgnęli gwałtownie. Stracili swą pewność, a siła, którą na mnie działali, znacznie osłabła. Myślałem, że załatwię ich w sposób spektakularny, ale moim priorytetem była ochrona Karo. Mówiła coś o teście, z pewnością go zawalę, ale chyba powinienem spróbować wypełnić swe zadanie, w końcu będę musiał się przyzwyczaić do życia w watasze, gdzie są rozkazy i rozkazy... Br... Ciekawe, czy on tutaj też jest? Wydaje mi się, że tak. Zacząłem podnosić się z podłoża, powoli strącając z siebie małych kumpli. Wśród nich nie byłem kolosem, żeby móc ich zmiażdżyć jednym ruchem, ale mój wzrost mocno odznaczał się na ich tle.
– Już za późno! – zaśmiał się jeden z nich, a reszta po chwili do niego dołączyła.
Nie wiedziałem, o czym on mówi, ale nie zamierzałem ich słuchać. Jest ich dużo, ale nie stanowią zagrożenia. Muszę zobaczyć co tam z waderą. W głębi serduszka czuję, że to moja powinność i nie mogę jej zbyt długo spuścić z oka. Mówiła coś o rodzinie, a więc wydaje mi się, że chciałaby wrócić z jak najmniejszymi obrażeniami... Nie, przede wszystkim chciałaby wrócić żywa. Mogłaby zrezygnować z tej misji i uciec stąd, ale sądzę, że nie jest tym typem wilka.
Biegłem przed siebie, a później skręciłem w lewo. Tutaj chyba mieliśmy się spotkać. Czyżbym ją przecenił i nie dała sobie rady? Zacząłem węszyć w powietrzu. Wonie trzech wilków, które mieszały się między sobą. Zdążyłem już zapoznać się z zapachem Karo, więc bez problemu jedną z nich zidentyfikowałem. Jeśli za nią pójdę, powinienem do niej dotrzeć. Dobry plan, bardzo dobry. Uśmiechnąłem się sam do siebie, jednak ten grymas szybko znikł, podobnie jak to, co unosiło się w powietrzu. Mój trop szlag wziął i pozostał zupełnie sam... Zupełnie sam z „ogonem” w postaci nieprzyjaciela.
– GDZIE JESTEŚ?! – krzyknąłem bez namysłu.
– Tutaj – usłyszałem lekko stłumiony głos tak cichy, że prawie niesłyszalny. – Chodź tu! – To już miało agresywną barwę.
Tak też zrobiłem. Możliwe, że miała jakiś plan.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT