Raz za czas musi się przydarzyć ten "zły dzień". Jestem kurewsko
wkufiona (żeby nie przeklnąć, jak to mi się czasami zdarza). Jest
dopiero co wschód Słońca, a ja już wiem, że ten dzień będzie do d*y. Mój
ukochany "braciszek" obudził mnie jak jeszcze było ciemno, tyle razy mu
mówiłam, że mnie się tak wcześnie nie budzi, i to w dodatku z krzykiem.
Później nie mogłam zasnąć, bo cały czas siedział przy mnie i coś tam do
mnie gadał, nie słuchałam go, bo miałam jak największa ochotę by w
końcu zasnąć. Ale niedawno sobie poszedł do domu, bo stwierdził, że go
syn potrzebuje. Według mnie jego syn jest bardziej rozsądny niż ojciec,
ale to tylko moja opinia.
Zrobiłam sobie dosyć długi spacer, kierowałam się do lasu, ostatnio
zauważyłam, że tam jest o wiele spokojniej niż na polanie. Szum liści,
moje bicie serca, myślę, że to mnie uspokoi.
Powoli wkraczałam do lasu, rozejrzałam się, czy nie jest tu, tak jakby,
inaczej? Chyba mi się coś przewidziało, dopiero co wczoraj tu byłam,
było spokojnie, normalnie. Teraz czuje czyiś wzrok na sobie, ktoś
ciekawski hmm? Może jak mu pokażę zabijanie według "starej" mnie (która
tak na marginesie, była oschła, wredna, wulgarna etc.) to się w końcu
odczepi.
Pobiegłam przed siebie, ostatnio widziałam tu kilka dzików, może nadal
tu są? Kto ta wie. Postanowiłam posłuchać się mojego nosa. Biegłam cały
czas za zapachem świeżego mięsa, niedługo potem usłyszałam
charakterystyczne dźwięki okresu godowego dzików, chwila. Ale przecież
teraz jest początek zimy, może źle słyszę.
Stanęłam w miejscu, w pewnym momencie z krzaków wyskoczył basior, nie
dostrzegłam jak wyglądał ale po głosie było znać, że to jakiś idiota.
- Przestraszyłaś się? - usłyszałam
- Czekaj, nie dosłyszałam, mów głośniej, i DUŻYMI LITERAMI!
<Jakiś basior? Nudzę się>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz