czwartek, 3 marca 2016

Od Tomoe cd. Klair

Dzień był pogodny. Słońce, będące już wysoko na niebie, świeciło wyjątkowo mocno, ogrzewając mnie swoimi ciepłymi promykami. Trawa przyjemnie łaskotała mnie, dając poczucie bezpieczeństwa. Las odżywał, na nagich gałązkach krzewów, zaczęły pojawiać się pierwsze, zielone pąki. Na drzewach dostrzec już można było gdzieniegdzie małe, drobne listki tańczące przy lekkich podmuchach wiatru. Łąka na której aktualnie byłem, aż tętniła życiem. Młoda trawa wydostawała się wreszcie, spod topniejącego śniegu, którego zresztą i tak już niewiele zostało. Niedaleko stały łanie, równie co ja, korzystając z ciepłego dnia. Zmrużyłem nieco oczy i spojrzałem w głąb lasu. Stała tam dosyć... kolorowa wadera, czająca się widocznie na stojące niedaleko zwierzęta. Miała Ciemno niebieskie futro, przejaśniające się co jakiś czas, co tworzyło bardzo ładne wzory na pyszczku. Na prawą stronę opadała jej długa, grzywka, z której wyraźnie dostrzec można było fioletowe pasma. Na piersi miała ciekawe, fioletowe znamię, przypominające nieco rozkwitający kwiat. Podbiegłem do niej ostrożnie i po cichu, nie chcąc jej przestraszyć.
- Kim jesteś? - Spytałem, podchodząc jeszcze bliżej. Wadera podniosła gwałtownie łeb uderzając przy tym w wystającą gałąź.
- Ło, nic ci nie jest? - Zmartwiony chciałem jej jakoś pomóc, ale w ostatniej chwili stwierdziłem, że tylko pogorszę sytuacje.
- Ech, nie - Wadera lekko zdenerwowana pogłaskała się po głowie, próbując złagodzić ból. Chciała kontynuować polowanie, ale niestety łanie już ją ujrzał i biegły ile sił w kopytach. Patrzyłem jak wadera wybiegła z kryjówki i bezskutecznie zaczęła ganiać jedną z łań. Niestety ta kopnęła ją w brzuch i uciekła. Ua, to musiało boleć. Poturlała się po ziemi i za chwilę zniknęła z oczu, staczając się z jakiegoś niewielkiego pagórka. Bez większego namysłu pobiegłem za nią, oczywiście wywalając się przy tym o jakiś korzeń, przez co mój pysk wylądował w wilgotnej ziemi. Otrzepałem się szybko i kontynuowałem bieg. Po chwili dostrzegłem waderę, leżącą pośród wysokiej trawy. Podałem jej łapę, pomagając wstać. Pogłaskała się po grzbiecie, a ja po chwili milczenia rzekłem:
- Bardzo cię boli?
- Niezbyt - wyjąkała, przeciągając się lekko. Własnie, zapomniałem powiedzieć jak się nazywam! Wadera musiała czuć się niezręcznie, nie wiedząc z kim ma do czynienia.
- Ach! Nie przedstawiłem się. Jestem Tomoe - ukłoniłem się lekko i uśmiechnął przyjaźnie.
- Ja jestem Klair - Odparła otrzepując się z piachu, który dostał się do jej futra podczas upadku. Klair... ładne imię.
- Widziałaś tamto stado? - skierowałem wzrok w stronę gdzie uciekły zwierzęta.
- A, tamto. - spuściła wzrok. - Przez... Ten incydent kiedy zapytałeś się kim jestem... Stado dostrzegło mnie, a jak widzisz - wskazała na swoje futro. - mam takie kolorowe futro, a gdy uderzyłam się w głowę - spłoszyło się.
- Wybacz... - Zrobiłem skruszoną minę. Nie chciałem żeby tak wyszło.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się. - A tak w ogóle to skąd jesteś? Z której watahyy? - przeciągnęła ostatnie słowo.
- W-watahy? - Uniosłem brew. Nie myślałem dotąd, aby do jakiejś dołączyć. Właściwie, to nie natknąłem się na razie, na żadne ślady wilków, podczas mojej podróży. Poza tym nie myślałem, że tak szybko dane mi będzie do jakiejś przyłączyć.
- Tak. Nie należysz do żadnej? To może do naszej dołączysz? - waderze widocznie poprawił się humor, bo uśmiechnęła się szeroko - Wataha Porannych Gwiazd, jesteś na jej terenie, a ja jako Delta mam za obowiązek zająć się tobą i w razie konieczności zabrać się do Alf. - wypowiedziała ostatnie zdanie jak formułkę. Przekrzywiłem nieco łeb.
- Delta? Alf? - nie za bardzo rozumiałem o co może chodzić waderze, ale widocznie chodziło o to, że jest kimś ważnym.
- Tak. Ashita i Zuko, moi dobrzy przyjaciele, z resztą - każdy z watahy to mój przyjaciel - uśmiechnęła się.
- To zgoda. - Odwzajemniłem uśmiech, nie wiedząc za bardzo co niby miałbym robić w tej sytuacji. Właściwie nie miałem zbytnio wyboru, niebezpiecznie było kręcić się samemu.
- To za mną! - Klair machnęła łapką i ruszyła pewnie przed siebie. Oglądałem się cały czas, nie znałem tych terenów i nie miałem pojęcia gdzie właściwie prowadzi mnie wadera.
- Chwila, Klair... - Powiedziałem lekko speszony - Sorki za to stado, na prawdę, nie chciałem - spuściłem nieco łeb, aby pokazać, że naprawdę mi przykro.
- Dobra, potem coś sobie upoluję, a teraz chodź! - Stanęła za mną i pchnęła lekko, abym się ruszył. Bez dalszych oporów dreptałem za waderą. Musiałem przyznać, że tutejsze tereny były naprawdę urokliwe. Mijaliśmy piękne wysokie drzewa, nad którymi rozpościerało się błękitne niebo, ozdobione gdzieniegdzie puszystymi chmurkami. Ptaki wpierw siadały na rozłożystych gałęziach, by następnie zacząć swój codzienny, ptasi koncert. Tak zasłuchałem się w ich czysty i melodyjny śpiew, że nie zauważyłem drzewa, które nagle przede mną wyrosło i uderzyłem w nie z nieco przydużą mocą. Jęknąłem przeciągle podnosząc się z ziemi i patrzyłem na chichoczącą waderę.
- N-nic ci nie jest? - spytała dławiąc się ze śmiechu. Również zachichotałem i pokręciłem przecząco głową
- Często mi się to zdarza - dalszą drogę spędziliśmy miło rozmawiając. Klair opowiadał mi o tutejszych terenach, ważnych zasadach i ogólnie o wszystkim co powinienem wiedzieć. Przeczuwałem, że zbliżamy się do jaskini Alfy. Stanęliśmy przed sporą grotą, zasłoniętą nieco krzakami. Wadera powiedziała, że zaraz wróci, i że mam na nią poczekać. Usiadłem posłusznie przed grota i zacząłem nucić jakąś wesołą melodyjkę pod nosem. Ciekawe jaka jest ich alfa... Nie musiałem długo czekać, bo po chwili, Klair wyszła z czarną waderą. Od głowy, przez cały tułów i ogon ciągnął się u niej niebieski pas sierści, który dostrzec można było tez na łapach i nosie. Uszy bardzo się odznaczał, ponieważ były białe. Na jednej z przedniej kończyn można było dostrzec frotkę we wzorze szachownicy. Z pyszczka nie schodził jej pogodny uśmiech. Ukłoniłem się lekko, pokazując, że dostrzegam i akceptuję wyższość alfy.
- Witam - uniosłem nieco głowę, jednak pamiętając, by nadal mieć ją lekko spuszczoną, aby przypadkiem nie urazić alfy. Nie znałem jej i nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Na pierwszy rzut oka wydawał się bardzo sympatyczna i miła, ale nigdy nic nie wiadomo. Mimo to, z pyszczka nie schodził mi przyjazny uśmiech.
- Zwę się Tomoe i przybywam... z dosyć daleka. Proszę wybaczyć za me wtargnięcie na wasze tereny, nie miałem pojęcia, że są one zajęte - chciałem zmienić nieco pozycję, ale - bo jak mogło by być inaczej - zaplątała mi się łapa i o mały włos nie upadłem po raz drugi w tym dniu. Szczerze nienawidziłem takich sytuacji, gdy muszę stać przed ważną osobą i się przedstawiać. Odchrząknąłem lekko i kontynuowałem wypowiedź.
- Więc um... Nie przedłużając, chciałem się spytać, czy byłaby możliwość, by dołączył tutaj taki niezdarny wilka jak ja - Czekałem w lekkim napięciu na to, co powie alfa. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w takim stanie.

< Klair? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT