czwartek, 10 marca 2016

Od Dragonixy- ,,Jak trafiłam do watahy"

Moment, w którym Alpha ogłosiła wszystkim, że Wataha Krwawego Diamentu zostaje rozwiązana, był dla mnie smutnym przeżyciem. Nie tylko dla mnie, lecz również dla całej sfory... Wszyscy żegnali się ze sobą i rozchodzili się w swoich kierunkach, jedni cali we łzach, inni jakby to już było dla nich zupełnie rutynowe... Ja ucałowałam w czoło basiora, który mi się spodobał i przytuliłam waderę, z którą udało mi się zaprzyjaźnić, po czym wzbiłam się w powietrze na poszukiwanie dalszych przygód...
Kilka miesięcy odpoczynku w owej watasze jednak dobrze mi zrobiło po latach tułaczki. Z drugiej strony, brakowało mi powoli większych wędrówek, zarówno jak i nowych terenów do odkrycia. Wiatr świstał mi w uszach, wypełniał błony w skrzydłach i opływał smukłe ciało. Niesforna grzywka rozdmuchiwana była na wszelkie strony. Mieszane uczucia kotłowały się we mnie tak jak myśli w głowie - co ja ze sobą znowu zrobię? Czy znalezienie nowej watahy coś przyniesie, czy też znowu ruszę w bezkresną podróż?
Z czasem ramiona skrzydeł zaczynały pobolewać od nieustannego miarowego łopotu i oporu wiatru przy szybowaniu, więc wyszukałam jakieś miejsce dogodne do lądowania. Łapy zetknęły się z ziemią i lekko się ugięły pode mną, jakby na moment zapomniały, jak to jest mieć grunt pod sobą. Strzepnęłam kilka razy skrzydłami, po czym umościłam je wygodnie wzdłuż talii. Spojrzałam w niebo pokryte częściowo zaróżowionymi i pomarańczowymi chmurami, przechodzące delikatnie w fiolety i błękitne szarości, następnie w niemal czernie na ciemniejszej stronie nieba. Zbliżał się zmierzch... Pora na odpoczynek.
Przechadzałam się po cichym lesie słysząc tylko pokrakiwanie wron i własne kroki stawiane na wilgotnej od wczorajszego deszczu ściółce. Powietrze milczało, a drzewa usypiały, niczym starce oczekujące, że już nigdy się nie obudzą... Wtem ciszę przerwało wycie. Co chwila przyłączały się kolejne liczne głosy, przyjaciele, pary, rodziny z dziećmi... Wataha! Czy to moje szczęście? Z nadzieją zawyłam w odpowiedzi, kiedy większość wilków ucichła. Oczekiwałam sygnału... Znowu wyją! Pobiegłam w stronę głosów, zmęczona i głodna po całodziennym locie, odnalazłam sforę na polanie.
Pełno magicznych wilków spojrzało w moją stronę niemal w tym samym momencie gdy wybiegłam na brzeg lasu. Było wiele obojętnych osobników, ale równie sporo przywitało mnie z uśmiechem na pysku. Nagle podeszła do mnie czarna wadera o błękitnych oczach, niebieskiej grzywce i nosie, z białymi uszami i przedstawiła się jako Alpha watahy.
- Jak ci na imię? - spytała mnie.
- Jestem Dragonixa - odparłam.
- Szukasz może watahy? Z chęcią przyjmę cię do naszego grona.
Zastanowiłam się chwilę. Czy jestem na to gotowa? Ledwo co rozsypała się sfora, w której prawie odnalazłam dom, a tu już zaraz kolejna... W sumie gdzieś musiałam w świecie znaleźć swoje miejsce, a w żołądku przewracało mi się od pustki łaknącej pożywienia. Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Czemu nie - stwierdziłam w końcu. - Mogę się do was przyłączyć.
- Wspaniale! - uradowała się wadera. - Nazywam się Ashita. Chodź na chwilę na bok i powiedz coś o sobie, a cię zarejestruję. Potem poznaj kogo tylko zapragniesz, wszyscy jesteśmy otwarci na nowych osobników.
Opowiedziałam wszystko co kazała mi Ashita żebym została poprawnie zarejestrowana, a następnie zamiast najpierw przywitać się ze wszystkimi, umościłam się wygodnie pod krzewem, skubnęłam trawy na wyczyszczenie kłów i zasnęłam...
Rano otworzyłam oczy i zobaczyłam trenujące szczeniaki. To był mój doskonały dzień na to, żeby coś upolować, zjeść i kogoś wreszcie tu poznać. W lesie udało mi się schwytać zająca i ze smakiem go skonsumowałam, pozostawiając tylko kości. Następnie znowu przystanęłam na polanie i obserwowałam członków swojej nowej watahy... Wreszcie ktoś podszedł się przywitać.

>>Ktoś kontynuuje?<<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT