środa, 23 marca 2016

Od Toshiro do Klair

Byłem nieco zdenerwowany po wpisaniu szyfru. A co, jeśli rozwiązanie to coś zupełnie innego, np. imię jakiegoś Kosmowilkosatros'a? A co, jeśli ta skrzynka zaraz wybuchnie, pęknie, zacznie strzelać albo opluje nas jakąś zieloną mazią?! A co, jeśli...
- Hej, Tosh, wszystko będzie dobrze- Klair chyba wyczuła moją niepewność, bo uśmiechnęła się i położyła swą łapę na mojej.- Trochę więcej wiary, ok?
I właśnie w tym momencie skrzynka zaczęła wydzielać złotą poświatę i trząść się. Spanikowałem, pewien, że zaraz wszystko zrobi wielkie ,,BUM!". Chwyciłem waderę i powaliłem ją na ziemię, mając w planach chociaż próbę ochrony jej przed skutkami wybuchu...
Ale nic takiego nie było konieczne. Zamiast tego, drzewo rozchyliło swe gałęzie, a jego kora poczęła zapadać się pod ziemię, nieco jak przerośnięty kielich. Wziąłem kilka głębokich wdechów, po czym pomogłem wilczycy wstać.
- Nie musisz tak panikować za każdym razem- wyprężyła dumnie klatkę piersiową.- Jakby co, to umiem się sama obronić!
- Tak, tak- mruknęłam z uśmiechem.- Zobaczymy, co będzie, kiedy zacznę cię łaskotać.
- Nie odważysz się!
- Mówisz? No więc...
I właśnie wtedy nasz ogromny pień całkowicie wniknął w podłoże. Kurz jeszcze przez kilka sekund wirował, zaś kiedy opadł całkowicie, na samym środku jaskini ujrzałem... Midori'ego!
- No popatrz- szepnąłem do siebie.- A może jednak warto czasem posłuchać intuicji wader...
- Mówiłeś coś?- Klair nadstawiła uszu z nieco krzywym uśmiechem.
- Zupełnie nic!
Patron cicho chrząknął, przerywając naszą wymianę zdań. W duchu mu za to podziękowałem, bo już czułem, jak obrywam po łbie.
- Przypuszczam, że będę musiał wam teraz wszystko tłumaczyć, zanim dacie mi się w spokoju zdrzemnąć?- zapytał jakby nigdy nic.
- Przypuszczam- odparłem, naśladując ton głosu wilka- że nie po to ryzykowaliśmy życiem, aby usłyszeć jakieś ciche podziękowania?! Do jasnej cholery, jakie licho skusiło cię do chodzenia w takie okolice?! Wydostań nas stąd przynajmniej!
Ktoś mi kiedyś wspominał, że jestem strasznie zmienny i w jednej chwili potrafię być jak wariat, który dostał ulubioną zabawkę, a w następnej sekundzie być zupełnie jak jakiś psychopata, któremu podwędzono nóż. Czułem, że on teraz powiedziałby: ,,A nie mówiłem?".
Klair spojrzała na mnie z niepokojem. Jej ciepło przenikało do mojego ciała, wpływając na mnie uspokajająco. Jakbym odnalazł swoją ukochaną broń i zjadł ulubionego cukierka.
Midori za to patrzył na mnie z całkowitym spokojem. Jego oczy zdawały się nie mieć dna, zupełnie jak głębia Puszczy.
- Gniew jest nam całkowicie zbędny- rzekł po chwili milczenia. Niemiłosiernie denerwował mnie ten jego spokój.-  Przybyłem tu, aby zbadać pewne pogłoski. Jednakże nie zachowałem należytej ostrożności, przez co wpadłem w zasadzkę, a większa część mojej esencji została uwięziona w tamtym pniu. Niedługo zjawi się tu reszta patronów i razem pokonamy te stwory. Wiadomość została wysłana.
Mówił cały czas jednostajnie i monotonnie, zupełnie jak o robieniu niewiele znaczącego zadania, w którym zrobił mały błąd.
- A czym były te wcześniejsze symbole?- wtrąciła Klair.
Basior spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- Ach, cieszę się, że o to zapytałaś. Otóż po dość długim czasie udało mi się rozgryźć system mojego więzienia, co dawało mi nieznaczny wpływ na jego wygląd. Zamieściłem tam parę wskazówek, żeby ułatwić wam zadanie. Co prawda, była to tylko iluzja, ale liczą się efekty, prawda? No, ale obawiam się, że nie mamy czasu na pogaduszki. Władca tej jaskini na pewno już wyczuł aurę mojej mocy i zmierza tu ze swoją armią.
Jak na zawołanie, sklepienie groty zaczęło drżeć. Tupot tysięcy stópek odbijał się echem od ścian, z każdą chwilą zyskując na słyszalności.
- Będziemy walczyć!- zawołałem, unosząc łeb.
- Właśnie!- zawtórowała mi Klair.- Damy radę!
Midori tylko się uśmiechnął.
- Odwaga godna podziwu- rzekł.- Ale oboje jesteście zmęczeni, a i wasze rany jeszcze nie do końca się wyleczył. Wypełniliście swoje zadanie do końca. Teraz musicie ustąpić.
Basior spojrzał na mnie uważnie, dusząc moje opory w zarodku. Miałem wrażenie, że patron właśnie bada mnie na stole operacyjnym, dokładnie przypatrują się każdemu organowi.
- Niektóre rzeczy wymagają czasu- powiedział, używając troskliwego, ojcowskiego tonu.- Ale łatwo jest przeoczyć odpowiedni moment, jeśli boimy się, że zaraz potem coś przeminie. Świat w całej swojej płynności jest bardziej stały, niż nam się wydaje. Ale gdy woda wyparuje, kto wie, gdzie się zatrzyma?
Nastąpiła długa chwila milczenia.
- Rozumiem- wydukałem, ukradkiem patrząc na Klair..
Midori tylko się uśmiechnął. W tej chwili wcale nie przypominał kogoś potężnego, tylko zwykłego rodzica. Wargi już zaczęły układać mi się w słowa ,,Ojciec", ale zatrzymały się, jakby zapomniały, jak należy wymawiać to słowo. Zastanawiałem się, kiedy ostatnio zwróciłem się tak do kogoś - czy w ogóle zdążyłem, zanim uświadomiłem sobie, jak cudowny ciężar niesie za sobą tych kilka liter. A w chwilę później zbeształem się w myślach za podobne rozważania. Co mi one dadzą...?
I właśnie wtedy pochłonął nas - mnie i Klair - długi tunel z wirujących liści. Równocześnie dostrzegłem, jak u jednego z wylotów jaskini staje armia stworzeń, z którymi wcześniej walczyliśmy. Serce mi zamarło, kiedy spojrzałem na stojącego samotnie Midori'ego. Uśmiechał się z wyraźnym zmęczeniem, jakby nagle te wszystkie tysiąclecia, które przeżył, zaczęły ciążyć na jego grzbiecie. Cała złość na niego momentalnie mi przeszła. Westchnąłem także z ulgą, kiedy obok niego zaczęły się formować wysokie snopy światła.
Inni patroni przybyli na walkę.
Iki jak zwykle miała uśmiech na pyszczku, zaś Tataki wyglądał, jakby miał za chwilę pęknąć z uciechy. Za to Myalo zdawała się być niezachwianie spokojna. Suna rozglądała się dookoła, nieco nieprzytomnie.
Zamknąłem oczy...
Wirujące obrazy przemykały się przez moją czaszkę, tworząc kolorową karuzelę.
- Tosh! Tosh! Obudź się, leniwcu!- głos znajomej wadery wyrwał mnie z zamyślenia.
Mruknąłem, podnosząc się w ziemi. W nozdrzach od razu poczułem intensywną woń kwiatów. Pewien, że to dalsza część snu, rozejrzałem się na...barwnej łące, którą skądś kojarzyłem! Na samym środku stałą Klair, a jej niebiesko futro zlewało się z łanami chabrów i niezapominajek. Nie wyglądała na ranną, a w moim sercu od razu poczułem ulgę, jakby roztopiła się tam ołowiana kula. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo się o nią martwiłem. Skoczyłem w stronę wadery, wywracając ją na ziemię.
- Przestań!- jęknęła.- Nie mogę oddychać.
- Obiecałem ci łaskotki!- zaprotestowałem.
- Obejdzie się bez.
- Nie ma mowy!- pochyliłem się nad wilczycą, zaczynając łaskotki. Ta zaśmiewała się wniebogłosy, aż w końcu przestałem. Zamruczałem cichutko.
- Miło tu- uznałem.- Wcale nie czuć zimy. Ciekawe dlaczego...
- Myślałam, że lubisz mróz.
-Lubię, lubię. Za latem nie przepadam, ale tu nie ma strasznych upałów. Na szczęście!
Wiatr zakołysał kwiatami, a ptaki, skryte w gałęziach drzew, zaświergotały. Przez kilka minut po prostu leżałem. Przypomniałem sobie słowa Midori'ego o czasie. To nie świat się zmienia. Zmienia się tylko nasza perspektywa. Fundamentów nie zdoła naruszyć nikt. Oby.
- Zwariowany dzień, prawda?- zapytałem w końcu.
- No co ty!- prychnęła wadera.- Nie takie przygody przeżywałam. Ten pewnie by się jakoś przecisnął do rubryki ,,dość nudne"!
- Och, do prawdy? A gdybym cię zapytał, czy wytrzymałabyś przeżycie tego samego?
- Nic prostszego! A ty dałbyś radę?
- Kto wie- uśmiechnąłem się tajemniczo.- Z tobą to na pewno. A co byś powiedziała na jeszcze jedną przygodę?
- Oby była tylko bardziej interesująca. Waham się tylko, czy ty dałbyś radę.
- Hm- zmarszczyłem brwi w imitacji głębokiego zamyślenia.- Sądzę, iż zdobyłbym się na ten wysiłek. A gdybym cię poprosił o zostanie moją partnerką?
Zdanie to rzuciłem jakby mimochodem, lecz ułamek sekundy później zdałem sobie sprawę z wagi tego pytania. Wahałem się, czy nie obrócić tego w żart, ale coś mnie powstrzymało - może wspomnienie słów Midori'ego? A może zrobiłem to, nie kierując się zwyczajnie rozumem, tylko uczuciami? Uśmiechnąłem się sam do siebie na widok wyrazu pyszczka Klair.

< Klaruś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT