poniedziałek, 14 marca 2016

Od Dragonixy- Układanka ,,Lodowa Kraina", zadanie 2

Usłyszałam raz, że w pobliżu jest jakaś Lodowa Kraina. Cóż, było całkiem ciepło jak na początek wiosny, a ja byłam zgrzana po długim polowaniu, więc postanowiłam się tam przebiec mimo ostrzeżeń, że może być tam niebezpiecznie.
"A co mi tam - pomyślałam. - W sumie i tak mało zależy mi na życiu..."
Trafiłam na południe Stardust Forest w ciągu pół godziny nieustannego biegu i byłam zdyszana jak nigdy. Za to emanowałam szczęściem i chęcią poznania nowego terytorium. Weszłam na pierwsze śniegi i z każdym krokiem w stronę Krainy robiło się coraz chłodniej... W oddali widziałam pierwsze lodowce, niesamowicie ogromne i cudowne w swej istocie, pierwszy raz w życiu ujrzałam coś takiego na własne oczy! Łaziłam po zimnym śniegu z pyskiem rozwartym ze zdumienia i podeszłam blisko do pierwszego lodowca. Był taki stromy i olbrzymi... Potem podeszłam do jakiegoś lodowego pomnika i wydawał się dziwnie... ciepły. I pachniał tak, jakby żył... Ostrożnie zaczęłam obwąchiwać obiekt, aż w końcu udało mi się zajść na tyle blisko żeby stwierdzić, że chyba nie jest zagrożeniem. Podziwiałam jego wielkość i niesamowitą szczegółowość, aż zaczęłam się zastanawiać jakim artystą musiał być wilk, który tego dokonał!... W pewnym momencie odwróciłam się od niego i poszłam dalej zwiedzać, lecz nagle poczułam, że coś mnie chwyta! O matko... To pomnik!!!
Szarpałam się niesamowicie i próbowałam gryźć jego łapsko, lecz skóra stwora była tak twarda, że prawie łamałam sobie o nią zęby. Gdy spojrzałam na niego znów zorientowałam się, że może to lodowy golem, przed którym ostrzegali mnie członkowie watahy... Cholipa. Czyli mam przerąbane. Golem ryknął i rzucił mnie o przeciwległy lodowiec, lecz był na tyle daleko, że zdołałam wyhamować skrzydłami i odlecieć w inne miejsce, z dala od niebezpieczeństwa. Stwór próbował jeszcze za mną biec, lecz nie był na tyle szybki, żeby dotrzymać mi tempa.
Wreszcie zagłębiłam się bardziej w Krainę i postanowiłam wylądować w jakiejś lodowej jamie, która wydawała się być całkiem ciekawa z zewnątrz. Wleciałam tam, strzepnęłam skrzydłami i weszłam ostrożnie do środka. Było tu troszkę cieplej niż wszędzie dookoła, ale za to tak cudownie, że aż oniemiałam... Te wszystkie sople, kapiąca woda i płynący środkiem strumień... Gładkie ściany, wszystko spowite błękitem... Byłam tak olśniona tym widokiem, że wreszcie poślizgnęłam się i upadłam tak niefortunnie, że straciłam przytomność.
Kiedy się obudziłam, leżałam wciąż w tym samym miejscu, ale przyglądał mi się mały śnieżnobiały smok zastanawiając się pewnie, czy nadaję się do jedzenia. Wstałam i przestraszyłam go, przez co z piskiem uciekł wgłąb jamy. Rozbawiło mnie to na moment, dopóki nie doszedł do mnie ból głowy... Spojrzałam na podłoże i zorientowałam się, że pozostawiłam po sobie niewielką kałużę krwi. Dotknęłam delikatnie łapą tyłu głowy i poczułam pod opuszkami ranę. Ból był niesamowity, tak samo jak zamulenie jakie mnie wtedy chwyciło... Niespodziewanie zatrzęsła się ziemia. I znów... i znów! Ciężkie kroki zbliżały się w moją stronę... Czyżby... rodzic smoka? O nie!
Czym prędzej wyleciałam z jamy nie zważając na swój aktualny stan i osłabienie, żeby ruszyć na północ w stronę terenów watahy. Zaraz za mną z niesamowitą prędkością wypruła z jamy spora smoczyca, chcąca obronić swojego miejsca do spoczynku i pisklęcia. Byłam zbyt wolna, więc musiałam się bronić. Przybrałam smoczą postać i stawiłam jej czoła. Byłam niewiele mniejsza od niej w tej chwili, jednak dalej bałam się o własne życie. Bestia zatrzymała się parę metrów ode mnie w powietrzu i przemówiła:
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mojej jamy, zmiennokształtna! - po czym zionęła niebieskim ogniem w moją stronę.
Zrobiłam manewr, by uniknąć jej ataku, lecz nie odpowiedziałam jej tym samym. I tak byłam zbyt słaba, by walczyć.
- Przepraszam! - zawołałam do niej. - To nie było celowe, po prostu zwiedzałam!
Nie tłumacząc się więcej wróciłam do pokrytych wiosenną zielenią lasów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT