Mierzyłem wszystkie stworzenia przepełnionym nienawiści wzrokiem. Cały
najeżony z zębami na wierzchu doprowadziłem ich do lekkich dreszczy
które można było zauważyć przez płetwy na ich grzbietach.
-Czego ty chcesz ?
-Żebyście nas wypuścili.
Warknąłem warcząc i robiąc krok do przodu. Ich przywódca stał dumnie nie
reagując na moje poczynania. Stawiałem kolejne kroki powoli zbliżając
się do niego, najwyraźniej tego nie zauważył. Wpatrywałem się w niego aż
w końcu skoczyłem powalając go na plecy. Pazury przebiły jego skórę a
zęby zawisły nad szyją. W jednej chwili jego sługusy były gotowe się na
mnie rzucić jednak widząc moje kły w każdej chwili gotowe zacisnąć się
na krtani powstrzymali się.
-Zróbcie jej krzywdę albo ruszcie się w moją stronę to rozszarpię mu gardło, a potem pozabijam was wszystkich.
Wycedziłem patrząc kątem oka na kreatury stojące za mną. Każdy z nich
zaczął szeptać do innych swoje zdanie na temat całej sytuacji. Moja
szczęka zbliżyła się do gardła przygwożdżonego do ziemi wodza.
-Proszę odejdźcie i nie zabijajcie nikogo.
Kreatura która to mówiła po chwili nakazała innym uwolnić innym Riki.
Ich oddanie wodzu było nienormalne, mogli by zawalczyć o władze ale nie
chcieli z tego skorzystać, trudno...sam ich zmuszę. Kiedy wadera była
już wolna podbiegła do mnie jednym kłapnięciem szczęk zmiażdżyłem krtań i
kości szyjne wodza. Krew trysnęła na mój pysk. Ciepła i lepka ciecz
była paskudna, więc kiedy tylko rozluźniłem zacisk szczęk wyplułem
zabarwioną ślinę. Jęki rozpaczy i okrzyki złości wydawane przez istoty
roznosiły się echem. Zaśmiałem się pod nosem i rzuciłem się na
najbliższego osobnika i rozszarpałem jego gardło. Wszyscy byli w szoku
więc czemu by nie skorzystać ? Rzucałem się po kolei na wodnołaki
zabijając jednego po drugim. Ostatniemu złamałem kark i puściłem ciało.
-Rivai ?
-Zasłużyli na to.
Zmierzyłem miejsce masakry pogardliwym wzrokiem po czym spojrzałem się na Riki.
(Riki ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz