sobota, 26 marca 2016

Od Riki do Rivaille

Z lekkim niepokojem spojrzałam na miejsce. Wokół leżały ciała Wodnołaków skąpane w szkarłatnej barwie krwi. Miały rozszarpane gardła, złapane karki a ich zwłoki były zakrwawione i pewnie zimne co przyprawiało mnie o dreszcze. Powędrowałam jeszcze wzrokiem na piasek, splamiony krwią piasek. Zamknęłam oczy i czym prędzej spojrzenie skierowałam na taflę wody błękitnego morza. Przed chwilą rozegrała się tu masakra, ale woda pozostała spokojna, opanowana. Jak mała dziewczynka która oglądała straszne rzeczy jednak milczy i spokojna stoi, ale woda porusza się zostawiając wodę na plaży by później znów ona wróciła do całego zbiornika wodnego. Zamknęłam oczy, ugięłam łapy, położyłam po sobie uczy i podkuliłam ogon.
- Hej… – usłyszałam po chwili głos Rivaille’go. Czułam w nim nutkę troski pewnie wywołaną moim zachowaniem. Szary basior staną przed moim pyszczkiem i ucałował mnie w czoło po czym oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. Jego błękitne niczym lud ślepia patrzyło wprost w moje. Spojrzenia skrzyżowały się i czasami może to być niezręczne jednak w oczy Rivaille’go bym mogła patrzeć się dniami i nocami i wciąż mieć uczucie, że pierwszy raz tak na niego patrzę. Dla mnie jego oczy były trochę jak lodowiec.
I nawet ten lodowiec odzwierciedlał trochę jego naturę. Niby zwykła lodowa skała, zimna. Jednak ten co umie dobrze patrzeć nie dość, że zobaczy w tym lodzie kogoś to i poczuje uczucie. Zewnątrz śliska i lodowata a w środku jednak ciepła pomimo tego, że zachowuje czasami swój charakter. Jest lodowcem, ale jednak wodą. Może się rozpuścić i ciecz może być zimna jak i ciepła. Tajemnicza a zarazem taka prosta do zrozumienia. Taki trochę był Rivai. Zagadka, ale jednak prosta do rozwikłania przez uczucia. I kiedy już widzisz koniec tej zagadki nagle jakiś element znów się plączę.
Odwróciłam wzrok w stronę piasku jednak szybko zawróciłam go na pyszczek basiora i wtuliłam się w niego mocno. Po tej masakrze byłam wystraszona, ale i uradowana, że jestem wolna. Zmieszana, niepewna… Te zmieszane uczucia mną pokierowały, że tak wtuliłam się w wilka. Chciałam się rozpłakać, ale i śmiać i skakać z radości. Postanowiłam to po prostu przemilczeć i wtulić się właśnie w ukochanego. Rivaille aż cofną się lekko jednak jakby poczuł moje uczucia, moje zmieszanie gdyż łbem mocno mnie do siebie przytulił i powiedział szeptem:
- Nie bój się, przy mnie nic ci nie grozi. Ja wiem, że możesz się bać aż takiego widoku krwi, ale wiedz, że musiałem to zrobić. Po prostu trzeba było…
Kiwnęłam lekko głową. Wiedziałam, że Rivai robi to w słusznej sprawie i pomimo tego, że jak trzeba stoczyć jaką wojnę to idę do walki. Wiadomo muszę też rozporządzać wojownikami, w końcu jestem przywódcą wojowników. Widzę tam krew czy ból jednak zdarza się gdy mam swoje załapanie w takiej sytuacji i tak było dziś.
- Ja wiem… Ja tylko… – zaczęłam szeptem jednak basior mi przerwał.
- Zdarza się, że nie umiesz wytrzymać w pewnym momencie pewnych spraw. Pomimo tego, że i tak jesteś silna – dokończył basior i ostatnie zdanie wypowiedział dla otuchy dla mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie o otworzyłam oczy. Skierowałam wzrok na pysk wilka który sam na mnie spojrzał. Po chwili jednym sprawnym ruchem przewaliłam zdezorientowanego Rivaille’go na plecy i stanę nad nim jednak znów wtuliłam się w niego.
- Nie wiem co bym bez ciebie robiła – wyszeptałam układając łepek na jego brzuchu i wtulając go w szare futro basiora. Rivai zaśmiał się lekko i poczochrał łapą moja grzywkę.
Leżeliśmy tak trochę. Bez słowa, w ciszy, w spokoju wtuleni w siebie. Nie wiem ile czasu minęło jednak w końcu postanowiliśmy wstać pomimo tego, że odpoczywało nam się bardzo przyjemnie. Ominęliśmy ciała Wondołaków leżące na plaży po czym próbowaliśmy dojść do tego w którą stronę jest Stardust Forest.
Zapadła noc, a my nadal nie wiedzieliśmy gdzie iść. Błądziliśmy i wciąż cofaliśmy się do punktu wyjścia. Westchnęłam zmęczona i głodna w dodatku. Rivai podobnie jak ja chciał wrócić do domu. Padłam na grzbiet na pobliskiej polance a obok mnie basior. Wpuściłam do płuc świeże powietrze które wypuściłam powoli. Spojrzałam w gwieździste niebo. Wyglądało pięknie i pomimo tego, że chciałam czym prędzej wrócić na tereny watahy to chciałam bardzo tu zostać i popodziwiać niebo. I prawdę mówiąc było to dla mnie pomocne. Nagle zobaczyłam jak kilkanaście gwiazd rusza się jak żywe i układa się w kształt wilka wyjącego w stronę… Nawet nie wiem czego.
- Rivai, patrz! – pokazałam łapą na kształt wilka. Basior otworzył delikatnie pyszczek ze zdziwienia jednak go szybko zamkną. Przypatrywałam się dalej niebu. Po chwili oko wilka się zaświeciło i to bardzo jasno. Gwiazda ów zaczęła spadać jednak tak, jak by była duchem. Wylądowała na obrzeżach pobliskiego lasu. Podniosłam cię czym prędzej wraz z Rivaille’m i podbiegliśmy do lasku.
- Droga jest tam… Jednak przygody to nie koniec… To początek… – powiedział czyjś głos. Brzmiał jak by należał do młodego wilka i niósł za sobą echo.
- Kim jesteś? – zapytał poważnym tonem basior a ja rozglądałam się dookoła. Nagle staną niedaleko nas duch jakiegoś wilka. Miał błękitno-białą poświatę i jakieś znaki na czole. A jak się ruszał jaką częścią ciała szedł za nim przez chwilę jakby dym.
 - Jestem jednym z Stella Animae – Gwiezdnych Dusz. Wędrujemy po niebie w nocy i szukamy istot które potrzebują pomocy. Natrafiliśmy na was i postanowiliśmy wam wskazać drogę do domu przez łeb wyjącego wilka. Proszę, idźcie. Wródźcie do watahy, do rodziny. Jednak to nie koniec przygody, to początek… Więcej nie powiem, więcej o nas nie zdradzę. Prawda znajdzie was, lub wy znajdziecie prawdę… – skończył swoją wypowiedź i znikł tak szybko jak się pojawił. Sytuacja byłą dziwna, wiadomość krótka i mało wiadome co właśnie zaszło. Zdziwieni całą sprawą ominęliśmy drzewa i krzaki. Wyszliśmy na polanę i spojrzeliśmy znów w niebo. Nadal ułożony był z gwiazd łeb wilka. Niepewnym krokiem ruszyliśmy w stronę w którą wył jednak ja nie wiedziała co o tym myśleć. Zaraz byłam oszołomiona tym, że są na świecie takie istoty a jednak myślą tak zakrywało zdanie „Jednak to nie koniec przygody, to dopiero początek…”. Równie byłam zmieszana tym, że idziemy w stronę watahy. Ale czy na pewno? Wiadomość była krótka i jakby… Nieprzejrzysta, trudna do zrozumienia. Czy są ważnymi istotami te Stella Animae czy może one są wrogami i ktoś zastawił na nas pułapkę? Czy takie duchy by tak nieoficjalnie o nas zahaczyły i powiedziały tak… Nie wiem. Coś po prostu mojemu wilczemu instynktowi nie pasowało. Wzięłam głęboki wdech i zwróciłam się do Rivaille’go.
- Co o tym myślisz? – zapytałam niepewnie basiora.


<Rivaille? Wybacz mi, że tak długo musiałeś czekać, ale naprawdę nie mogłam jakoś się za to zabrać ostatnio ;-;. No, ale w końcu jest to opowiadanie. To jak, tylko mi coś nie pasuje w tych duchach czy może marudzę? x3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT