Z lekkim niepokojem spojrzałam na miejsce. Wokół leżały ciała Wodnołaków
skąpane w szkarłatnej barwie krwi. Miały rozszarpane gardła, złapane
karki a ich zwłoki były zakrwawione i pewnie zimne co przyprawiało mnie o
dreszcze. Powędrowałam jeszcze wzrokiem na piasek, splamiony krwią
piasek. Zamknęłam oczy i czym prędzej spojrzenie skierowałam na taflę
wody błękitnego morza. Przed chwilą rozegrała się tu masakra, ale woda
pozostała spokojna, opanowana. Jak mała dziewczynka która oglądała
straszne rzeczy jednak milczy i spokojna stoi, ale woda porusza się
zostawiając wodę na plaży by później znów ona wróciła do całego
zbiornika wodnego. Zamknęłam oczy, ugięłam łapy, położyłam po sobie uczy
i podkuliłam ogon.
- Hej… – usłyszałam po chwili głos Rivaille’go. Czułam w nim nutkę
troski pewnie wywołaną moim zachowaniem. Szary basior staną przed moim
pyszczkiem i ucałował mnie w czoło po czym oboje spojrzeliśmy sobie w
oczy. Jego błękitne niczym lud ślepia patrzyło wprost w moje. Spojrzenia
skrzyżowały się i czasami może to być niezręczne jednak w oczy
Rivaille’go bym mogła patrzeć się dniami i nocami i wciąż mieć uczucie,
że pierwszy raz tak na niego patrzę. Dla mnie jego oczy były trochę jak
lodowiec.
I nawet ten lodowiec odzwierciedlał trochę jego naturę. Niby zwykła
lodowa skała, zimna. Jednak ten co umie dobrze patrzeć nie dość, że
zobaczy w tym lodzie kogoś to i poczuje uczucie. Zewnątrz śliska i
lodowata a w środku jednak ciepła pomimo tego, że zachowuje czasami swój
charakter. Jest lodowcem, ale jednak wodą. Może się rozpuścić i ciecz
może być zimna jak i ciepła. Tajemnicza a zarazem taka prosta do
zrozumienia. Taki trochę był Rivai. Zagadka, ale jednak prosta do
rozwikłania przez uczucia. I kiedy już widzisz koniec tej zagadki nagle
jakiś element znów się plączę.
Odwróciłam wzrok w stronę piasku jednak szybko zawróciłam go na pyszczek
basiora i wtuliłam się w niego mocno. Po tej masakrze byłam
wystraszona, ale i uradowana, że jestem wolna. Zmieszana, niepewna… Te
zmieszane uczucia mną pokierowały, że tak wtuliłam się w wilka. Chciałam
się rozpłakać, ale i śmiać i skakać z radości. Postanowiłam to po
prostu przemilczeć i wtulić się właśnie w ukochanego. Rivaille aż cofną
się lekko jednak jakby poczuł moje uczucia, moje zmieszanie gdyż łbem
mocno mnie do siebie przytulił i powiedział szeptem:
- Nie bój się, przy mnie nic ci nie grozi. Ja wiem, że możesz się bać aż
takiego widoku krwi, ale wiedz, że musiałem to zrobić. Po prostu trzeba
było…
Kiwnęłam lekko głową. Wiedziałam, że Rivai robi to w słusznej sprawie i
pomimo tego, że jak trzeba stoczyć jaką wojnę to idę do walki. Wiadomo
muszę też rozporządzać wojownikami, w końcu jestem przywódcą wojowników.
Widzę tam krew czy ból jednak zdarza się gdy mam swoje załapanie w
takiej sytuacji i tak było dziś.
- Ja wiem… Ja tylko… – zaczęłam szeptem jednak basior mi przerwał.
- Zdarza się, że nie umiesz wytrzymać w pewnym momencie pewnych spraw.
Pomimo tego, że i tak jesteś silna – dokończył basior i ostatnie zdanie
wypowiedział dla otuchy dla mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie o
otworzyłam oczy. Skierowałam wzrok na pysk wilka który sam na mnie
spojrzał. Po chwili jednym sprawnym ruchem przewaliłam zdezorientowanego
Rivaille’go na plecy i stanę nad nim jednak znów wtuliłam się w niego.
- Nie wiem co bym bez ciebie robiła – wyszeptałam układając łepek na
jego brzuchu i wtulając go w szare futro basiora. Rivai zaśmiał się
lekko i poczochrał łapą moja grzywkę.
Leżeliśmy tak trochę. Bez słowa, w ciszy, w spokoju wtuleni w siebie.
Nie wiem ile czasu minęło jednak w końcu postanowiliśmy wstać pomimo
tego, że odpoczywało nam się bardzo przyjemnie. Ominęliśmy ciała
Wondołaków leżące na plaży po czym próbowaliśmy dojść do tego w którą
stronę jest Stardust Forest.
Zapadła noc, a my nadal nie wiedzieliśmy gdzie iść. Błądziliśmy i wciąż
cofaliśmy się do punktu wyjścia. Westchnęłam zmęczona i głodna w
dodatku. Rivai podobnie jak ja chciał wrócić do domu. Padłam na grzbiet
na pobliskiej polance a obok mnie basior. Wpuściłam do płuc świeże
powietrze które wypuściłam powoli. Spojrzałam w gwieździste niebo.
Wyglądało pięknie i pomimo tego, że chciałam czym prędzej wrócić na
tereny watahy to chciałam bardzo tu zostać i popodziwiać niebo. I prawdę
mówiąc było to dla mnie pomocne. Nagle zobaczyłam jak kilkanaście
gwiazd rusza się jak żywe i układa się w kształt wilka wyjącego w
stronę… Nawet nie wiem czego.
- Rivai, patrz! – pokazałam łapą na kształt wilka. Basior otworzył
delikatnie pyszczek ze zdziwienia jednak go szybko zamkną.
Przypatrywałam się dalej niebu. Po chwili oko wilka się zaświeciło i to
bardzo jasno. Gwiazda ów zaczęła spadać jednak tak, jak by była duchem.
Wylądowała na obrzeżach pobliskiego lasu. Podniosłam cię czym prędzej
wraz z Rivaille’m i podbiegliśmy do lasku.
- Droga jest tam… Jednak przygody to nie koniec… To początek… –
powiedział czyjś głos. Brzmiał jak by należał do młodego wilka i niósł
za sobą echo.
- Kim jesteś? – zapytał poważnym tonem basior a ja rozglądałam się
dookoła. Nagle staną niedaleko nas duch jakiegoś wilka. Miał
błękitno-białą poświatę i jakieś znaki na czole. A jak się ruszał jaką
częścią ciała szedł za nim przez chwilę jakby dym.
- Jestem jednym z Stella Animae – Gwiezdnych Dusz. Wędrujemy po niebie w
nocy i szukamy istot które potrzebują pomocy. Natrafiliśmy na was i
postanowiliśmy wam wskazać drogę do domu przez łeb wyjącego wilka.
Proszę, idźcie. Wródźcie do watahy, do rodziny. Jednak to nie koniec
przygody, to początek… Więcej nie powiem, więcej o nas nie zdradzę.
Prawda znajdzie was, lub wy znajdziecie prawdę… – skończył swoją
wypowiedź i znikł tak szybko jak się pojawił. Sytuacja byłą dziwna,
wiadomość krótka i mało wiadome co właśnie zaszło. Zdziwieni całą sprawą
ominęliśmy drzewa i krzaki. Wyszliśmy na polanę i spojrzeliśmy znów w
niebo. Nadal ułożony był z gwiazd łeb wilka. Niepewnym krokiem
ruszyliśmy w stronę w którą wył jednak ja nie wiedziała co o tym myśleć.
Zaraz byłam oszołomiona tym, że są na świecie takie istoty a jednak
myślą tak zakrywało zdanie „Jednak to nie koniec przygody, to dopiero
początek…”. Równie byłam zmieszana tym, że idziemy w stronę watahy. Ale
czy na pewno? Wiadomość była krótka i jakby… Nieprzejrzysta, trudna do
zrozumienia. Czy są ważnymi istotami te Stella Animae czy może one są
wrogami i ktoś zastawił na nas pułapkę? Czy takie duchy by tak
nieoficjalnie o nas zahaczyły i powiedziały tak… Nie wiem. Coś po prostu
mojemu wilczemu instynktowi nie pasowało. Wzięłam głęboki wdech i
zwróciłam się do Rivaille’go.
- Co o tym myślisz? – zapytałam niepewnie basiora.
<Rivaille? Wybacz mi, że tak długo musiałeś czekać, ale naprawdę nie
mogłam jakoś się za to zabrać ostatnio ;-;. No, ale w końcu jest to
opowiadanie. To jak, tylko mi coś nie pasuje w tych duchach czy może
marudzę? x3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz