piątek, 4 marca 2016

Od Lelou do Nami

Kiedy moja siostra zniknęła, przez chwilę czułem, jakby grunt osunął mi się spod łap. Stałem bez ruchu, niemal zapominając o potrzebie oddychania. Dopiero silny uścisk w klatce piersiowej zmusił mnie do zaczerpnięcia przesyconego solą powietrza.
,,To twoja wina. Powinieneś ją lepiej pilnować. Na za wiele pomyłek sobie dzisiaj pozwalasz. Coraz bardziej się zapominasz."
-Zamknij się- warknąłem na głos. Ściany jaskini jeszcze przez kilkanaście sekund powtarzały moje słowa, stopniowo tracąc gniewną nutę, aż w końcu umilkły całkowicie. Tylko mój miarowy oddech oraz systematyczne kapanie kropel wody ze stalaktytów na taflę niewielkiego jeziorka przerywały tę głuchą ciszę.
Przyznaję - nigdy nie czułem takiego strachu. Nami była nie wiadomo gdzie z nie wiadomo kim! Resztkami sił woli powstrzymywałem ciało przed ślepym rzuceniem się na poszukiwanie siostry.
I wtedy przed oczami stanął mi jej obraz: szeroko otwarte oczy, półotwarte wargi, zastygłe w wyrazie przerażenia, zmierzwiona sierść i drżące łapki.
Myślę, że to właśnie wtedy puściły mi nerwy. Zawyłem głośno i skoczyłem w stronę drzewa, przez które najważniejsza dla mnie istota zniknęła. Szukałem czegokolwiek - klapy, zapadni, ukrytego przejścia, tunelu... Jednak w miarę upływu czasu narastała we mnie bezsilna irytacja. Po kilku minutach sięgnąłem po gałąź, gdzie rosło jabłko, które stało się zgubą Nami. Moje kły już miały się zacisnąć się na chropowatej korze i raz na zawsze oderwać ją od pnia, kiedy nagle dostrzegłem coś dziwnego. Zatrzymałem szczęki na dosłownie kilka milimetrów od celu. Zawiesiłem wzrok, gdzie wcześniej rósł owoc zerwany przez siostrę. Równocześnie wbiłem mocno pazury w konar drzewa, aby pozostać w miejscu. Tuż obok drżących liści pozostał kawałek srebrnej nitki.
Mój umysł pracował na przyśpieszonych obrotach. Tysiące teorii przemykało mi przez łeb, w tym jedna niezwykle wyraźna: właśnie znalazłem fragment pułapki, w którą została złapana Nami! Poczułem pewien rodzaj dumy, choć natychmiast przerosło je gorzkie poczucie winy. Gdybym był bardziej odpowiedzialny, ona nie byłaby teraz w niebezpieczeństwie... Może...
I właśnie w tym momencie sznurek uniósł jeden ze swoich końców do góry, niczym maleńki, srebrny wąż, po czym zaczął pełzać w dół.
Z zaciekawieniem śledziłem poczynania istoty, a następnie powoli jąłem schodzić niżej, pilnując, by nie stracić z oczu stworka. Mógł mnie doprowadzić do Nami! Tymczasem nić, niczym makaronowa dżdżownica, dotarła do podłoża i wślizgnęła się między kamienie. Natychmiast doskoczyłem do skał, równocześnie odgarniając część z nich na bok. Tą metodą praca szła mi jednak niezwykle mozolnie.
-Przemiana Ao: Szpony i Skrzydła!- krzyknąłem, kumulując w sobie energię.
Natychmiast poczułem, jakby ktoś wlał kwas w moje kończyny. Skóra zaczęła ulegać zmianom, podobnie jak kości, szczególnie w przypadku tylnych odnóż. Mięśnie także dawały o sobie znać. Zaskomlałem, powstrzymując ochotę na zwinięcie się w pozycji embrionalnej albo na przerwanie czaru. Zawsze to się tak kończyło, kiedy bez przygotowania używałem  tej magii. Ale nie było czasu do stracenia. Po chwili moje tylne łapy przybrały ciemną barwę, uprzednio utraciwszy sierść. Pazury także uległy metamorfozie: zamiast prostych, ostro zakończonych ,,palców", miałem teraz zakrzywione, ptasie szpony, wręcz stworzone do chwytania i rozszarpywania. Natomiast przednie łapy znacznie się rozszerzyły, zaś całą ich powierzchnię pokryły błękitne pióra. Ostro zakończone dudki boleśnie wbijały się w moje mięśnie, jednak po minucie nieprzyjemne uczucie zniknęło.
,,Nami mnie potrzebuje"- z tą myślą zabrałem się do pracy. Nie chciałem zawieść siostry.
Tym razem wszystko szło sprawniej. W miejscu, z którego zabrałem kamienie, szybko powstał spory otwór, natomiast tuż obok powoli rosła góra, niczym ołtarz albo grób. Raz przed moimi oczami mignęła srebrna nić, acz zaraz zniknęła. Nie byłem pewien, czy była to prawda, czy też tylko moje pobożne życzenie.
Zaczynałem powoli myśleć, że ta praca coraz bardziej przypomina tę syzyfową, ale wtedy moje zmysły zaskoczyły: wśród szarych skał wychwyciłem delikatny zapach Nami. Krew szybciej popłynęła w moich żyłach. W ptasiej formie, o dziwo, nie tylko mój wzrok działał lepiej, ale i pozostałe zmysły. Wyczuwałem więc moją siostrę o wiele wyraźniej, a kiedy jej woń wypełniała moje płuca, odbierałem także strach wadery. Starałem się jej przekazać jakiekolwiek pozytywne wibracje bądź wiadomość, choć podejrzewałem, że moje wysiłki spełzną na niczym. Byłem kiepski w ,,wysyłaniu" uczuć. Westchnąłem, zaciskając szczękę. W takim razie zaraz wszytko jej powiem osobiście. I długo nie pozwolę się oddalić choćby o dziesięć metrów! W czasie moich rozmyślań, chwyciłem szponami jeden z większych kamieni. Z wysiłkiem machałem skrzydłami, z każdą chwilą podnosząc głaz o kolejny milimetr. Cały czas przywoływałem obraz siostry. Potrzebuje mnie. Nie mogę je zawieść. A co, jeśli jest ranna, zgubiła się albo trafiła na nieprzyjaciół?!
Z niewymowną ulgą odrzuciłem kamień na stertę obok. Ta niebezpiecznie zachwiała się, kilka małych kamyczków poturlało się w dół, ale ogółem konstrukcja pozostała nienaruszona. Zajrzałem w spory otwór...i niemal się zakrztusiłem. Moim oczom ukazał się długi i ciemny tunel. Podejrzewałem, że to właśnie z jego pomocą porwali Nami. Zapewne użyli jakiejś nieznanej  magii. Bez wahania wskoczyłem do otworu, szeroko rozkładając skrzydła podczas szaleńczego szybowania. Nabrałem powietrza w płuca, krzycząc z całych sił:
- NAMI!

< Siostrzyczko? Gdzie jesteś? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT