Ah, kolejny piękny, słoneczny dzień. Wiosna zbliża się wielkimi krokami.
Słońce świeci, wieje lekki wiaterek, idealna pora na ucięcie sobie
drzemki! Położyłem się pod dużym, rozłożystym drzewem i przymknąłem
nieco oczy. Ciekawe co by się stało, gdybym tak naprawdę teraz był w
śpiączce i wszystko co się teraz dzieje, mi się śni... Nabrałem świeżego
powietrza do płuc i wypuściłem po chwili ze świstem. Jeśli to byłby
sen... To bardzo realistycznie jestem głodny. Uciążliwe ssanie żołądka,
nie dawało mi spokojnie odpocząć. Wstałem z wygodnej trawy i
przeciągnąłem się mocno. Co by tu dzisiaj zjeść... Nie za bardzo lubiłem
ten moment, gdy musiałem ranić bezbronne zwierze, które niczym mi nie
zawiniło, ale co miałem zrobić. Byłem wilkiem, mięsożercą, nie przeżyje
bez niego. Rozejrzałem się, miałem szczęście, kilka metrów dalej stała
sarna. Stała do mnie tyłem, a lekki wiaterek wiał w moją stronę, więc
nie powinna mnie wyczuć. Zacząłem się powoli skradać, gdy zauważyłem w
oddali waderę. No, wilk jak wilk tylko... czemu ona je trawę? Przecież
to niesmaczne... No trudno, może jest wegetarianinem, chociaż nie wiem
czy to w ogóle możliwe, ale nie ważne, jeśli się nie pospieszę, to
burczenie mojego żołądka wypłoszy całą zwierzynę. Podszedłem jeszcze
kilka kroków i ruszyłem pędem na zwierzę. Tego co miało wydarzyć się za
chwilę, w żaden sposób nie mogłem przewidzieć. Skoczyłem na sarnę, a
wadera zrobiła dokładnie to samo... Zagapiłem się na ,,lecącego'' wilka,
co poskutkowało tym, że mój pysk po raz kolejny natrafił na twardą
ziemię. Przyzwyczaiłem się do ciągłych upadków, ale za każdym razem boli
tak samo. Nie miałem ochoty wstawać, więc leżałem tak dłuższą chwilę.
Ziemia była tak przyjemnie zimna. Heh, chyba zaczynam się przyzwyczajać
do jej chłodu, no cóż, nie będę miał problemów, jak będą zakopywać moje
martwe ciało... NIE, STOP, o czym ja myślę! Jeszcze żyje i nie zamierzam
wybierać się jeszcze na tamten świat.
- Hej! - Usłyszałem głośny krzyk zaraz koło mojego ucha. Podniosłem się
natychmiastowo zatykając lekko moje biedne, wrażliwe uszka. Spojrzałem
lekko zniesmaczony w stronę, z którego wydobył się przed chwilą głos.
Stała tam biała wadera. Na pyszczku miała czarne, ładne wzorki które
zlewał się przy szyi, tworząc czarną plamę. Na jedną stronę opadała
długa grzywka, całkowicie zasłaniając oko.
- Nie musisz krzyczeć. Poza tym, jestem Tomoe - Wadera spojrzała na mnie
widocznie rozbawiona moim zachowaniem. Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
Wyglądała na całkiem miłą.
- Wiesz, myślałam że przez ten upadek sobie coś złamałeś czy co....A i
jestem Dakota - Odwzajemniła uśmiech. Gdzieś chyba słyszałem już to
imię, ale za żadne skarby świata, nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. No
trudno, może sobie później przypomnę. Teraz po głowie chodziło mi
jedno, mało ważne pytanie.
- W ogóle, czemu udawałaś że jesz trawę? - Ta myśl nie dawała mi
spokoju. Może to głupie, ale zaciekawiło mnie zachowanie wadery.
- A co, podglądałeś mnie? - zachichotała przyglądając mi się ciekawie. Speszyłem się lekko więc szybko odpowiedziałem.
-Nie, tylko widać było to z daleka.
-Serio? Może gdzieś pójdziemy? Mogę Cię oprowadzić czy coś
podobnego....- Uśmiechnęła się. Cóż, to nie był taki zły pomysł. Co
prawda nie dowiedziałem się dla czego wadera jadła jak gdyby nic trawę,
ale nie za dobrze znałem tutejsze tereny, więc dobrze by było gdyby ktoś
mnie po nich oprowadził. Na mym pyszczku pojawił się duży uśmiech.
- Jeśli to nie byłoby dla ciebie problemem, to z chęcią - wadera
zamyśliła się na chwilę a potem poszła na zachód. Podreptałem szybko za
nią, ciekaw gdzie mnie zaprowadzi. Opowiedziała mi, że jesteśmy w
Stardust Forest, a także, że niedaleko jest rzeka Mizu no Yume, w której
mieszkają nimfy.
- Podobno, Jeśli dobrze wsłuchasz się w szum jej wód, masz szansę
usłyszeć, jak przemawiają do ciebie mieszkające w niej nimfy. -
Zachichotała. Ciekawe czy kiedyś tego próbowała. Ja pewnie często będę
tam przebywał, lubię wodę. Słuchałem, zapamiętując wszystko co
powiedziała. Dowiedziałem się, że jest tu także amfiteatr, w którym
można toczyć pojedynki, zobaczyć przedstawienie lub różne zawody, Las
Śmierci od którego powinienem trzymać się z daleka, Tysiącletnia
Puszcza, w której według pogłosek, po raz pierwszy stanęła Ramza, kiedy
zeszła na Ziemię i wiele, wiele innych ciekawych miejsc. Na końcu
dotarliśmy nad Wodospad Mizu, który wydał mi się szczególnie ciekawym
miejscem. Ukazała się nad nim piękna tęcza, która dodawała temu miejscu
szczególnego uroku. Podszedłem do dosyć ciepłej wody i zanurzyłem w niej
łapę. Była tak przyjemna, że zamyśliłem się i próbując wyjąć łapę,
straciłem równowagę i padłem jak długi do, na szczęście, płytkiej wody.
Wstałem szybko i wyskoczyłem na brzeg otrzepując się i chlapiąc na
wszystko dookoła, w tym, stojącą blisko Dakotę.
- Hej, uważaj! - Zachichotała odsuwając się lekko.
- Ops, w-wybacz - nie mogłem opanować śmiechu, patrząc na przemokniętą
waderę. Miałem nadzieję, że jej to nie urazi. Zaczęliśmy się chlapać
wodą, by po chwili upaść zmęczenie pod drzewami. Oboje byliśmy mokrzy, a
zaczynało się robić coraz chłodniej.
- Kim właściwie jest Ramza? - Spytałem. Nigdy o niej nie słyszałem, a
wadera wspomniała coś o niej podczas opowiadania o tysiącletniej
puszczy. Dakota milczała dłuższą chwile, wyraźnie się zastanawiając co
odpowiedzieć. Czekałem więc cierpliwie, nie pospieszając jej. W końcu
odchrząknęła i zaczęła mówić.
- Ramza była to pierwsza wilczyca, żona Letusa. Walczyła z Ferlunem i
wygrała. Podobno gwiazdy z podziwie dla jej odwagi uczyniły ją jedną z
nich. Teraz jest znana jako bardziej jako Poranna Gwiazda. - skończyła
mówić i spojrzała w niebo. Westchnąłem głęboko. Cóż, wiedziałem teraz
kim była Ramza, za to nie wiedziałem teraz kim był Letus i Ferlum... Ale
nie będę zamęczał jej pytaniami, już wystarczająco mi opowiedziała.
Może znajdę w watasze jakieś księgi, które będę mógł przestudiować i
dowiem się o tutejszych wierzeniach. Wadera zatrzęsła się lekko.
- Zimno ci? - Spytałem lekko zmartwiony. - Może powinniśmy już wracać.
< Dakota? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz