piątek, 4 marca 2016

Od Tomoe cd. Dakoty

Ah, kolejny piękny, słoneczny dzień. Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Słońce świeci, wieje lekki wiaterek, idealna pora na ucięcie sobie drzemki! Położyłem się pod dużym, rozłożystym drzewem i przymknąłem nieco oczy. Ciekawe co by się stało, gdybym tak naprawdę teraz był w śpiączce i wszystko co się teraz dzieje, mi się śni... Nabrałem świeżego powietrza do płuc i wypuściłem po chwili ze świstem. Jeśli to byłby sen... To bardzo realistycznie jestem głodny. Uciążliwe ssanie żołądka, nie dawało mi spokojnie odpocząć. Wstałem z wygodnej trawy i przeciągnąłem się mocno. Co by tu dzisiaj zjeść... Nie za bardzo lubiłem ten moment, gdy musiałem ranić bezbronne zwierze, które niczym mi nie zawiniło, ale co miałem zrobić. Byłem wilkiem, mięsożercą, nie przeżyje bez niego. Rozejrzałem się, miałem szczęście, kilka metrów dalej stała sarna. Stała do mnie tyłem, a lekki wiaterek wiał w moją stronę, więc nie powinna mnie wyczuć. Zacząłem się powoli skradać, gdy zauważyłem w oddali waderę. No, wilk jak wilk tylko... czemu ona je trawę? Przecież to niesmaczne... No trudno, może jest wegetarianinem, chociaż nie wiem czy to w ogóle możliwe, ale nie ważne, jeśli się nie pospieszę, to burczenie mojego żołądka wypłoszy całą zwierzynę. Podszedłem jeszcze kilka kroków i ruszyłem pędem na zwierzę. Tego co miało wydarzyć się za chwilę, w żaden sposób nie mogłem przewidzieć. Skoczyłem na sarnę, a wadera zrobiła dokładnie to samo... Zagapiłem się na ,,lecącego'' wilka, co poskutkowało tym, że mój pysk po raz kolejny natrafił na twardą ziemię. Przyzwyczaiłem się do ciągłych upadków, ale za każdym razem boli tak samo. Nie miałem ochoty wstawać, więc leżałem tak dłuższą chwilę. Ziemia była tak przyjemnie zimna. Heh, chyba zaczynam się przyzwyczajać do jej chłodu, no cóż, nie będę miał problemów, jak będą zakopywać moje martwe ciało... NIE, STOP, o czym ja myślę! Jeszcze żyje i nie zamierzam wybierać się jeszcze na tamten świat.
- Hej! - Usłyszałem głośny krzyk zaraz koło mojego ucha. Podniosłem się natychmiastowo zatykając lekko moje biedne, wrażliwe uszka. Spojrzałem lekko zniesmaczony w stronę, z którego wydobył się przed chwilą głos. Stała tam biała wadera. Na pyszczku miała czarne, ładne wzorki które zlewał się przy szyi, tworząc czarną plamę. Na jedną stronę opadała długa grzywka, całkowicie zasłaniając oko.
- Nie musisz krzyczeć. Poza tym, jestem Tomoe - Wadera spojrzała na mnie widocznie rozbawiona moim zachowaniem. Uśmiechnąłem się przyjaźnie. Wyglądała na całkiem miłą.
- Wiesz, myślałam że przez ten upadek sobie coś złamałeś czy co....A i jestem Dakota - Odwzajemniła uśmiech. Gdzieś chyba słyszałem już to imię, ale za żadne skarby świata, nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. No trudno, może sobie później przypomnę. Teraz po głowie chodziło mi jedno, mało ważne pytanie.
- W ogóle, czemu udawałaś że jesz trawę? - Ta myśl nie dawała mi spokoju. Może to głupie, ale zaciekawiło mnie zachowanie wadery.
- A co, podglądałeś mnie? - zachichotała przyglądając mi się ciekawie. Speszyłem się lekko więc szybko odpowiedziałem.
-Nie, tylko widać było to z daleka.
-Serio? Może gdzieś pójdziemy? Mogę Cię oprowadzić czy coś podobnego....- Uśmiechnęła się. Cóż, to nie był taki zły pomysł. Co prawda nie dowiedziałem się dla czego wadera jadła jak gdyby nic trawę, ale nie za dobrze znałem tutejsze tereny, więc dobrze by było gdyby ktoś mnie po nich oprowadził. Na mym pyszczku pojawił się duży uśmiech.
- Jeśli to nie byłoby dla ciebie problemem, to z chęcią - wadera zamyśliła się na chwilę a potem poszła na zachód. Podreptałem szybko za nią, ciekaw gdzie mnie zaprowadzi. Opowiedziała mi, że jesteśmy w Stardust Forest, a także, że niedaleko jest rzeka Mizu no Yume, w której mieszkają nimfy.
- Podobno, Jeśli dobrze wsłuchasz się w szum jej wód, masz szansę usłyszeć, jak przemawiają do ciebie mieszkające w niej nimfy. - Zachichotała. Ciekawe czy kiedyś tego próbowała. Ja pewnie często będę tam przebywał, lubię wodę. Słuchałem, zapamiętując wszystko co powiedziała. Dowiedziałem się, że jest tu także amfiteatr, w którym można toczyć pojedynki, zobaczyć przedstawienie lub różne zawody, Las Śmierci od którego powinienem trzymać się z daleka, Tysiącletnia Puszcza, w której według pogłosek, po raz pierwszy stanęła Ramza, kiedy zeszła na Ziemię i wiele, wiele innych ciekawych miejsc. Na końcu dotarliśmy nad Wodospad Mizu, który wydał mi się szczególnie ciekawym miejscem. Ukazała się nad nim piękna tęcza, która dodawała temu miejscu szczególnego uroku. Podszedłem do dosyć ciepłej wody i zanurzyłem w niej łapę. Była tak przyjemna, że zamyśliłem się i próbując wyjąć łapę, straciłem równowagę i padłem jak długi do, na szczęście, płytkiej wody. Wstałem szybko i wyskoczyłem na brzeg otrzepując się i chlapiąc na wszystko dookoła, w tym, stojącą blisko Dakotę.
- Hej, uważaj! - Zachichotała odsuwając się lekko.
- Ops, w-wybacz - nie mogłem opanować śmiechu, patrząc na przemokniętą waderę. Miałem nadzieję, że jej to nie urazi. Zaczęliśmy się chlapać wodą, by po chwili upaść zmęczenie pod drzewami. Oboje byliśmy mokrzy, a zaczynało się robić coraz chłodniej.
- Kim właściwie jest Ramza? - Spytałem. Nigdy o niej nie słyszałem, a wadera wspomniała coś o niej podczas opowiadania o tysiącletniej puszczy. Dakota milczała dłuższą chwile, wyraźnie się zastanawiając co odpowiedzieć. Czekałem więc cierpliwie, nie pospieszając jej. W końcu odchrząknęła i zaczęła mówić.
- Ramza była to pierwsza wilczyca, żona Letusa. Walczyła z Ferlunem i wygrała. Podobno gwiazdy z podziwie dla jej odwagi uczyniły ją jedną z nich. Teraz jest znana jako bardziej jako Poranna Gwiazda. - skończyła mówić i spojrzała w niebo. Westchnąłem głęboko. Cóż, wiedziałem teraz kim była Ramza, za to nie wiedziałem teraz kim był Letus i Ferlum... Ale nie będę zamęczał jej pytaniami, już wystarczająco mi opowiedziała. Może znajdę w watasze jakieś księgi, które będę mógł przestudiować i dowiem się o tutejszych wierzeniach. Wadera zatrzęsła się lekko.
- Zimno ci? - Spytałem lekko zmartwiony. - Może powinniśmy już wracać.

< Dakota? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT