sobota, 28 stycznia 2017

Od Vincenta do Ashity

-Przyjmuje. – podałem waderze łapę, a ona uścisnęła ją mocno. W oczach towarzyszki widoczna była bojowa iskra. – Tylko nie myśl, że dam ci fory tylko dlatego, żeś wilczyca i Alfa.
-Ha! – zaśmiała się krótko. – Nawet nie śmiej mi pobłażać! To raczej tobie przyda się przywilej. Z rozwalonym nosem ciężko ci będzie cokolwiek wytropić.
Skrzywiłem się, dotykając łapą opatrunek. Maści lecznicze zaaplikowane na urazie traciły swój intensywny zapach. Liść przepuszczał powietrze, a zatyczki nie blokowały nozdrzy całkowicie. Wziąłem głębszy wdech powietrza. Oprócz woni właściwej balsamowi byłem w stanie wyczuć zapachy wokół mnie. Sosnowe igiełki, wilgotna od lekko rozmokłego śniegu kora, tropy zwierząt, które przechodziły tędy wcześniej czy później. Uśmiechnąłem się zawadiacko.
-Nie ma mowy. Twój ulubiony amator wyzwań jest zwarty i gotowy do próby sił!
To powiedziawszy ruszyłem w głąb Stardust Forest, w stronę niewielkich polanek, które to były ulubionym miejscem zajęcy. Ashita, nie zwlekając, skoczyła przede mnie, przejmując funkcję przewodnika. Węszyła wokół, gotowa w każdym momencie zerwać się do biegu, gdy tylko jej nozdrza muśnięte zostają zapachem długouchych.
-Jestem pewna, że te podstępne szaraki już nie są takie szare. – mówiła podczas podróży. – Założę się, że już dawno zrzuciły letnie futra i teraz są równie białe, co ufoludki.
-A jakże! – stanąłem u boku przyjaciółki. Ashi podskakiwała po drugi krok i bez przerwy się uśmiechała. Oczy wadery przesuwały się z drzewa na drzewo, jakby przemierzała ten lasy po raz pierwszy, ale skupiła na mnie wzrok, gdy się odezwałem. – Chyba nie spodziewałaś się, że zechcą cokolwiek nam ułatwiać? Gdybyś była na celowniku wszystkiego, co ma kły to też byś zmieniała kolory jak kalejdoskop.
Postawiła uszy. Ostatnie słowo wyraźnie ją zainteresowało.
-Kalejdoskop? Hah, wyobrażasz sobie tęczowe zające? Ale to by była heca… – zamilkła nagle, stanęła jak wryta. Nos wadery zadrżał, łapiąc każdą cząsteczkę powietrza. Uszy kręciły się, aż w końcu zlokalizowały źródło dźwięku i zwróciły się ku niemu.
Również począłem węszyć, choć doskonale wiedziałem co się święci. Ashi uśmiechnęła się szeroko, a uśmiech ten był promienny jak letnie słońce. Niczym jedną myślą tchnięci daliśmy się prowadzić kuszącemu zapachowi. Śnieżna pokrywa chrupała pod naszymi łapami; na jej powierzchni odciskały się nasze płytkie ślady. Byliśmy już u celu. Drzewa zaczęły się przerzedzać otwierając przed nami niewielką, zmarzniętą polankę. Wśród śnieżnych pagórków dało się dostrzec ruch, lecz tylko gdy przyglądało mu się baczne oko. Stojące w miejscu uszaki niemal całkowicie zlewały się z zimową scenerią. Wraz z Ashi skryliśmy się w cieniu drzew tworzących granicę między łączką a gęstym borem. Oblizałem wargi. Stojąca obok mnie wilczyca drżała od kumulującej się wewnątrz niej energii. Zbliżyłem pysk do ucha przyjaciółki.
-Wyłapie wszystkie jako pierwszy. – szepnąłem jej do ucha, po czym skoczyłem do przodu, pędząc w stronę zajęcy.

<Ashiiii, Vin się nie gniewa! ^w^ Nigdy wincej przerw!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT