czwartek, 26 stycznia 2017

Od Lelou do Karo

Schowałem skrzydła, otrzepując sierść z resztek wody. Odszedłem nieco w głąb lądu, aby mieć pewność, że lodowate fale nie dosięgną już ani mnie, ani Karo - spędzenie dłuższego czasu na testowaniu działania różnorakich gorzkich ziółek i wywarów, kiedy to Nami mogłaby sobie biegać swobodnie, prawie niepilnowana, zdecydowanie do mnie nie przemawiała.
- Myślisz, że już zauważyli naszą nieobecność?- zapytałem w pewnym momencie.
- Ciężko stwierdzić, ale niedługo pewnie zaczną nasz szukać. Ile nas już nie ma?
- W sumie, to kilkanaście godzin. Wyruszyliśmy na długo przed zachodem słońca, przenocowaliśmy na plaży i teraz jeszcze powrót trochę nam zajmie. Z drugiej strony, polowania czasami trochę zajmują. Bardziej martwię się teraz o Nami. Coś głupiego mogło jej strzelić do głowy.
- Od kogo ja to słyszę- parsknęła przyjaciółka, trącając mnie delikatnie.- Przez ostatnie kilkadziesiąt godzin zdążyłeś wpaść na imprezę do duchów, walczyć z...y, Pryrią, pogadać ze zbzikowanym królikiem, spotkać płaczliwą hybrydę podającą się za władcę jakiejś żelkowej krainy i wrzucić go do portalu i kto tam wie, co jeszcze.
- I oczywiście zrobiłem to wszystko sam i wcale przy okazji nie umarłem ze strachu po wyczynach pewnej kamikadze. No sama nuda.
- Przecież, wymyślasz. Woda morska ci się do mózgu dostała.
- To też jakieś wytłumaczenie- przytaknąłem.- Jak łapa?
- Do tej pory się jakoś jeszcze nie rozleciała, więc chyba mam już prawo podejrzewać, że tego nie zrobi, prawda?
- Miejmy nadzieję- odparłem.- W razie czego, daj znać, zrobimy postój. Nie powinnaś jej nadwyrężać.
- Oczywiście, panie doktorze. Jakieś inne zalecenia?
- Odpoczywać ile wlezie!- odparłem, pogrubiając głos w imitacji jakiegoś starszego doktorka.
- Zapisane!
Uśmiechnąłem się, z niepokojem jednak spoglądając na kończynę wadery. Kiedy jednak chciałem spojrzeć w stronę morza, musiałem zmusić się do odwrócenia wzroku. Ciemna sierść Karo kontrastowała ze złocistym piaskiem, a sama wilczyca poruszała się z niezaprzeczalną gracją, prędko odbijając się od sypkiego podłoża.
- Ciekawy jestem, jak Asriel sobie teraz radzi- mruknąłem.- W sumie, mam sobie trochę za złe, że go tak potraktowałem. Sam sobie pewnie nawet by pożywienia nie umiał znaleźć, co tu dopiero mówić o odzyskaniu królestwa, o ile był przy zdrowych zmysłach, kiedy o tym gadał.
- Cóż, to wszystko musiało nim też wstrząsnąć- mruknęła Karo.- Ale jeśli to wszystko jest dla niego ważne, powinno być dobrze.
- Jeśli pewnego dnia na progu mojej jaskini zjawi się spanikowana hybryda jakiejś kozy, będziemy mogli się dowiedzieć. Na pewno jeszcze się uda spotkać, o ile znowu się gdzieś nie zgubi.
Po chwili dojrzałem ścieżkę biegnącą przez Shinrin, która mogła zaprowadzić nas do domu. Poczułem lekkie uczucie żalu, że nasza mała wyprawa dobiega końca, ale zaraz zganiałem się za to.

< Karo? Wybacz, że tak długo nie odpisywałem - od dzisiaj koniec z takimi przerwami w pisaniu! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT