niedziela, 8 stycznia 2017

Od Nevry cd Vincenta

Poczułem wszechogarniającą mnie złość. Och, tak, przechodziła ona przez każdą komórkę mojego ciała, bezapelacyjnie. Co ten baran sobie myślał?! Nie miał prawa tak po prostu zostawiać nas w kropce.
- Przebrzydły sadysta..-Mruknąłem pod nosem, patrząc w punkt, w którym przed chwilą stało zwierzę.- W co on z nami pogrywa?!-Nie mogłem znaleźć ujścia dla swoich emocji, złość i stres za bardzo mnie przepełniały. Nie wiedziałem, ile moja cholerna przypadłość wytrzyma bez mięsa!
- Nie mam pojęcia.-Vincent stawał się zachować spokój, ale byłem pewny, że on również nie jest zadowolony z aktualnego stanu rzeczy. Niby co teraz miało się wydarzyć?!- Ale nie możemy dać się zwariować, Nevra. On właśnie tego chce.
- Wali mnie to, czego on chce!-Warknąłem w nicość, uderzając łapą w ziemię.- Zrobię sobie z niego skarpetki.-Dodałem, o wiele spokojniej. Mówiłem to jednak z opanowaniem z jednego powodu: nie żartowałem. Ten zwierz działał mi na nerwy, chociaż rozmawialiśmy z nim tylko chwilę.
- Dobry pomysł.-Vincent lekko się uśmiechnął.- Przy okazji byłby też z niego ciepły kocyk.
- No nie?-Wyszczerzyłem zęby w głupkowatym uśmiechu. Mina jedna zrzedła mi niemal od razu, kiedy coś lepkiego wylądowało na mojej głowie. Śmierdziało, jak nic. Biała maź mignęła przed moimi oczami sklejając sierść. Ptasie wydaliny. Cho.lerne ptasie wydaliny!- Co zno..-Po raz kolejny miałem zamiar krzyknąć, kiedy nagle uniosłem głowę. Zamarłem. Wręcz całe niebo było białe. Nad nami latał rój..ptaków! Wymieniłem pośpieszne spojrzenia z Vincentem.- To są żarty..-Mruknąłem zdenerwowany.
- One chyba nie żartują.-Powiedział Vincent, kiedy kolejny ptak “zaatakował” swoją biała mazią.- Zabieramy się stąd!- Nie trzeba było dwa razy powtarzać, oboje ruszyliśmy w stronę najbliższym drzew. Ptaki chyba miały naprawdę pilne potrzeby, gdyż po chwili rozpętałą się “ulewa”..najgorsza ulewa, w jakiej kiedykolwiek brałem udział. Wszędzie latała biała maź! Nie wiedziałem, czy jestem bardziej zdenerwowany, czy zniesmaczony. W każdym razie na pewno z każdą chwilą owe “BARDZIEJ” nasilało się. Modliłem się, aby nie dobiec do drzew cały poklejony. Skończyło się jedynie na grzbiecie i ogonie, ale to wystarczyło, abym zaczął klnąć na cały świat.
A owa niespodzianka była dopiero początkiem..
<Vin? Wybacz, moja wena jest dzisiaj dziwna xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT