sobota, 21 stycznia 2017

Od Ashity do Vincenta

- To jak?- zapytał po chwili Vin, spoglądając na mnie.- Masz ochotę na jakiś bezkolizyjny wypad?
Oderwałam wzrok od różnorakich ziół i eliksirów. A było na co patrzeć - pękate buteleczki, wypełnione bulgoczącymi wywarami, rośliny w przedziwne wzroki... Wszystko zdawało się pochylać w moją stronę i nawoływać po cichu: "Chodź tu...powąchaj, spróbuj... Pomieszaj! Wstrząśnij! Nie będzie przecież żadnego "BUM"!. Przebierałam nerwowo łapkami, usiłując powstrzymać ciekawość. Nie... Esme ma pewnie mnóstwo roboty...no ale chciałam wiedzieć co nieco chociaż!
Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, kiedy usłyszałam pytanie Vina. Naprawdę lubiłam basiora - był jednym z pierwszych wilków, jakie dane było mi poznać na tych terenach, ale od jakiegoś czasu nie mieliśmy kontaktu. Zastrzygłam z radością uszami, przekrzywiając nieco łebek.
- Lecimy!- zawołałam.- Esmi, wybywasz z nami? Nie daj się prosić!
- Przepraszam, mam trochę roboty...- odparła z zakłopotaniem, spoglądając na rośliny i puste słoiczki z tyłu.
- Okey, wpadnę niedługo, bo chciałabym się ciebie zapytać o parę rzeczy. Dzięki, do zobaczenia! Vin, raz, raz, raz, lecimy! Na podbój świata!- podskoczyłam do przyjaciela, podpierając swoje przednie łapy o jego grzbiet, jakbym chciała siłą wypchnąć go z jaskini.- Ufoludki nie będą czekać!
- Jasne, Ashi. Dzięki i do widzenia, Esme.
Wilczyca uśmiechnęła się i kiwnęła nam na pożegnanie, podczas gdy mi wreszcie udało się zmusić basiora do wyjścia. Z zachwytem spojrzałam w górę: z nieba opadały na ziemię delikatne płatki śniegu, otulając ziemię cieniutką, białą kołderką.
- Ufoludki zaatakowały szybciej, niż można by się tego spodziewać- mruknęłam w namaszczeniu, jakbym odkryła nowy gatunek sarny.- A razem z nimi ja!
Skoczyłam w stronę małej górki śniegu, obsypując przy okazji basiora. Po chwili obrzucania się śniegiem, ruszyliśmy jednak dalej: byłam ciekawa, jak mogą teraz wyglądać pozostałe tereny.
- Wyobraź tylko sobie!- powiedziałam, patrząc na gałęzie drzew, uginające się pod ciężarem białej pokrywy.- Bitwy na śnieżki, budowanie tuneli, aniołki, gonitwy... Zostawienie śladów łap, rysowanie... Zima to najpiękniejsza pora roku, nie? Jeszcze ten szron! Chociaż z zającami będzie teraz problem...
- Nie martw się- pocieszył mnie basior.- Żadne uchacze nam nie uciekną!
Na te słowa, zastrzygłam z nadzieją własnymi uszami, skacząc przed Vina.
- Obiecujesz?- zapytałam, patrząc mu w oczy.- Poszukamy zajączków?
- Oczywiście!- odparł wesoło.- Jako amator wyzwań i honorowy wojownik, nie ulęknę się żadnego pędziwiatra!
Podskoczyłam w miejscu, by dać upust kotłującej się we mnie energii.
- Załóżmy się zatem!- krzyknęłam.- Kto pierwszy wytropi królika, wygrywa! O...o...
- O przekonanie?- zaproponował z uśmiechem Vin.
- Nie!- postanowiłam zdecydowanie.- Trzeba wymyślić coś twórczego, żeby się przyłożyć! Um...um... Wymyślimy, jak złapiemy! Przyjmujesz?

< Vin? Wybacz, że tak długo nie odpisywałam i że opko takie dziwaczne - nigdy więcej takich przerw w pisaniu! .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT