Laboratorium w którym się znajdowaliśmy było bardzo duże. Na tyle, że
nasze klatki stały daleko oddalone od siebie. Jedyną rzeczą jaką
pragnąłem w tej chwili, było przytulić Ashitę. Straszne jest uczucie,
widzieć kogoś, kogo się kocha w takim stanie. Zresztą ze mną lepiej nie
było. Wmawiałem sobie, że wszystko będzie dobrze, chociaż powoli
zaczynałem w to wątpić. Jakakolwiek ucieczka nie wchodziła w grę, wokół
było pełno kamer, więc chociaż nikt nas nie pilnował, na pewno byliśmy
obserwowani.
- To chyba najlepsza rzecz jaką do tej pory wymyśliliśmy - powiedział
ochoczo człowiek w białym fartuchu, pchając masywne metalowe drzwi.
Kiedy usłyszałem jego głos natychmiast podniosłem się z ziemi, od razu wędrując wzrokiem w stronę Ash.
- Jak się mają nasze Wilczki? - zapytał drugi, podchodząc do naszych klatek.
- Wprost wyśmienicie, są gotowi do badań od zaraz. Od kogo zaczynamy? - lekki uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
- Proponowałbym od Wadery, dla Basiora wymyśliłem coś specjalnego...
Dopiero teraz zrozumiałem po co tak naprawdę im jesteśmy. Chcieli zrobić z nas ''króliki doświadczalne''.
- Waderko, popatrz co mamy dla ciebie - powiedział wyższy człowiek, machając czymś w ręce.
Była to mała zielona obroża. Ashita początkowo starała się wyrwać, lecz
po jednym zastrzyku zsunęła się powoli na ziemię. Ogarnęła mnie
bezsilność, łapy zaczęły się lekko trząść, a serce biło znacznie
szybciej.
- Może na sam początek coś prostego - Mężczyzna chwycił jakiś przyrząd, klikając kilka guzików.
Tylnia łapa Ashity, zaczęła lekko się poruszać. W tym momencie mnie
zamurowało, oni mogli kontrolować jej umysł. Do głowy przychodziły mi
najgorsze myśli, przecież teraz można było zrobić z nią wszystko.
- Teraz wypuścimy ją z klatki.
Ash, powoli zaczęła się podnosić, stawiając coraz to płynniejszej kroki.
W chwili, gdy człowiek z pilotem, podszedł do niej i pchnął, a ta
uderzyła pyszczkiem o ziemię, coś we mnie pękło. Zacząłem wyć i gryzc
kolejne pręty. Tego co w tedy czułem ciężko opisać słowami. Nie
rozumiałem jakim można być potworem, żeby coś takiego zrobić.
- Dobrze, to teraz czas na Basiorka, skoro tak się wyrywa.
Ten sam człowiek, podszedł do mojej klatki, wstrzykując mi coś w łapę. W
tym momencie było mi już wszystko obojętne, najważniejsze było, że
zostawili w spokoju Ashitę. Poczułem ból w klatce piersiowej, a obraz
lekko zaczął się rozmywać. Moje ciało było zupełnie bezwładne. Po chwili
spostrzegłem, że już byłem poza klatką. Zacząłem zbliżać się w stronę
leżącej Ashity. Kiedy byłem kilka kroków od niej, zatrzymałem się.
Chciałem odwrócić pyszczek w inną stronę, ale moje oczy wciąż tkwiły
patrząc w strużkę krwi spływającą po jej łepku.
- To teraz czas na małe przedstawienie!
<< Ash, przepraszam, że tyle czekałaś. To co oni ze mną zrobią? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz