Wpatrywałam się w ciemną postać która stała przede mną. Jak zauważyłam
wcześniej był to jeden z wilczych bogów, lecz nie mogłam stwierdzić jaki
to. Owari? Nie, dostrzegłabym już masywne skrzydła. Jikan? Wątpię,
raczej ten mądry bóg by nas tak nie przywitał. Lykos? Też nie, on chyba
inaczej by chciał z nami porozmawiać. Jeśli ten bóg który stoi przed
nami w ogóle chce z nami porozmawiać. Nie miałam już dalszych pomysłów, a
na boginie nie patrzyłam bo sylwetka wyglądała na basiora.
- Spodziewałem się większego rozlewu krwi, a nie jakiegoś śledztwa…-
rzekła postać. W tedy już wiedziałam kto to. Jedyny bóg co ceni sobie
tak rozlew krwi to Tataki- bóg wojny, krwi i walki. W końcu kto bardziej
lubi walkę od niego?
- Wybacz, że się na nas zawiodłeś…- powiedziałam oschle. Po chwili
poczułam jak ktoś uderza mnie delikatnie łapą w moją przednia kończynę.
Był to Ays. Chyba był to znak bym była troszkę milsza, ale ja tylko
zarzuciłam łbem. Mam szacunek do bogów, nie będę zabawką do walki.
Jednak moje przemyślenia zostały przerwane śmiechem boga. Wilk po chwili
wyszedł z korytarza i pokazał nam się w pełni. No i miałam racje. Ów
wielki Tataki się znalazł! Basior był od nas większy o jakąś głowę, może
i nawet więcej. Pokrywała go sierść w czarnym i brązowym odcieniu, a
mądre oczy lustrowały moją osobę i towarzyszącego mi basiora.
- Jeśli mogę wiedzieć, czego od nas chcesz? Bo to, że tu spadliśmy chyba jest twoją sprawką…- powiedziałam.
- I pewnie myślicie, że cyklopy to też moja robota? No to może nie będę
wam mieszał w głowie i nie będę kłamał: moja jest więc to praca-
uśmiechną się Tataki po czym ciągną dalej- Brakowało mi ostatnio jakieś
walki z cyklopami. No wiec upatrzyłem sobie twojego czarnego towarzysza
po czym stworzyłem cyklopa. Mieli trochę powalczyć a, że ty się
dołączyłaś to poszło tylko na moja korzyść. Ale jak zobaczyłem, że
chcecie zbadać sprawę tych moich kolejnych cyklopów, bo one też były
stworzone przeze mnie. Miałam w tedy nadzieje, że powalczycie, ale nie.
Dlatego wymyśliłem coś innego… Chodźcie za mną- skończył bóg wojny i
ruszył w głąb korytarza. Spojrzałam na Ays’a. Basior wyglądał jak by był
ciekawy całej sprawy, więc ja westchnęłam tylko i zaczęłam iść za
Tatakim, a Aysuke za mną.
Korytarz nie wyglądał na jedno z przyjemniejszych miejsc. Z ścian
spadało od czasu do czasu trochę ziemi, natrafialiśmy na kałuże błota, a
to wszystko przyozdabiały jeszcze dziwne okrzyki. Przyprawiały mnie o
dreszcze. Kontem okna spojrzałam na Ays’a. Basior delikatnie i powoli
stąpał po ziemi, tak, że jego łapy wyglądały jak by ktoś go uczył wiele
lat chodzić z gracją, a głowę trzymał wysoko i pewnie jak odważny
poszukiwacz skarbów który właśnie przechodzi jednym z korytarzy które
znajdowały się w Kopalni Króla Salomona. Oczy rozglądały się na boki w
poszukiwaniu czegoś co by mogły obadać, lecz za każdym razem szybko
wracały na swoje miejsce, bo korytarz nie dawał szczególnie ciekawych
rzeczy do obejrzenia. Na szyi za to jego klejnot błyskał delikatnie.
Westchnęłam po czym wbiłam wzrok w ziemię i zaczęłam nucić jedną w moich
ulubionych melodii.
- Dotarliśmy moi wojo… przyjaciele- wyrwał mnie z marzycielskiego stanu
głos Tatakiego. Chwila… Czemu się poprawił? Co chciał powiedzieć? Coś mi
tu nie pasuje. Coraz większe mam podejrzenia niecnego planu ze strony
boga wojny.
- A tak właściwie to gdzie dotarliśmy, jeśli można wiedzieć?- powiedział Aysuke i wyszczerzył w uśmiech kły.
- Nie szczerz się tak. A co do tego gdzie jesteśmy to zaraz zobaczycie…-
powiedział zimno Tataki i się zatrzymał patrząc przed siebie. Ja i mój
towarzysz zrobiliśmy to samo. Dostrzegliśmy pochodnie które oświetlały
jakieś duże pomieszczenie. Teraz jeszcze bardziej dało się słychać
dziwne krzyki.
- No, zapraszam!- krzykną bóg po czym wszedł do pomieszczenia. Na końcu był spadek
więc po chwili go nie widzieliśmy już basiora. Pokazałam łbem na
pomieszczenie po czym popatrzyłam na Ays’a. Ten skiną głową po czym
ruszył na Tatakim. Wzięłam głęboki wdech i szłam po chwili za nim. To co
dostrzegłam, trochę mnie przeraziło. Była to arena walk. Arena walk
Tatakiego, a raczej osób jakie sobie znalazł. Na środku było ogromne
wgłębienie w ziemie wykończone na dole. To właśnie tam odbywały się
walki. Tam, na dole widać było na ziemi i na ścianach plamy krwi. Od
góry było to ogrodzone siatką, tak, by nikt z góry tam nie spadł. Wokół
była wykończona sala po której kręcili się służący Tatakiego. A wszystko
jak dostrzegłam wcześniej, przyozdabiały pochodnie. Zwróciłam wzrok na
boga wojny, który zasiadł na ogromnym skalnym tronie. Po bokach było
widać poddanych którzy trzymali na grzbietach tace z jedzeniem i piciem.
- Wyjaśnisz co to ma znaczyć…- powiedziałam i razem z Ays’em usiadłam przed patronem.
- A więc postanowiłem, że będzie moimi nowymi wojownikami którzy będą walczyć na arenie!- wykrzykną Tataki.
- Że co przepraszam bardzo?!- wstałam podburzona.
- Riki, spokojnie zaraz wszystko wyja…- zaczął Ays jednak mu przerwałam szybko.
- Spokojnie?! Znalazł się jakiś wielki pan wojny który chce zrobić z nas
swoje maskotki do walki, a ty mówisz spokojnie?! Ays, ja wiem
dżentelmenstwo i ta kultura, ale nie pozwolę by ktoś, nawet bóg sobie ze
mnie robił żarty! Już raz doświadczyłam tego jak ktoś sobie tylko mną
się bawił i nic nie było na poważnie. I teraz tak też będzie pewnie!
Wsadzi nas na arenie i weźmie hydrę do walki z nami lub dwie! O nie, nie
w życiu! Słuchaj ty bogu smrodku, nie jesteś żadnym bogiem tylko
wypierdkiem z czeluści siódmego piekła któremu się nudziło zbudował
sobie arenę pod ziemią i szuka ,,chętnych” wilków do walki. Myślisz, że
wszyscy się na to zgodzą jakich weźmiesz? Że zastraszysz mocą? O nie,
niczym nie zastraszysz bo nie jesteś bogiem tylko kimś komu się wydaje,
że może wszystko!- krzyknęłam i stanęłam pewnie przed bogiem. C-co ja
właśnie zrobiłam? Chyba miałam nie wyładowanie emocje… Chciałam się
skulić i przeprosić zaraz, ale jeśli zaczęłam to i skończę. Po chwil
słabości ułożyłam jeszcze pewnie łapy i z powagą na pyszczku spojrzałam
na Tatakiego. Czekałam na to co powie. Aysuke wstał i podszedł do mnie.
Nie zwróciłam jednak uwagi na niego tylko czekałam na boga wojny. Ten
wstał i zszedł z tronu patrząc na mnie.
<Aysuke? Wybacz, że tak bardzo emocjonalnie, ale jak pisałam zarys
opowiadania to miałam jakieś nie wyżyte emocje i zawarłam je tu by się
wyładować. Ale kto wie, może coś ciekawego z tej sytuacji rozwiniesz?
:3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz