Wadera nie dopuszczając szła za mną. Szczerze mówiąc trochę mnie
wkurzała. Gapiłem się przed siebie stawiając krok po kroku. "Mój
obowiązek... To mój obowiązek." Spojrzałem na waderę, a ta nadal szła.
Co gorsza, za mną dosłownie krok ode mnie. Co gorsza, nadal się śmiała.
Co gorsza, chciała mi pomóc.
- Jak to "twój obowiązek"- spytałem ponuro.
- Wiesz... Jako- chciała powiedzieć, ale jej przerwałem.
- Szpieg? Będziesz mnie pewnie szpiegować! - niemal krzyknąłem wkurzony.
- Nie - zaśmiała się. - jako Alfa.
- Al-fa? - powtórzyłem lekko zdziwiony, jednak nie okazując zdziwienia.
- Tak.
- Pomoc będzie zbędna. - powiedziałem.
Przyspieszyłem. Alfa jednak nie dawała za wygraną i szła dalej. W pewnym
momencie ustałem. Wadera również. Spojrzałem się na nią i ruchem głowy
kazałem siedzieć cicho. Wzruszyła ramionami i ignorując mnie i moje
słowa podeszła bliżej. Ujrzała kilka jeleni. Pokręciła głową. Znowu ta
pomoc? Ona mi kiedyś dopuści? Wątpie.
- Ja to załatwie- rzuciła.
- Kto tu jest mordercą? - spytałem ponuro.
- A kto chce ci pomóc? Zagonie, a ty jednego zabij. - pokazała łapą
pozycję i mówiła to w taki sposób jakbym polował pierwszy raz.
- Ta. Chciałaby - pomyślałem. Ignorując waderę pobiegłem przed siebie i
zabiłem jednego z jeleni. Bez wahania reszta uciekła. Ten jakimś cudem
się nadział na gałąź więc go dobiłem. Wilczyca podeszła.
- Mieliśmy!- - rzuciła, ale znów jej przerwałem.
- Nie mieliśmy tylko miałaś, ja robię po swojemu - powiedziałem i zacząłem jeść.
<Ashita?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz