Uświadomiłam sobie, że moje kłamstwo mogłoby wyjść na jaw, gdybym odmówiła Basiorowi.
- No, dobrze ale jakiś krótki dystans - odparłam, odwracając pyszczek w stronę Steve'a.
- Zależy o jakim ''krótkim'' mówisz, ale myślę, że dla takiej Wadery jak
ty rundka wokół lasu będzie idealna - Basior lekko się uśmiechną, ja
również zrobiłam to samo.
- Skoro się zgadzasz, to co powiesz na to, aby zwycięzca mógł zażyczyć sobie coś od przegranego?
- O coś konkretnego ci chodzi? - zapytałam ustawiając się obok Basiora.
- Zobaczysz, jeśli dasz mi fory i przegrasz - odpowiedział i oboje parsknęliśmy śmiechem.
Wiedziałam, że moje szanse na wygraną są bardzo nikłe, zawsze po dłuższym biegu robi mi się słabo, mam tak od kiedy pamiętam.
- To jesteś gotowa? - Steve szturchną mnie lekko w łapkę.
- Miejmy to już za sobą - uśmiechnęłam się niepewnie i ruszyliśmy przed siebie.
Z początku szło mi bardzo dobrze, cały czas biegliśmy podobnym tempem.
Jednak po jakimś czasie moje łapki zaczęły powoli odmawiać posłuszeństwa
i z minuty na minute biegłam coraz wolniej.
- Coś jest nie tak? - wykrzyknął Steve również zwalniając.
- Dobrze, wygrałeś. Nie mam już siły biec dalej... - powiedziałam łapiąc powietrze haustami.
- Może dokończymy nasz wyścig kiedy indziej? - zapytał Basior siadając obok mnie.
- Nie trzeba, wygrałeś. Skoro ustaliliśmy coś, to ja tego dotrzymam, co
chciałbyś w nagrodę? - uśmiechnęłam się lekko, a zawroty w łepku powoli
ustępowały.
<< Steve? Przepraszam, że tyle czekałeś na odpowiedz, to co sobie zażyczysz? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz