poniedziałek, 1 lutego 2016

Od Toshiro do Meredith

Zbiegłem ze wzgórza, podążając w stronę dawnej watahy Mei. Moje ciało jakby doskonale wiedziało, w którą stronę musi się udać, mimo że wspomnienia o tym zostały mi odebrane. W moich myślach pojawiały się niewyraźne strzępki obrazów z dawnych lat. Często składaliśmy potajemne wizyty w obu watahach- kiedy Mei była u mnie, za schronienie służyła nam niewielka dolinka, cała obrośnięta ciernistymi krzewami. Ileż to było roboty, żeby nikt nas nie odkrył!
Zmarszczyłem pyszczek, usiłując przypomnieć sobie, gdzie też my chroniliśmy się na terenie jej watahy. Wszystkie komórki mojego ciała krzyczały, że to bardzo niedaleko.
Odsunąłem bluszcz, który zakrywał sporą część ogromnych skał. Moim oczom ukazała się niewielka grota, dość dawno opuszczona - po podłożu walały się zeschnięte kwiaty, w kącie widać było dwa legowiska ze skóry, która wydzielała niemiłosierny odór. Na ścianach wyryte były dziwne kreski.
Czułem, jakbym był tu już niezliczoną ilość razy. Uniosłem łeb do góry, w stronę sklepienia: pokryte było nieudolnie rozsmarowaną niebieską farbą, jakby ktoś roztarł na nim chabry, czy jakieś inne niebieskie kwiaty. Na tle można też było dostrzec małe, wyryte punkciki, wyraźnie mające za zadanie imitować gwiazdy na narysowanej, nocnej kopule nieba.
Kiedy tak stałem, wpatrując się w miejsce, gdzie z całą pewnością byłem, usłyszałem płacz. Płacz Mei. Niedaleko.
Jak oparzony, wybiegłem szybko na zewnątrz. Ślizgając się na lodzie, biegłem za głosem wadery. Wyhamowałem tuż przed kolejną jaskinią, gdzie dostrzegłem sylwetkę przyjaciółki; Mei siedziała tuż pod ścianą, przykuta do niej łapami za pomocą ciężkich kajdan. Płakała.
Z trudem opanowałem targające mną emocje. Podszedłem do wadery, delikatnie szturchając ją łbem.
- Wszystko będzie dobrze- szepnąłem, podchodząc.- Jak się czujesz? Kto cię tu zabrał?
Mei uniosła łebek, po czym rozchyliła wargi, szykując się do odpowiedzi. Kiedy jednak jej wzrok spoczął u wylotu jaskini, natychmiast zamilkła. Tknięty przeczuciem, odwróciłem się, podążając za jej spojrzeniem.
Na tle śnieżnego krajobrazu dostrzegłem potężną sylwetkę basiora. Nieznajomy trzymał w pysku ogromnego jelenia, całego pokiereszowanego.
Wilk pewnie wszedł do środka, rzucając zdobycz w kąt jaskini. Dopiero teraz mogłem dokładniej przyjrzeć się samcowi: jego czarne futro było zmierzwione, zaś prawe oko miał zamknięte, biegła przez nie długa blizna, wyglądająca trochę jak maleńka błyskawica. Postura wilka również była imponująca, zdawał się być większy ode mnie o co najmniej połowę.
- Ojcze- wydusiłem jedyne słowo, jakie przyszło mi do głowy. Po prostu się pojawiło, wypchnęło z mojego gardła.
< Mei? Brak pomysłu na zakończenie, przepraszam. Zechcesz dokończyć? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT