poniedziałek, 19 czerwca 2017

Od Renesmee C.D Victora

No to kończymy zabawę. Pomyślałam z satysfakcją. Mina, jaką przyjęłam, równie dobrze pasowała by do cichego zabójcy...na przykład nie jakiej Valii, lub jak to woli Atroi. Astoriunia, Astriś, Astorcia, tfu, tfu! Samo to imię wywołuje wymioty a co dopiero zdrobnienie...Ble...Jak ta beznadziejna przygoda się zakończy będę musiała umyć usta...oczy, uszy...wszystko? Jakim prawem przyjęła moją postać a mnie samą zmieniła w samą siebie?! I jeszcze jakby było mało została "Panną Słodką" w różowym futerku. Aj...to się porobiło. Ale nie, nie. Będzie dobrze! Będzie bardzo dobrze, tak. A wszystko dzięki Ashi i jej magicznym łapką oraz zdolnościom kucharskim. Ta malutka buteleczka z eliksirem to moja nadzieje. moja deseczka ratunku, która odkręci wszystko.
Stanęłam w krzakach. Stąd było widać idealnie Victora i to...to coś...Niby niewinnie się przyniosła do basiora. Ten jednak trzymał ją na dystans, jak zwykle był niewiarygodnie mądry w tym działaniu i tym co mówił. Hm...ciekawe co, i ile musiał by wypić żeby przestać być tak trzeźwym? Adidas by wiedział...Potrząsnęłam głową. Teraz nie czas na rozmyślanie. Muszę wprowadzić mój plan w życie. Wciągnęłam powietrze. Będzie dobrze. Uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiem. Niech Valia wie, że też mogę być urocza. I tu może podkreślmy - być, nie udawać.
- Hejka, co u was?
- Renesmee?- powiedzieli chórkiem
- A no, któż by inny. Chyba że mam nazwać się Valia. Wiecie...znałam kiedyś taką brzydką Valię... Ma teraz tyle lat co ja i nie za radnego braciszka. Sama nawet nie umiała kiwnąć palem bez tatusia! Ah, jaka to była udana rodzinka! Zostawili ją i poszli w świat...a wtedy z nudów porwali se jakąś wadere którą zabili! Boooo
- Coo?- zamrugał Vici, całkiem zdezorientowany
- Pff, wcale nie była brzydka! Ma piękne kasztanowe futerko i urocze złote włosy. A tata wcale jej nie porzucił on tam wróci!
 -Och, kochana przestano patrzeć się w wodę! Przecież opisujesz mnie. No bo przecież Valia wygląda zupełnie inaczej, nieprawdaż?
Widziałam jak jej szczęka się zaciska. Jeszcze chwila i wybuchnie. A biedny Victor szukał wody...której nie było. Zawsze coś powiem nad czym się wszyscy zastanawiają...cóż...
- Ojejku...ale tu gorąco. Napiłabym się...- oczy wadery się rozszerzyły. Doskonale wiedziała co zrobię- Victoś, patrz jaki pyszny sok mam! Ha ha...choć to może być trudna...ale w takim towarzystwie nic mi się nie stanie
Jego oczy również się rozszerzyły. Obydwoje stali jak wmurowani czekając, co się stanie, gdy skończę pić zawartość butelki...Co prawda nie była najsmaczniejsza, jednak wypiłam do dna. I...coś się stało. Obydwoje rzucili się w moją stronę. Poczułam że upadam. Victor stanął nad mną i spojrzał w moje oczy. W jego oczach moje były...niebieskie? To byłam prawdziwa ja. Tyle że prawdziwa ja zamknęła oczy i została ciemność. Właśnie teraz gdy mój partner ( może jednak były?) cierpiał z bólu, który zadawała mu "panna słodka"...

< Vici? Zadzwoń po mnie jak będzie trzeba zabić Astorie. Zrobię to z wielką przyjemnością :) muhaha, i teraz mi uwierz! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT