sobota, 24 czerwca 2017

Od Lelou do Karo

Nieco zawstydzony reakcją mamy na widok mój i Karo, usiłowałem jakoś zebrać myśli, ale atmosfera za bardzo w tym nie pomagała. Wilczyca obok mnie zdawała się być równie zmieszana, jak ja, mama patrzyła na nas oboje wyraźnie zachwycona, a tata... cóż, tata, jak to było do przewidzenia, ze znaczącym, szerokim uśmiechem obserwował całą tę scenę.
- W watasze pojawił się intruz- wydusiła w końcu moja przyjaciółka.
- Kyria z Dworu Zapomnienia- dodałem.- Porcelanowe zombie.
Rodzice drgnęli, wyraźnie zaniepokojeni, po czym wznieśli wzrok w górę, ku koronom drzew. Dopiero teraz dostrzegli, że miast zieleni liści i chropowatych, ciemnych pni, mają przed sobą obraz nierzeczywisty, jakby wyjęty ze snu. Jakby nadmorski wiatr zabrał barwy zewsząd i umknął gdzieś hen, daleko za horyzont. Nie słychać było zewu lasu, szumu liści - tylko fale rozbijające się o brzeg i krzyki mew. Pomimo intensywnego zapachu soli, jaki zwykł być w pobliżu morza, zazwyczaj czułem też delikatną woń mokrej gleby z lasu. Teraz już jej zabrakło.
Uśmiech mamy znikł jak zdmuchnięty. Rozszerzyła szeroko oczy, a sierść na jej karku zjeżyła się. Najwyraźniej doskonale wiedziała, o kim takim mowa.
- Powiadomiliście już kogoś?- zapytał tata, patrząc na nas czujnie, również zaniepokojony.
- Tak, Mavis i Vincenta, mają zebrać wojowników. I Nami, zabrała szczeniaki do bezpiecznej kryjówki. Wie też Victor.
Mama najwyraźniej intensywnie nad czymś myślała i sprawiała wrażenie, jakby moje słowa ledwo co do niej dotarły. Dopiero po chwili lekko potaknęła, jakby się tego spodziewała.
- Dobrze- mruknęła, biorąc głęboki wdech.- Ja z Zuko już tam biegniemy, pomożemy Mavi i Vinowi, trzeba zabrać jak najwięcej zdolnych do walki. Wam zostawiam sprawę bezpieczeństwa reszty. Udajcie się do Jax'a, on ma prawdopodobnie największą wiedzę o kryjówkach na tym terenie. jeśli go nie znajdziecie, nie traćcie czasu i lokujcie wszystkich gdzie tylko się da. Pod naszą jaskinią też jest zejście, zmieści się tam około dwudziestu wilków, trzydzieści, jeśli się ścisną porządnie. Kilku odeślijcie, by razem z Nami pilnowali szczeniąt. Jasne?
- Tak- odparliśmy równocześnie z Karo. Mama z tatą, nie tracąc ani chwili, ruszyli biegiem w stronę watahy. Ja natomiast chwyciłem waderę, po czym wzbiliśmy się w powietrze, wyprzedając moich rodziców. Poczułem ukłucie strachu, kiedy minęliśmy ścianę drzew. Nie chciałem widzieć lasu, który wyglądał, jakby umarł, całkowicie okradziony z barw, z zapachu, dźwięku, swojej tożsamości. A co się stało ze wszystkimi istotami, które akurat w nim były? Co, jeśli ich też dotknęła ta klątwa?
- Znowu kogoś szukamy, huh...- mruknąłem, uważnie przypatrując się okolicy. Tutaj raczej mogliśmy polegać tylko na szczęściu.
- Na coś możemy się przynajmniej przydać- odparła Karo, ale nie wyczułem w jej głosie zbyt wiele przekonania.
Każdy kolejny zakręt czy pagórek przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Miałem wrażenie, że za każdym kolejnym pniem czeka Kyria, gotowa uderzyć z pełną mocą, gdy tylko nas ujrzy. Ale las był spokojny. Zdecydowanie zbyt spokojny.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT