piątek, 9 czerwca 2017

Od Renesmee C.D. Victora

Patronie mój, trzymaj mnie! Nie wytrzymam z nim! Nerwy mi zaraz puszczą... I teraz wybierz, zostać z tym pomylonym basiorem czy iść dokopać księciuniowi... Ach, i jeszcze przydało by sie znaleźć miksturę która...ym...przywróci mi normalny wygląd? O ile jest to możliwe...Pff, zawsze cis musi się posypać. Chyba że...
-Skoro tak patrzysz na sprawę...To po prostu fajny sobie trochę czasu. Może znajdziesz se kogoś lepszego niż ja. Tak będzie lepiej. Pozwól teraz że zamiennie słowo z Valią, to znaczy z jaśnie Astorią- przewróciłam oczami.
Odeszłam zostawiając go samego.
-Hej śliczna
-Ach...Czyli ten niedołęga nie potrafił cie zatrzymać w domu...Do przewidzenia... On zawsze był słaby. Ja taka nie jestem. Zabijał szybko i boleśnie- uśmiechnęła się, zapewne pomyślała o czymś przyjemnym. Przyjemnym, ale tylko dla niej.- Ja w przeciwieństwie do tego cymbała skończę to co zaczął tata. Ale pierw zabije twojego kochasia.
-Tego idiotę?! Ach, bierz go sobie. Jest mi zupełnie niepotrzebny! -odparłam obojętnie- Między nami koniec.
Wadera zamrugała nie rozumiejąc co się dzieje. Tak jak myślałam pokrzyżowało jej to plany. Jedyną osobą jaka jej pozostała do zabicia by się na mnie zemścić to byłam ja, bo o dziewczynach nic nie wiedziała. A przynajmniej taką miałam nadzieje... Valia wstała. I radosnym krokiem podreptała do Victora. Basior uniusł brwi nie rozumiejąc o czym rozmawiałyśmy. Ja tylko uśmiechnęłam się przekornie i poszłam w swoją stronę. Tak naprawdę zamierzałam śledzić ich. Każdy ich ruch, każde mrugnięcie, każde poruszenie klatki piersiowej. Jednak najpierw muszę wrócić do normalnej postaci. Najlepiej na oczach Victora. A to zagranie da mi jedynie odrobinę czasu.
******
Wpadłam jak burza do biblioteki. Zaklęcia, zaklęcia, zaklęcia...Dla czego nie ma tu jakiś literek albo wskazówek gdzie czego szukać... Jest! Mam! Ale chwila...Zaklęcia?! Raczej mikstur muszę szukać!
Biegałam jak opętana. Dobrze że byłam tam sama, inaczej dostałabym ksywkę Pomylona, albo coś w tym stylu.
"Cooo? (Znów chińczyk wala na obiad) Ile ja tych składników tu mam uzbierać?! -myślałam czytając odpowiedni przepis- Kto tu...Ann? Ashi? Riki? Mavis? Trza przepytać sąsiadów...W tym stanie? Odpada! Jestem zmuszona wykraść coś nieco... Przecież płetwy księżycowego tuńczyka nie zdobędę tak szybko! Księżcowy tuńczyk! Co to w ogóle jest!
***jakieś pół dnia później***
Zmotywowana usidłam pod drzewem. Zajrzałam do torby i na przepis. Mamy wszystko. Teraz wystarczy...ym...Połączyć to? W garnku? Kociołku? Nieee, tak się nie da! Potrzebuje pomocy! Mam nadzieje że Ashita zrozumie to Wszystko dość szybko. I będzie się na tym znać. Ruszyłam więc dalej do jaskini alfy.
-Ashi! Jak dobrze że jesteś! Potrzebuje twojej pomocy. j ej mina mówiła "Boże, to duch!". Westchnęłam.- To ja, Renesmee...Usiądź bo teraz opowiem ci dłuuugą historię...
Kolejna cenna godzina uciekła zanim się dogadałyśmy. Ashi podjęła się zrobienia odpowiedniej mikstury dla mnie, a ja miałam śledzić Victora i Valle. W sumie, czemu alfa nie wytłumaczy mu skąd kwa praktykantka jest dlaczego nic o niej nie wie? Może dlatego że uzna iż pewna waderka z imieniem na R otruła ją, lub szantażowała? Opcji było wiele. Gdyby każdą napisać innym kolorem powstałaby bardo bogata i wyjątkowa tęcza o wielu barwach. Ale nie myślmy o tęczy! Pomyślny gdzie teraz mogą być nasi medycy...lub medyk i psychopatka.

< Vici? Wena zdycha z gorąca >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT