wtorek, 27 czerwca 2017

Od Lelou do Karo

Nie powiem, zaskoczyła mnie wiedza Karo o kryjówkach na ternie watahy - tym bardziej, że, jak do tj pory, uważałem się za ich znawcę. Teraz jednak moja pewność siebie stopniała, zdmuchnięta jak słaby płomyk na źdźble trawy. O ilu rzeczach jeszcze mogłem nie wiedzieć...?
- Zajęte- uśmiechnął się dotąd poszukiwany przez nas Jax. Kolejne zdziwienie - nawet w najśmielszym planie nie oczekiwałem, że tak szybko uda nam się odnaleźć miejsce pobytu basiora. Ten, w wyraźnie dobrym humorze, otaksował naszą dwójkę, zapewne usiłując odgadnąć powód naszej wizyty.- Co was tu sprowadza? Chcecie coś może wysadzić?
Jakaś część mnie podsunęła obraz wybuchając Kyrii i przyznałem w myślach wilkowi rację. Miałem jednak paskudne przerzucie, że to kompletnie nierealna wizja. Potrzeba byłoby chyba tony szczęścia i samurajskich umiejętności, by to wypaliło. Zaraz znowu stwierdziłem, że z zapędami Karo do kamikadze, wszystko jest możliwe, ale prędzej cały śnieg Lodowej Krainy wyparuje, niż ja pozwolę waderze na tego typu akcje.
- Uznajmy to za plan Z- zaproponowałem.- Mamy problem.
Dopiero teraz basior wyszedł z kryjówki, ogarniając wzrokiem nowy, porcelanowy krajobraz lasu. Natychmiast spoważniał i rzucił nam pytające spojrzenie.
- Wataha została zaatakowana przez Kyrię z Dworu Zapomnienia- wyjaśniłem naprędce.
- Porcelanowe zombie- uzupełniła moja przyjaciółka.- W chwili obecnej trwa zbieranie wojowników.
- Plan już został opracowany- wtrąciłem.- Mieliśmy ci przekazać, żebyś zarządzał ewakuacją.
- A dlatego, że...?- zawiesił głos. No tak, zapewne wolałby pomagać w walce - podkładając ładunki czy coś.
- Najlepiej ze wszystkich znasz kryjówki- wyjaśniłem.- Nanami ze szczeniętami są już bezpieczne. My z Karo postaramy się zebrać jak największą grupę tutaj, potem podzielimy ich na mniejsze, żeby się pomieścili. Będzie tyle miejsca.
Basior uśmiechnął się do nas, a ja nie mogłem powstrzymać myśli, że przypominał teraz nieco szczeniaka, który bawi się złapaną po raz pierwszy raz myszą. Nieco przerażające było zobaczyć to w jego wykonaniu - zazwyczaj mogło wróżyć kłopoty.
- Lelouch, spokojna twoja rozczochrana- zaśmiał się.- Tam na dole mamy dwa razy tyle przestrzeni, wal wszystkich jak leci.
W tym samym momencie, w naszą stronę przybiegła biała, puchata kulka, w której to rozpoznałem towarzysza mamy - Lulu. Yujin zapiszczał i wskazał łapką przed siebie. Nie wiem, jakim cudem, ale maluch jakimś cudem zdołał zebrać niemal połowę watahy - w głównej mierze wilki zajmujące się profesjami medycznymi czy będące nauczycielami - wszyscy, którzy nie czuli się zbyt dobrze w walce. Zaraz ruszył w przeciwnym kierunku, najwyraźniej kontynuując misję daną od mamy.
- No, to teraz tylko znaleźć resztę- uznałem.- Jax, jak tylko ze wszystkim skończysz, pomóż mamie, trzeba jakoś zabezpieczyć teren watahy.
- A ty myślisz, że na co ja czekam?- wyszczerzył się.
Pokręciłem łbem, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Następnie spojrzałem na Karo.
- Gotowa?- zapytałem.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT