czwartek, 29 czerwca 2017

Od Karo cd Lelou

Spojrzałam na basiora, uśmiechając się.
— Zawsze jestem gotowa — powiedziałam, jakby przypominając mu oczywisty fakt. Lelou jedynie skinął głową
Ruszyliśmy do akcji.
Nie będę się teraz rozczulać, jak przebiegała ewakuacja, zajęła ona bowiem dość sporo czasu i aż dziw, że Kyria wówczas nie zaatakowała. Muszę przyznać, że “nowa” odsłona lasu w ogóle mi się nie podobała. Brakowało mi delikatnego szumu liści, czy wszechobecnej, kojącej zieleni. Las zdawał się teraz być sztucznym wytworem. Rękodziełem, które ktoś stworzył na sklepowe wystawy. Czymś, co ma po prostu ładnie wyglądać, nie mieć duszy. Wcześniej przyjazne, domowe miejsce stało się istnym polem minowym i w żaden sposób nie dało się tego ukryć. Niemalże każdy sypał pytaniami.
“Co z liśćmi?”
“Co się dzieje?”
“Czemu wszędzie jest biało?”
Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam, co robić. Jeśli były one kierowane do mnie, mruczał zazwyczaj coś, że to tylko chwilowy stan, że postaramy się odbić las. Sama nie wiem, czy byłam tego w stu procentach pewna, starałam się jednak robić wrażenie, jakby serio tak było. Nie mogliśmy wszczynać paniki, pod żadnym pozorem. Większość wilków bez problemu ścisnęło się w naszej saperskiej kryjówce. Niektórzy byli ukryci pod jaskinią Ashity i Zuko. Paru miało swoją kryjówkę w bibliotece, czy kolejnym podziemnym zakątku, spowodowanym zabawą materiałami wybuchowymi. Każda kryjówka posiadała także swojego wartownika, chociaż i ten oczywiście był w ukryciu. Można powiedzieć, że wszystko przebiegało zgodnie z planem i przez jakiś czas faktycznie tak było. Przez czas, doputy wracając do reszty, aby włączyć się do strategii bojowej nie usłyszeliśmy wraz z Lelou śmiechu. Głośnego, nad wyraz pewnego siebie śmiechu. Dźwięk przebiegał między chłodnymi, szklanymi drzewami tak zgrabnie, że ciężko było określić, jak daleko znajduje się jego właścicielka. Najpierw cienie, potem porcelana, co jeszcze skrywa? Ze zdumieniem odkryłam, że wcale nie chcę się o tym przekonywać. Nie. Jedyne, czego pragnęłam, słysząc ten okropny śmiech, to się jej pozbyć. Pozbyć się i nie musieć słyszeć tego durnego głosu, widzieć oszklonych drzew, słuchać pytań innych wilków, co się dzieje i czy coś zagraża ich rodzinom. Instynkt przygody wyłączył się zupełnie, zastąpiony irytacją, a nawet nutką strachu. Spojrzałam na basiora, jakby szukając czegoś w jego mimice. Z początku, samej ciężko było mi określić, czego. Kiedy jednak to odnalazłam, zrozumiałam. Lelou czuł to samo, a przynajmniej tak mi się zdawało, patrząc wówczas na niego. Również był tym zmęczony. Również się bał.Najwidoczniej oboje pamiętaliśmy poprzednie starcie i wiedzieliśmy, że skończyły się żarty. Wróciła, o wiele silniejsza, niż wcześniej. A co najgorsze, nie byliśmy teraz z nią sami. Wtargnęła na nasz teren i była zagrożeniem dla naszych.
Zauważyłam jednak, że tym razem nie to końca to kierowało mnie w myślach, że trzeba się jej pozbyć. Wtedy, wraz z towarzyszem chcieliśmy, aby nie dostała się na teren watahy. Teraz.. Teraz obawiałam się także, że skrzywdzi basiora. Ojciec był bezpieczny, mamy dawno nie widziałam na naszych terenach, a siostry i Shiori gdzieś wybrnęły. O Mavi ciężko było się martwić, znając ją doskonale sobie poradzi. Wiedziałam, że Lelou również jest zaprawiony. A mimo to bałam się, że właśnie jemu się coś przytrafi. Owa troska, słysząc śmiech lalki, zbierała się we mnie z chwili na chwilę. Staliśmy oboje, z uszami wzniesionymi w górę, gotowi na atak. Przez moment przeszło mi przez myśl, że może Barbie już zaatakowała i dlatego właśnie się śmieje. Okazało się jednak, że nie. Po chwili była tuż przy nas, szczerząc się dziwnie. Zdałam sobie wówczas sprawę, że nie ustaliliśmy żadnego sygnału, albo przynajmniej naszej dwójki nie było, podczas ustalania jakiegoś. Nie wiele myśląc, wydałam z siebie wycie. Krótkie, lecz donośne. Zupełnie, jakbym wołała “tutaj!”.
— I pomyśleć, że trafiłam akurat na was — kobieta uśmiechnęła się — tak długo czekałam na chwilę, gdy w końcu zregeneruję się wystarczająco, aby sprawić wam rewanż.
— Cokolwiek planujesz, nie uda Ci się, starucho — warknął Lelou. Na twarzy Barbie zjawiła się kpina.
— Świetnie — powiedziała tak, jakby tylko na to czekała— tańczmy, zatem.
— Tylko nie narzucaj tempa walca — oznajmiłam. Poczułam nagły przypływ determinacji.
~ Nie jestem pewna, czy nazywanie jej staruszką i podjudzanie jej to najlepsiejszy pomysł — szepnęła ostrzegawczo Molly. Miała rację, pokusa była jednak zbyt silna. Kuria ruszyła ku nam, tym razem nie tworząc żadnych istot. Wytworzyłam wokół siebie kawałki szkła, strzelając w nią. Lelou zaś urzeczywistnił swój dziób i szpony, gotowy na atak. Kyria zaatakowała z góry, basior jednak stanął wyprostowany, uderzając ją ptasim otworem gębowym. Natarła z lewej, ja jednak wystrzeliłam w jej kierunku vectorem. Wymiana ciosów ciągnęła się raz po raz, dłuższą chwilę, do momentu, kiedy dostrzegłam biały połysk w jej dłoni, gdy kierowała się na Lelou. Nie miałam pojęcia, co planowała, nie zamierzałam się jednak przekonywać. Rozpuściłam się w powietrzu, aby zmaterializować się tuż przed basiorem. Chciałam wybełkotać jakieś przeprosiny wiedząc, co wilk o tym myśli, zrezygnowałam jednak pod wpływem nagłego szoku, gdy kobieta prawdopodobnie już się usunęła, a kula uderzyła moje czoło. Spuściłam łeb, pod wpływem bólu, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje.
— Karo?! — usłyszałam za sobą basiora. Ruch koło mnie zasugerował, że wilk przemieścił się po chwili, stając obok. — Karo, co Ci zrobiła?
Ból po chwili ustał, a ja spróbowałam otworzyć oczy. I wtedy zrozumiałam, ze zdumieniem, co Barbie uskuteczniła.
Nic nie widziałam. Zupełnie. Dotknęłam łapą miejsca, w którym powinny znajdować się moje oczy i wyczułam pod nią szkło. Zaklęłam, zupełnie już pojmując, na czym polegał atak kobiety. Moje oczy pokrywała zastygnięta porcelana. Byłam ślepa.
— Takim sposobem kończę twoją zuchwałość — zaśmiała się — ale nie martw się, oszczędziłam Ci szkaradnego wyglądu. To, co zabrałam, w zupełności wystarczy.
— Nie żałuję — prychnęłam, zgodnie z prawdą, jednak chcąc zrobić krok pokazując jej, jak bardzo mnie to nie obchodzi, co już nie do końca było prawdą, potknęłam się o kamień, padając jak długa na ziemię.
— Dopiero zaczniesz — Miałam wrażenie, że Kyria znowu się uśmiecha. Nie. Byłam pewna, że się uśmiecha.
Podniosłam się, warcząc, wiedziałam jednak, że po części miała rację.
Nie widząc jej, nie byłam zdolna do walki.
— Karo, Lelou! — za nami usłyszałam znajomy głos, chociaż przez oszołomienie trudno było go przypasować do konkretnej osoby. Wiedziałam po prostu, że już go słyszałam. Mogło to oznaczać tylko tyle, że nasi zaraz dotrą na miejsce.
— Przepraszam — szepnęłam, chociaż nie byłam pewna, czy kieruję te słowa do basiora.
— Koniec przerwy na pogaduchy — rzuciła Kyria — zaczynamy rundę drugą.

<Lelou? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT