niedziela, 11 grudnia 2016

Od Victora CD Lia

Przyglądałem się strzałom, obserwując ich połysk odbijający się od światła dziennego. W ogóle nie podobały mi się prognozy, jakie snuła wadera, tym bardziej, że walka z jedną winegrą była już dość wyczerpująca.
Poza tym-przyznam się bez bicia-pierwszy raz w swoim długim życiu widzę łuk. Ale jak to mówią:
Jak dają, to bierz. Jak biją, to uciekaj.
Byłem niemal pewny, że przy odrobinie wkładu jakoś uda mi się ogarnąć strzelnictwo. Ot nowe wyzwanie. Spojrzałem na Toshiro, który również patrzył w moim kierunku. Zaszło między nami krótkie, ale porozumiewawcze milczenie. Po czym oboje skinęliśmy głową.
Trzeba powiadomić Ash.
Nie była to pierwsza sytuacja, w której wiedziałem, iż na watahę szykuje się najazd. Co prawda, dalekie kilometry dni i nocy dzieliły mnie od tego dnia, kiedy wraz z Res pobiegliśmy na audiencję u Ashity, aby opowiedzieć jej o wizji mojej przyszłej partnerki, acz poczułem, jak zalewa mnie fala wspomnień z owego pojedynku. Byłem wtedy jeszcze świeżakiem, pogrążonym w melancholii po utracie Maril. Uderzyła we mnie ta chwila na moście, gdy przejąłem na siebie część obrażeń naszej przywódczyni, i przyznam, że jeśli zaszłaby taka konieczność, gotów byłbym, aby zrobić to jeszcze raz, perspektywa kolejnego oblężenia napawała mnie jednak o wiele większą niepewnością niż wcześniej. Wtedy byłem samotnym wilkiem, chcącym się zaaklimatyzować, i walczącym o względy pięknej znajomej. Teraz byłem ojcem i czułem potrzebę pielęgnacji chociaż dwóch pociech, które mi zostały. Nie wątpiłem, że Karo i Mortem umieją się obronić, acz znałem też w pewnym sensie ich słabość, odziedziczoną zresztą po mnie. One nigdy nie pojmą, że czasem należy się wycofać. Tak samo jak ja nie pojmę, gdzie zniknęła moja radosna Tami i czarująca Res. Życie bywa okrutne.
-Jestem pod wrażeniem twojego asortymentu, moja droga-Zwróciłem się do Lii, po wstrzymując swój myślotok i wszechobecne milczenie. Nie zwracałem na to dotychczas uwagi, ale w chwili naszej ciszy dało się słyszeć szum najwyżej położonych liści drzew. Dźwięk ten po części mnie irytował, nie należał bowiem do łatwych w wychwyceniu. Wytwarzał w powietrzu wokół nas podejrzane napięcie, co też sprawiało, że nie chciałem go dłużej słuchać. -Acz uważam, że powinniśmy jak najszybciej powiadomić Alfę. Sami w żadnym wypadku nie będziemy w stanie powstrzymać Winegr, nawet wyposażeni w twoją broń. Jeśli naprawdę chcemy stanąć do obrony, potrzebujemy Ann, Riki, oraz znacznej części naszej armii. No, i oczywiście, medyków.
-Przecież tutaj stoisz, jeden nam wystarczy.-Prychnęła wadera, wpatrując się wyczekująco w Toshiro.
-Zgadzam się z Victorem.-Odparł basior, prostując się.-Musimy zawiadomić nasze siły zbrojne, a jako gamma jestem wręcz zobowiązany do powiadomienia o wszystkim Ashity i Zuka. Zawracamy do watahy.
-Ej, no co wy..-Powiedziała, patrząc na nas. Mruknęła coś pod nosem, widząc nasze miny, po czym dodała. -Świetnie. Chodźmy, i nie marnujmy tutaj więcej czasu.-Po czym dumnie ruszyła do przodu, a my za nią. Wpatrywałem na niebie Arshii, aby ta mogła przekazać wiadomość, kiedy jednak jej nie dostrzegłem wysłałem w kierunku naszej przywódczyni jedno, krótkie słowo.
“Winegra”.
W tym samym momencie coś zaszeleściło w krzakach.
 
<Przepraszam za moją zwłokę. Lia, Toshiro, może Ash? Albo sponsor szelestu? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT