niedziela, 11 grudnia 2016

Od Nevry

Jak co rano wybrałem się na teren łowców, aby pogadać o dzisiejszym polowaniu i tym, kto właściwie będzie brał w nim udział. Chłód tego poranka był wręcz uderzający, a ostatki liści ledwo utrzymywały się na drzewach. Nie przeszkadzało to jednak grupce szczeniąt w wesołym, ale nad wyraz głośnym bieganiem w kółko, goniąc siebie nawzajem i pokrzykując coś. Co po niektóre z nich kojarzyłem, gdyż nauczyciele łowiectwa raz po raz zapraszali łowców na warsztaty z młodymi. Była to dla mnie okazja, aby trochę przyjrzeć się potomstwu moich kolegów i koleżanek. Dostrzegłem dla przykładu, że Amnezja posturą przypominała swojego ojca, Milo, acz umaszczeniem podobna była do matki, Izis. U jej brata, Simona, sytuacja miała się zupełnie na odwrót: posturą przypominał matkę, kolor jego futra jednak odpowiadał kolorowi futra ojca. Przywitałem się miło z gromadką, aby następnie ruszyć dalej. Kiedy jednak dotarłem na miejsce, w powietrzu wisiało dziwne napięcie. Wilki spoglądały na siebie jeden przez drugiego, niechętnie. Podbiegłem do Tiamo, pragnąc się czegoś dowiedzieć.
-Hej.-Mruknąłem na powitanie.-Co się dzieje?-Basior spojrzał na mnie wielkimi oczami, jakbym urwał się z innej planety. Właściwie, po części tak było, no nie?
-Nie wiesz? Nie możemy zlokalizować ŻADNEJ zwierzyny od wczorajszego wieczoru. Zuko wysłał kilku naszych związkowców w promieniu najbliższego kilometra, ale poza nami, nie ma tu żywej duszy.-Zakląłem cicho, słysząc to.
-To przecież niemożliwe!-Warknąłem, patrząc wokół. Nie, żebym był samolubny, ale ja muszę coś zjeść, nim mi odbije i zacznę patrzeć na moich pobratymców jak na chodzące steki. W głowie zabrzmiał mi paranoiczny dźwięk drugiego serca.
A kysz, nędzny mięsny klocku.-Pomyślałem wrogo, uciszając jego bicie w mojej piersi. Nie pozwolę mu przejąć kontroli.
-Uwierz mi, nie Ty jeden tak uważasz. W każdym razie wygląda, że mamy wolne. Nie wiem, jak Ciebie, ale mnie to specjalnie nie ekscytuje.-Z tymi słowami odszedł w swoim kierunku. Prychnąłem z irytacją. Nie może nie być żadnej zwierzyny! To przecież niemożliwe, do diaska! Ruszyłem w głąb stardust forest, nasłuchując uważnie, słyszałem jednak jedynie wilcze kroki. Dlaczego dopiero teraz zwraca to moją uwagę? Przecież rano również nie widziałem chociażby ptaka! Wbrew własnej woli poczułem, jak ślina napływa mi do ust, kiedy usłyszałem ruch za sobą. Połknąłem ją jednak i odwróciłem w stronę postaci, która za mną szła. Słuch nie zawiódł mnie, był to wilk.
Choliwka, byłem sam z innym wilkiem i bez śniadania. To nie może się dobrze skończyć.
-Hej, kojarzę Cię.-Zagadała postać z uśmiechem.-Jesteś ten od kanibali?
-To niestety ja.-Przytaknąłem, niepewnie obserwując puls na szyi rozmówcy. Kiedy się jednak na tym przyłapałem przeniosłem wzrok wprost na jego oczy. O dziwo słysząc moje potwierdzenie przedstawiciel mojego gatunku nie uciekł. Z drugiej strony, po cóż uciekać przed członkiem własnej watahy?
<Tak, znowu nawijam o jedzeniu. Ale mam nadzieję, że pan/pani ktosiek zechce się przyłączyć do poszukiwań? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT