Paraliż. To znaczy, że są w pobliżu szkielety. Zaczęłam gwizdać
- Czy ty... gwizdasz? - spytał Victor
- Tak. A co? - spytałam. Po chwili w drzewach koło lasu wyłoniły się cielska szkieletów. Okropne łyse pały
- Co to do cho.lery? - spytał Toshiro
- ta wiedźma wezwała szkielety. - mruknął Konir a po chwili dodał. - Szybkie jak cho.lera.
- Gwizdaniem?
- Specjalnym stylem. - Powiedziałam, a Victor obrócił głowę.
- EJ! Ja mogę sie ruszać.
- Gwizdaniem?
- Specjalnym stylem. - Powiedziałam, a Victor obrócił głowę.
- EJ! Ja mogę sie ruszać.
- No widzisz. Najlepsze na zaklęcia martwych są martwi a teraz.... W
NOGI! - wrzasnęłam. Nikomu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wszyscy
zaczęli uciekać w przeciwną stronę do szkieletów. Tych umarłych nie
można zabić. Jak już to ogłuszyć. Są bardzo szybkie. Biegają jakieś 120
km na godzinę a tylko ja mam skrzydła. Jeden z umarłych był tuż przy
Victorze. Zawróciłam, chwyciłam Victora w łapy i przeniosłam jakieś 80 m
dalej po czym wylądowałam na ziemi i biegłam z innymi. Myślałam, że ten
pościg nigdy się nie skończy ale... myliłam się. Trafiliśmy na ślepy
zaułek. Popatrzyłam z przestrachem na urwisko. Odwróciłam się tyłem do
skały i najeżyłam. Reszta uczyniła tak samo. Po paru sekundach dobiegły
do nas szkielety. Najpierw wydały z siebie bezgłośne warczenie potem
jeden z nich popatrzył na mnie ( Jeśli wogóle może patrzeć skoro nie ma
oczu ) Swoimi pustymi oczodołami. Po chwili nachylił się i skoczył na
mnie ale w połowie drogi powaliła go na ziemię czarno-biała wadera przez
którą szkieletowe kości rozprysły się na wszystkie strony. Drugiego
przetarmosiła a resztę gdzieś wywiało.
- Dzięki Raksza. - mruknął Toshiro podchodząc do wadery o imieniu Raksza.
- nie ma za co.... mogę wiedzieć co to było i co to tu robiło?
- To było coś o nazwie szkielet i zaraz tu nam wszystkim przypier*oli
jeśli zaraz stąd nie zwiejemy -Mruknął Konir patrząc na kości szkieletu
które lekko sie ruszały. Najwyraźniej zbierając się z powrotem w pełny
szkielet.
- Dobra.... chyba... a raczej na pewno trza już iść... - mruknęłam patrząc z przestrachem na kości.
- Ej... ciebie z kądś znam... - powiedziała Raksza lustrując mnie
wzrokiem. - W przeciwnieństwe do tego czarnego. - tu wskazała na Konira
- Ja to Lia, on to debil. Może być? A teraz chodźmy z tond bo zaraz
zostaniemy podziurkowani. - Mruknęłam i popatrzyłam znacząco na Victora.
< Victor? Może inni uczestnicy? Weny życzę! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz