niedziela, 25 grudnia 2016

Od Lelou do Karo

Kątem oka zauważyłem, jak Karo przygląda się falom obmywającym piaszczysty brzeg, mieniący się na złoto w promieniach słońca. Musiałem przyznać - było co podziwiać. Pora zmierzchu, kiedy niebo przybierało barwę szkarłatu, a chmury przypominały roztańczone, barwne baletnice, miała w sobie mnóstwo ulotnego uroku i królewskiego przepychu, ale środek dnia również miał się czym poszczycić: tafla morska, odbijająca złote błyski, mewy krążące w powietrzu, przyjemne jeszcze ciepło, miła bryza płynąca z lądu.
- Masz ochotę iść trochę bliżej morza?- wypaliłem nagle.- Trochę chyba jest za chłodno na kąpiel, ale łapy zawsze można trochę pomoczyć.
Wadera spojrzała na mnie jakby z lekkim zdziwieniem, przekrzywiając nieco łebek. Uśmiechnąłem się lekko, odwzajemniając jej spojrzenie.
- Czemu nie- uznała po chwili z cichym westchnięciem, kierując się w stronę wody. Podreptałem za nią wesoło, trącając lekko wilczycę w biegu.
- Ścigamy się!- krzyknąłem- Ahoooj!
I w tym momencie potknąłem się o kawałek drewna. Spektakularnie, z wyrazem pyska zastygłym w czymś pomiędzy przerażeniem absolutnym, ekscytacją, słówkami niecenzuralnymi, a kompletnym zaskoczeniem, ze stłumionym przez piasek odgłosem uderzenia, przejechałem kilka ładnych metrów, niesiony siłą rozpędu - aż nie zanurzyłem całego łba, karku i połowy grzbietu w słonej wodzie. Przez ten czas, kiedy to ja leżałem zagrzebany, Karo najwyraźniej w miarę spokojnie i bezkolizyjnie podeszła w moją stronę.
- I tak oto falstart został ukarany- podsumowała z lekkim rozbawieniem. Niepocieszony, wstałem powoli, wytrzepując sierść z naburmuszoną miną.
- To nie moja wina, tylko tego kijka. Nie powinien tam leżeć.
- Kłóć się z nim, nie ze mną.
- Doigrasz się, patyku!- krzyknąłem, ale zaraz zaniechałem z nim dalszej dyskusji. Spojrzałem n Karo z triumfem, jakbym znalazł złoto.
- Czyżby panienka z nim współpracowała?! A masz!- trzepnąłem przednią łapą wodę, która opryskała wilczycę.- I Ty, droga przyjaciółko, przeciwko mnie?
- Zaprzeczam podejrzeniom!- odparowała, tupiąc lekko łapką. Odskoczyłem, chcąc uniknąć zamoczenia, ale mój kark i tak został rażony.
Odskoczyłem daleko, oddalając się na bezpieczną odległość, kładąc się na przednich łapach i unosząc tylną część ciała do góry. Zaszczekałem, skacząc na Karo. Wadera upadła na miękki piach, suchy jeszcze tylko przez sekundę. Przytrzymałem łeb towarzyszki pomiędzy przednimi kończynami, patrząc na nią z góry i szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- I co teraz?- zapytałem, wprawiając ponownie ogon w ruch, machając nim niczym wahadłem w prawo i w lewo.

< Karo? Chyba czekoladę powinienem Ci dać za to, że tak długo nie odpisywałem *zły net i brakowen*, no i za to opko dziwaczne - przepraszam raz jeszcze! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT