Biegłam na oślep przed siebie. Czułam jak gorące łzy spływały po moich
policzkach. Przebiegając przez rzeczkę zatrzymałam się. Moje
odbicie...byłam tą samą złą waderą co 2 lata temu...Poczułam że tęsknie
za tymi Rozbawionymi, błękitnymi oczami. Zostały one jednak na terenie
watahy. Tam gdzie sztuczna Renesmee. Tam gdzie moje życie. Tu jestem
inna, i tu będzie inaczej. Przysięgam sobie że juz nigdy, przenigdy nie
będę mieć partnera ani dzieci. I tak pozostanie, aż do mej śmierci.
Udeżyłam z całej siły w wodę, jakby chcąc zabić tą waderę. Postać winną
wszystkiemu. Każdemu czynów i jakiego teraz dokonam k każdej myśli która
nawiedziła moją głowe. Gdy odbicie przestalo falować i znów nabrało
ostrości pokazując wstrętą zeczywistość, poczułam jeszcze większą złość.
Uderzyłam jeszcze raz ale dużo silniej. Łapa ugrzęzła mi w kamieniach
pod lodowatą wodą. Rozejrzałam się nigdzie nie było niczego co by mi
mogło pomóc. Spojrzałam w niebo mm ając nadzieje że spadnie piorun który
rypnie mnie w głowę i dobije. Jakby na moje życzenie rozpadało się.
Było mi zimno. Z góry lodowaty deszcz, w dole mroźna ciecz. Szarpnełam z
całej siły łapą. Co prawda uwolniłam się i skaleczyłam. Miało to też
inne skutki. Z pluskiem wpadłam do rwistej wody. Bezradnie poruszałam
łapami. To zdarzenie zaskoczyło mnie, nie zdążyłam nawet zaczerpnąć
powietrza. Bezwładnie przemieszczała się gdzie tylko woda mnie poniosła.
Nagle w coś uderzyłam. Była to gałąź starego drzewa. Z nijaką
satysfakcją wczołgałam się na nią. Nage usłyszałam trzask. Gałąź pękła.
Chyba uznała że to jeszcze nie mój przystanek. Pisnełam. Przed mą był
mały niegroźny wodospad...z ostrymi jak brzytwa kamieniami na końcu.
Moje myśli były głośne jak szum wody. Jedyną rzeczą, która wywołała na
moim pysku grymas przypominający uśmiech była myśl że umrę w boleściach
jakie mi się należą za oszustwo. Zamkłam oczy. Doskonale wiedziałam że
spadam. Poczułam ból jakby wbito mi nóż pomiędzy żebra. Wciąż nie
otwierałam oczu. Bałam się widoku zakrwionej wody. Chyba ciecz się
zlitowała i wyrzuciło mnie na brzeg. Tak, to był ląd. Pod łapami
poczułam piasek. Otworzyła oczy. Takie piękne miejsce by
skonać...Chciałam zobaczyć ostatnie drzewo jakie przyjdzie mi oglądać
ale zasłoniła mi je sylwetka wilka...zamkłam powieki.
<Victorku? Tęsknie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz