wtorek, 20 grudnia 2016

Od Renesmee do Victora

Biegłam na oślep przed siebie. Czułam jak gorące łzy spływały po moich policzkach. Przebiegając przez rzeczkę zatrzymałam się. Moje odbicie...byłam tą samą złą waderą co 2 lata temu...Poczułam że tęsknie za tymi Rozbawionymi, błękitnymi oczami. Zostały one jednak na terenie watahy. Tam gdzie sztuczna Renesmee. Tam gdzie moje życie. Tu jestem inna, i tu będzie inaczej. Przysięgam sobie że juz nigdy, przenigdy nie będę mieć partnera ani dzieci. I tak pozostanie, aż do mej śmierci.
Udeżyłam z całej siły w wodę, jakby chcąc zabić tą waderę. Postać winną wszystkiemu. Każdemu czynów i jakiego teraz dokonam k każdej myśli która nawiedziła moją głowe. Gdy odbicie przestalo falować i znów nabrało ostrości pokazując wstrętą zeczywistość, poczułam jeszcze większą złość. Uderzyłam jeszcze raz ale dużo silniej. Łapa ugrzęzła mi w kamieniach pod lodowatą wodą. Rozejrzałam się nigdzie nie było niczego co by mi mogło pomóc. Spojrzałam w niebo mm ając nadzieje że spadnie piorun który rypnie mnie w głowę i dobije. Jakby na moje życzenie rozpadało się. Było mi zimno. Z góry lodowaty deszcz, w dole mroźna ciecz. Szarpnełam z całej siły łapą. Co prawda uwolniłam się i skaleczyłam. Miało to też inne skutki. Z pluskiem wpadłam do rwistej wody. Bezradnie poruszałam łapami. To zdarzenie zaskoczyło mnie, nie zdążyłam nawet zaczerpnąć powietrza. Bezwładnie przemieszczała się gdzie tylko woda mnie poniosła. Nagle w coś uderzyłam. Była to gałąź starego drzewa. Z nijaką satysfakcją wczołgałam się na nią. Nage usłyszałam trzask. Gałąź pękła. Chyba uznała że to jeszcze nie mój przystanek. Pisnełam. Przed mą był mały niegroźny wodospad...z ostrymi jak brzytwa kamieniami na końcu. Moje myśli były głośne jak szum wody. Jedyną rzeczą, która wywołała na moim pysku grymas przypominający uśmiech była myśl że umrę w boleściach jakie mi się należą za oszustwo. Zamkłam oczy. Doskonale wiedziałam że spadam. Poczułam ból jakby wbito mi nóż pomiędzy żebra. Wciąż nie otwierałam oczu. Bałam się widoku zakrwionej wody. Chyba ciecz się zlitowała i wyrzuciło mnie na brzeg. Tak, to był ląd. Pod łapami poczułam piasek. Otworzyła oczy. Takie piękne miejsce by skonać...Chciałam zobaczyć ostatnie drzewo jakie przyjdzie mi oglądać ale zasłoniła mi je sylwetka wilka...zamkłam powieki.

<Victorku? Tęsknie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT