niedziela, 26 lutego 2017

Od Vincenta do Nevry

Czysty, choć niekoniecznie pachnący myślałem nad tym co dalej. Drobiny woni krwi, brudu, fekaliów i upokorzenia wszczepiły się w me futro i za żadne skarby nie dały się wypędzić. Drażniły moją skórę, nie pozwalając zapomnieć o tym wszystkim. Cały czas byliśmy w grze.
-Cholera… - warknąłem, zezując oczy, by zbadać stan mojego nosa.
Czułem na końcu pyska wielką gulę, wypełnioną krwią. Teraz krwawiła minimalnie, czułem za to glutowate zakrzepy, z każdą chwilą coraz twardsze i twardsze. Ciężko było mi oddychać przez nozdrza. Obrzęk obejmował całą ich powierzchnie i jakby promieniował na cały pysk wywołując dyskomfort przy najsubtelniejszych grymasie. Fafle pokrywała zaschnięta warstwa szkarłatu. Chciałem zatrzeć wadzącą powłokę łapą, lecz powstrzymywał mnie nabrzmiały nos; miałem wrażenie, że najmniejszy nawet dotyk wywoła jego eksplozje. Te przeklęte zające…
-Nevra – zwróciłem się do basiora. – W skali od bardzo źle do bardzo źle jak źle to wygląda?
Wilk zmrużył oczy, analizując podaną przeze mnie podziałkę.
-Gdzieś pomiędzy. – uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach górowała powaga. Przyjrzał się uważnie moim obrażeniom. Po jego wzroku doszedłem do wniosku, że szala mocno przechyla się w stronę „bardzo źle” – Może powinieneś, nie wiem, wsadzić nos w śnieg? Chłód zmniejsza opuchliznę. I ogólnie ból.
-Może powinienem.
Zgodnie z zaleceniem towarzysza zanurzyłem pysk w czystej, śnieżnobiałej kupce śniegu. Lodowe kryształki szczypały mą skórę ale tylko przez chwilę; zaraz odczułem jak obrzęk maleje a zamiast niego wstępuje przyjemne wrażenie odrętwienia. Zupełnie jakby na końcu mego pyska nie widniała wielka, krwawiąca gula. Nevra stanął tuż obok by sekundę potem opaść na biały puch. Sapnął ciężko, jak gdyby przez cały ten czas wstrzymywał oddech. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę bez zbędnych słów, pozwalając sobie na odpoczynek od mordęgi jakiej doświadczyliśmy od rozpoczęcia gry z piekielnym baranem. Głuchość lasu po raz pierwszy wydała się kojąca.
-Już lepiej. – oznajmiłem mojemu towarzyszowi. – Dobrze mi poradziłeś.
-Miło mi to słyszeć.
Nevra podniósł się z ziemi, nie zdradzając jednak zbytniej ochoty, by ruszyć w dalszą drogę. Widać to było po postawie basiora: wilk stał sztywno, ogon miał zwieszony, wpatrywał się za to we mnie, niby oczekując, bym podjął tę decyzję za nas dwoje. Sprawiał wrażenie przymarzniętego do podłoża, czekającego, bym ruszył to wszystko. Problem w tym, że ja sam pragnąłem pozostał w nosem przyklejonym w śnieżny puch. Ani mi, ani jemu nie widziały się dalsze zmagania z baranim demonem. Byliśmy zmęczeni, obolali, zniechęceni do czegokolwiek. Słabi.
-Powinniśmy ruszać. – powiedziałem dokładną odwrotność tego, co nakazywało mi ciało.
Podniosłem głowę, delikatnie dotykając łapą nosa. Zimny, bez czucia i o wiele mniejszy. Co za ulga.
-Więc tędy. – westchnął, wskazując kierunek. – Woń barana, w sensie siarka, dym i krew są coraz… - wziął głębszy łyk powietrza i skrzywił się, zakaszlał. – …ostrzejsze. Myślę, że zbliżamy się do niego.
Nie wiem, czy było się z czego cieszyć. Z jednej strony mogło to zwiastować zakończenie tej całej „gry”. Jednocześnie jednak dyszący swąd dymu i siarki nie wskazywał na polepszenie się sytuacji. Na końcu każdego poziomu znajduje się naczelny przeciwnik.
-Vincent… - głos Nevry zdradzał niepokój, przez co straciłem jakiekolwiek nadzieje na spokojne dotarcie do końca. – Słyszysz to?
Mój słuch nigdy nie był mym najwrażliwszym zmysłem, toteż nie wykryłem dźwięku od razu. Basior jednak stanął w miejscu i rozglądał się niespokojnie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, iż muszę wytężyć swe uszy, by zorientować się w zagrożeniu. Dobiegło mnie subtelne chrupanie śniegu, choć znikąd nie nadchodził przeciwnik. Wraz z Nevrą kręciliśmy się z niepokojem, gotowi na nieoczekiwany cios przeciwnika. Zaraz po tym odgłos zwielokrotnił dochodząc do nas zewsząd. Biały puch zadrżał żywotnie. Usłyszałem złowrogi syk. I trajkot grzechotek...

<Nevra? Wybacz tą ścianę tekstu, ale Vin nie wiedział jak napisać to krótko, ale tak, żeby wyszło zadowalająco. <-< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT