sobota, 4 lutego 2017

Od Lelou do Karo

Mówiąc w skrócie, Nami była podejrzanie spokojna. Kiedy wróciłem, siedziała w kącie jaskini, cicho rozmawiając z Riki. Krótko jednak po moim przybyciu, wadera przypomniała sobie o czymś do zrobienia i wyszła z jaskini, żegnając się ze mną i Nami, jednak - pod naszym wspólnym naciskiem, zapowiedziała, że niedługo znowu wpadnie.
Nawet po serii moich pytań, siostra brnęła w zaparte. Cały dzień bez niebezpiecznych przygód, ślizgania się po lodzie, skakania z drzew i innych akrobacji, czas wypełniony rozmowami z wilkami - wyłącznie waderami, jak uściśliła pospiesznie na widok mojego wzroku. Odetchnąłem z ulgą. Jasne, nadal martwiłem się, że coś mogła przede mną zataić, ale kłamstwa raczej nie były w jej stylu. Twierdziła równocześnie, że ani razu nie poślizgnęła się na zlodowaciałym terenie, nie biegała jak szalona po lesie ani nic w tym stylu. Żadnych wypadków, żadnych niebezpiecznych akcji - teoretycznie, mógłbym odetchnąć z ulgą, a tylko mnie poddenerwowało. Nie chciałem tego przyznać na głos, ale częściowo smuciło mnie, jak dobrze Nami dała sobie radę bez mojej opieki. "Jest dorosła", powiedziała mi ostatnio Karo, jak i wiele innych wilków. Ale nie chciałem tego przyznać. Była moją kochaną, malutką siostrzyczką, którą najchętniej zabrałbym gdzieś daleko, z dala od wszelkich niebezpieczeństw typu ziejące ogniem smoki czy wystające korzenie.
Z takimi oto myślami spędziłem wyjątkowo niespokojną noc. Adrenalina po poprzednim dniu nadal we mnie buzowała. Ludzki dwór w Zakazanym Lesie, spotkanie z Kyrią *czy jak tam się zwała* i  Asrielem, uszkodzona łapa Karo... Zdałem sobie sprawę, że cały czas analizuję w myślach rozmowy z drobną waderą - właściwie, to nie mogłem się już doczekać, kiedy się z nią spotkam. Żałowałem, że nie zapytałem jej wcześniej, czy będzie mieć czas jakoś w najbliższym czasie, ale z drugiej strony, to nie zdziwiłbym się, gdyby miała - przynajmniej póki co - dość mojego towarzystwa. Zresztą, powinna leżeć w jaskini i doleczyć łapę.
***
Następnego dnia, nie byłem zbyt ruchliwy, szczególnie wczesnym rankiem. Bez ustanku wierciłem się na zimnym podłożu, szukając jakiegoś cieplejszego miejsca - ale kiedy już zakopałem się pod jakimś stosikiem mchów, stwierdziłem, że jestem całkowicie rozbudzony, podczas gdy siostra smacznie jeszcze spała, zwinięta w kłębek kilka metrów dalej. Oparłem łeb na łapach, przez kilka minut patrząc, jak spokojnie wydycha powietrze.
Dopiero po chwili stwierdziłem, że warto by rozprostować kości - zasnąć i tak już nie zasnę, choćbym miał liczyć owce do następnego nowiu. Wstałem więc i cicho wyszedłem z jaskini, uważając, by nie zbudzić Nami.
Po terenie watahy przez dłuższy czas wałęsałem się bez celu. W pewnym momencie moją uwagę przykuła jednak sylwetka czarnej wadery. Karo, bez dwóch zdań. Uśmiechnąłem się szeroko i poczułem coś na kształt łaskotek. Cieszyłem się z możliwości spotkania z przyjaciółką. Może nawet trochę za bardzo.
"Miiiłość rośnie wokół nas!"~ zaświergotał gdzieś ironicznie ten wnerwiający głosik z tyłu głowy.
"Więc się przymknij" mruknąłem, parskając. Nie, niech dadzą mi święty spokój!
- Co kombinujesz?- zapytałem, nim zdążyłem obmyślić jakiś plan działania. Miałem nadzieję, że nie nadwyręża łapy.
- Tworzę życie- odparła żartobliwie, kiwając mi łebkiem na powitanie. Podszedłem nieco bliżej, trącając wilczycę nosem, również się witając. Sam byłem zaskoczony swoją...hm, bezpośredniością?
- Pani kamikadze postanowiła zostać artystką? Chcesz stworzyć największą bombę na świecie?
- Hm...- mruknęła.- To w zasadzie można będzie wykorzystać. Na razie zostanę przy dowódcy. Pan Bałwanek czeka już wystarczająco długo na swoją szansę.
Zerknąłem ponownie na kulę. Rzeczywiście - przypomniało mi się, jak sam często lepiłem takie z siostrą w czasie zim.
- Oczywiście- zaśmiałem się.- Ja mam jednak sprawę jeszcze pilniejszą. Czy pani kamikadze zdążyła już wyleczyć łapę, że nosi takie ciężary?
- Lelou, daj spokój- mruknęła.- Wszystko jest dobrze, naprawdę. Poza tym, bałwanek czeka już wystarczająco długo!
- Rozumiem powagę sytuacji, ale martwię się o ciebie, Karo. Czy w takim razie, aby choć nieco odciążyć twoją łapę, zgodzisz się przyjąć moją pomoc? Dawno nie lepiłem bałwanów, ale w sumie, to coś chyba pamiętam.

< Karo? Ulepimy dziś bałwana?~ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT