sobota, 18 lutego 2017

Od Lelou do Cassandry

Cassandra wykonała zaledwie krok w stronę skał, kiedy nagle się zatrzymała. Przez chwilę sądziłem, że po prostu nie chce podejść bliżej - po tak długim czasie, jaki spędziłem z Nami, która to stanowiła podręcznikowy przykład nieśmiałości, rozpoznawałem niektóre jej objawy u innych wilków. Pozostałem więc w miejscu, czekając, aż nabierze nieco pewności siebie - wolałem niczego nie pośpieszać, mogłoby to skutkować spłoszeniem wilczycy. Dopiero kiedy jej wzrok zaszył się mgłą, a delikatne łapki zaczęły drżeć, by po chwili ich właścicielka osunęła się na ziemię - skoczyłem, jednym susem pokonując dzielącą nas odległość.
- Hej, słyszysz mnie? Cassandra, jeśli jesteś przytomna, daj jakiś znak! Obudź się, co jest?- chwilę jeszcze wolałem imię wadery, zanim nie zorientowałem się, że to nic nie da. Dziwne. Kiedy tu przyszła, nic nie wskazywało na to, by była osłabiona, teraz jednak nie miałem czasu na tego typu rozważania. Przywołałem szpony i skrzydła Ao, po czym chwyciłem wilczycę i wzbiłem się w powietrze, z całej siły uderzając tymi ostatnimi powietrze. Najbliżej mieliśmy do Esmeraldy, dlatego też skręciłem w stronę jej jaskini. Bezwładne ciało Cassandry nadal zwisało z moich szponów. Zaczynałem się coraz bardziej martwić - a jeśli to coś poważniejszego?
Przez chwilę krążyłem w powietrzu, szukając najszybszej drogi - kiedy wreszcie namierzyłem grotę medyczki, łagodnie zacząłem opadać w dół, by nie uszkodzić nieprzytomnej. Na całe szczęście, wilczyca była u siebie - kiedy tylko zobaczyła naszą dwójkę, pobiegła szukać jakichś ziół, podczas gdy ja zaniosłem Cassandrę do środka.
Esmeralda przez chwilę kręciła się dookoła, używając różnych mikstur - najwyraźniej szukała sposoby na przywrócenie świadomości waderze, równocześnie próbując ustalić przyczynę, dla której zaszło to wszystko.
- Opowiedz, co się zdarzyło- poprosiła, poświęcając całą uwagę pacjentce. Wziąłem głęboki oddech.
- Byliśmy przy Źródłach Shinzen. Cassandra nie zdradzała żadnych oznak, że źle się czuje. Dopóki nagle się nie zachwiała. Chwilę wcześniej stała nieruchomo, a zaraz potem upadła.
- Chyba przesadziła z magią- mruknęła.- Odnotowałam nieco zbyt szybkie skumulowanie mocy w ciele, to najprawdopodobniej było przyczyną. Przemęczyła się, ale dziwne, że tak nagle.
Nie miałem żadnego pomysłu na komentarz. Dlaczego miałaby korzystać akurat w tamtym momencie z magii? Może... nie wiem, chciała się ogrzać albo coś takiego? Tego typu rzeczy zazwyczaj wymagały sporej dawki energii. Tylko teoria, ale sam nie miałem co dociekać, możliwości było na pęczki.
Esmeralda przyszła po chwili z jakąś fiolką i namoczyła płynem z niej dziwny, poskręcany korzonek, po czym wsadziła go w jasny materiał i podetkała go pod nos wilczycy. Ta przez chwilę nie reagowała, jednak w chwilę później parsknęła i kichnęła cichutko.
- Powinno trochę oczyścić jej ciało, rozpraszając magię.
Kiwnąłem łbem, obserwując cały czas Cassandrę. Cicho jęknęła, rozglądając się po nieznanym miejscu, była wyraźnie zdezorientowana i osłabiona. Cicho podszedłem do niej.
- Spokojnie, jest dobrze. Nagle gorzej się poczułaś i zabrałem cię do medyka, Esmeraldy, świetnie się tobą zajęła, możesz na niej polegać. Jak się czujesz?

< Cassandra? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT