sobota, 15 października 2016

Od Lelou do Karo

Spojrzałem na Asriela, starając się nie warknąć ostrzegawczo w jego stronę. Im dłużej go znałem, tym coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że jest nieszkodliwą beksą, teraz jednak zacząłem zwracać większą uwagę na pewne detale. Przyłapałem się na wpatrywaniu się w wąskie, długie zęby callumpa, ostry róg na środku łba, potężne pazury smoka i te wilka. Nawet jeśli nie umiał zrobić z nich użytku... co, jeśli jednak zrani w jakiś sposób Nami? Albo Karo? Ukradkiem spojrzałem na czarną waderę, jednak fala ciepła zalała całe moje ciało - odwróciłem natychmiast wzrok, usiłując wyrównać oddech. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo byłem zdenerwowany, że wilczycy jednak coś się stanie pod moją nieobecność...
Siostra uniosła wzrok, zatapiając spojrzenie w zielonych oczach stwora. Ten znieruchomiał, tylko końcówka ogona mu raz delikatnie drgnęła, chociaż równie dobrze, mógłbym zrzucić to na zwidy. Nami również trwała w miejscu - wyglądało to, jakby oboje prowadzili jakąś niemą rozmową... albo wojnę. Przypominali posągi.
Chciałem coś powiedzieć. Nie podobał mi się wygląd delikatnej wadery w takim stanie, tym bardziej, że była moją rodziną, najdroższą mi istotką, ale Karo spojrzała na mnie karcąco, jakby znała moje zapędy. Spuściłem łeb, grzebiąc przednią łapą w mokrej ziemi.
Sekundy zdawały się przeciągać w nieskończoność. Dłużyły się bezlitośnie, a ja miałem wrażenie, że z każdą kolejną chwilą, rozgrzany do białości  przybliża się do mojego ciała. Miałem ochotę przerwać to wszystko, zabrać Nami gdzieś daleko i wymyślić z Karo jakiś inny sposób... bezpieczniejszy.
Może lepiej zabić Asriela?
Pokręciłem stanowczo łbem, jednak myśl nie chciała zniknąć. Jeden szybki ruch, jeden cios, zacisk szczęki na tętnicy... Nie znałem go w końcu, a był tuż obok dwóch tak ważnych dla mnie istot...
- Chyba coś mam- szepnęła Nami, zataczając się nieco.
Moje łapy same się poruszyły. W ułamek sekundy, jednym skokiem, znalazłem się tuż przy siostrze, podtrzymując jej drobne ciałko. Niemal nic nie ważyła, była jak piórko. Delikatna, krucha, wymęczona... A jeśli przesadziła? Przecież wtedy to ja ponoszę odpowiedzialność, ja ją do tego namówiłem!
- Przepraszam- mruknąłem, bojąc się choćby spojrzeć na jej pyszczek. Czułem szybki rytm jej serca, jak małego wróbelka, płytki oddech. Nic jej raczej nie będzie, ale się przeciążyła. Oby tylko to...
- Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał Asriel, wlepiając błagalny wzrok w wilczycę.
Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie. Jakby teraz była na to pora! Jak on może się w tej chwili przejmować takimi błahostkami?!
Nami wzięła głęboki wdech i stanęła o własnych siłach. Jej półprzymknięte oczy ze znużeniem zlustrowały moją sylwetkę.
- Leloś, ja nie jestem jajkiem- przypomniała mi dziarsko, chociaż jej głos lekko drżał.- Przepraszam, nie dowiedziałam się za wiele... ale zobaczyłam jakąś jaskinię, ukrytą w zaroślach, gdzieś chyba w pobliżu Zatoki Północnej.
Wzdrygnąłem się, słysząc tą nazwę. Oho, będzie wesoło.
- Spisałaś się na medal- pochwaliłem ją.- A teraz odprowadzę cię do jaskini, zgoda?
- Mogę jeszcze pomóc!- zaprotestowała.
- Dużo już zrobiłaś- wtrąciła się nagle Karo.
- I jesteś zmęczona- uzupełniłem.- Bez dyskusji, odprowadzę cię..
- Trafię sama!
- Zgubisz się albo stracisz przytomność! Jak się żyje o samych borówkach, to można się spodziewać podobnych efektów!
- Proszę, Leloś... najwyżej odpocznę po drodze...
Nie miałem zamiaru się zgodzić, ale kolejna perspektywa pozostawienia Karo sam na sam z Asrielem również nie brzmiała zachęcająco.
- Ten jeden, jedyny raz- powiedziałem z przeświadczeniem, że nie robię zbyt dobrze... ale callumpa przecież nie zaciągnę na tereny watahy, bo jeszcze wywołam panikę!
Siostra lekko trąciła mój bok, po czym zaśmiała się uroczo i wolnym, równym krokiem odbiegła w las. Śledziłem jej sylwetkę, póki nie zasłoniły jej drzewa. Następnie odwróciłem się w stronę Asriela.
- Wiesz, jak trafić do Zatoki Północnej? Bo czeka cię dłuższa wycieczka.
- Wy mi przecież pokażecie- zaprzeczył cichutko, jakby zapadając się w sobie.
- Za daleko- skwitowałem zdecydowanie.- I zbyt niebezpiecznie, a Karo ma ranną łapę. Ewentualnie ja sam mogę cię podrzucić, ale w tempie ekspresowym.
- Lelou, to nie fair- upomniała mnie Karo.- Ja czuję się dobrze, a jak już zdecydowaliśmy się mu pomóc...
- I mam narażać twoje zdrowie?- nie ustępowałem.- Wiesz dobrze, że do Zatoki jest naprawdę daleko...
- Nie możesz tak nagle rezygnować, poradzimy sobie.
- Ale w razie czego, dasz znać, że się gorzej czujesz? Odpoczniemy...
- Marudzisz!- odparła chłodniejszym tonem.
Asriel nagle drgnął, jakby przez jego ciało przeszedł elektryczny impuls. Wyprostował się wręcz nienaturalnie, a jego oczy, teraz puste, wpatrywały się w nas bez żadnych emocji. Jak dwie bezdenne studnie.
- Do zachodu słońca- niemal wypluł te słowa obcym, bezbarwnym głosem.- Przejście zamyka się wraz z ostatnim promieniem...
Callump ponownie potrząsnął łbem, ja zaś zastygłem, podobnie jak Karo. Stwór spojrzał po nas jak zwykle: jakby nie wiedział do końca, co się właśnie dzieje.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT