Z ledwo zauważalnym uśmiechem kroczyłam przed siebie ciesząc się w
duchu, że wreszcie mogę wykorzystać łapy do czegoś innego niż
przemieszczania się z kąta w kont w jaskini. Powiedziałabym wręcz, że
rozpierała mnie energia co było zjawiskiem dość niespotykanym. Z każdym
krokiem woń zwierząt mieszkających w Shinrin nasilała się, spośród tego
tłumu zapachów skupiłam się na tym, który należał do dzika. Gdy
znajdowaliśmy się tylko parę metrów od naszej przyszłej ofiary,
nieświadomej niebezpieczeństwa jakie na nią czyhało, zaczęliśmy się
skradać co ułatwiały nam wystające z ziemi korzenie i głębokie doły. Gdy
mogliśmy wraz z Vicem ujrzeć czarną, nastroszoną i ostrą sierść oraz
szable wystające z pyska kiwnęliśmy do siebie zgodnie głowami po czym
wyskoczyliśmy na polane, na której posilały się krewniacy świń. Bez
żadnego słowa skupiliśmy się na najmłodszym osobniku, który panicznie
odłączył się od reszty stada. Basior i ja ruszyliśmy bezzwłocznie w
pościg by dać jak najmniejsze szanse na przeżycie malcowi. Nie powiem
było trudno, tak jak mówił Vincent, Shinrin to istny tor przeszkód.
Trudno było mi omijać wszystkie przeszkody, czasami zdarzało mi się
ocierać o korę drzew. Gdybym jednak zwolniła pokazałabym basiorowi, że
nie doszłam jeszcze do siebie, a najpewniej po tym stwierdzeniu wysłałby
mnie znów do jaskini albo co gorsza medyka. Ta wizja dodała mi sił do
dalszych uników. Po paru minutach sprintu przez las Vincent jako
pierwszy wbił kły w prosiaka, który żałośnie zakwiczał. Szybko pomogłam
basiorowi i po chwili szamotaniny zwierze leżało martwe z przegryzioną
szyją. Bez żadnych ceregieli zabraliśmy się do jedzenia ciepłego mięsa
dzika. Mmm ale ono było dobre. Mięciutkie i sprężyste a nie żylaste i
twarde jak u starszych osobników. Gdy skończyliśmy jeść spytałam:
-Co powiesz na wizytę u nimf?-Basior przekręcił delikatnie głowę jakby
chcąc przewiercić moją wypowiedź by znaleźć w niej jakiś ukryty sens na
co ja dodałam:
-Pobawimy się trochę z nimi, pośpiewamy. Jednym słowem rozluźnimy-Basior spojrzał na mnie z udawanym zdziwieniem pytając:
Kim jesteś i co zrobiłaś z Ann?-Na to stwierdzenie zaśmiałam się ruszając w kierunku tysiącletniej puszczy:
-Nic głupolu, po prostu stwierdziłam, że trzeba zrobić coś od czasu do czasu innego
(Nic się nie stało Vic ^^ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz