czwartek, 13 października 2016

Od Adidasa C.D. Annabell

Spojrzałam niepewnie na towarzyszkę. Byłem zadowolony że dowiedziałem się czegoś nowego o niej, jednak poczułem ukuci że ta PRAWDZIWA Ann mi sama o tym nie powiedziała. No cóż. Tera pytanie czy samemu spróbować wyratować nas z tej oto patologicznej rodzinki, czy być podległym i jak zawsze posłuchać się wadery. Więc...zrobię do pewnego momentu jak chcę. Tyle że co mam teraz robić? Zerknąłem na biało-czarną postać, która wciąż wpatrywała się we mnie. Nie wiedzieć czemu, sprawiało mi to przyjemność. W przeciwieństwie do jej drugiej postaci była dosyć...radosna, nadpobudliwa, może i nawet w pewnym stopniu szalona. No mniejsza. Podskoczyłem i odepchnąłem ją ze śmiechem.
-Co się tak lampisz? Pozwiedzajmy tą ruderę!
-Hmm...tak!
Mruknąłem z zadowoleniem, wreszcie się coś dzieje. Przepuściłem waderę przodem. Pierwszy pokój do którego wpadliśmy z hukiem był malutki salonik z figurami i kominkiem. Były tam porcelanowe zwierzątka od maleńkich figurek, po większe niż my sami w tej postaci. Nie brakowało tam roślin. To był tom w stylu ogrodu genealogicznego. Stwierdziłem że nie ma co tu sterczeć...warto by poszukać czegoś fajnego. W oczy wpadły mi drzwi na końcu ciasnego korytarza, porośniętego bluszczem. Klepnąłem lekko waderę w łopatkę i ruchem głowy wskazałem mój punkt zainteresowania. Wilczyca w mik pojęła o co mi chodzi. Pobiegliśmy na wprost. I nagle przed nami wyskoczyła zielona samica...A dokładnie moja „mama” tyle że jakoś nie łączyła mnie z nią szczególna więź.
-Co wy robicie?- powiedziała marszcząc brwi- Biegacie jak stado słoni! Co wam odbiło?!
-Poznajemy nasz domek...-powiedziała niewinnie moja towarzyszka spuszczając głowę, by za chwilę ją podnieć – A możemy tam wejść?- jej oczy były pełne nadziei
Nasza zielona matula zaczynała wymiękać...chciała się zgodzić i...boom! „Nie wejdziecie, bo to gabinet taty i koniec”. Jednak to mi nie wystarczyło. Kazała nam wrócić do siebie, jednak gdy tylko poszła w swoją stronę popędziliśmy do zakazanego pokoju. Zamrugałem nie wierząc. Mikstury! Czyli teraz działam według swojego planu.
-Musimy znaleźć po etykietach coś co sprawi że będziemy dorośli i uciekniemy.
Za nim skończyłem mówić usłyszałem brzdęk stłuczonej mikstury.
-Nic ci nie jest ?-spytałem towarzyszkę.

<Ann?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT