Spojrzałam niepewnie na towarzyszkę. Byłem zadowolony że dowiedziałem
się czegoś nowego o niej, jednak poczułem ukuci że ta PRAWDZIWA Ann mi
sama o tym nie powiedziała. No cóż. Tera pytanie czy samemu spróbować
wyratować nas z tej oto patologicznej rodzinki, czy być podległym i jak
zawsze posłuchać się wadery. Więc...zrobię do pewnego momentu jak chcę.
Tyle że co mam teraz robić? Zerknąłem na biało-czarną postać, która
wciąż wpatrywała się we mnie. Nie wiedzieć czemu, sprawiało mi to
przyjemność. W przeciwieństwie do jej drugiej postaci była
dosyć...radosna, nadpobudliwa, może i nawet w pewnym stopniu szalona. No
mniejsza. Podskoczyłem i odepchnąłem ją ze śmiechem.
-Co się tak lampisz? Pozwiedzajmy tą ruderę!
-Hmm...tak!
Mruknąłem z zadowoleniem, wreszcie się coś dzieje. Przepuściłem waderę
przodem. Pierwszy pokój do którego wpadliśmy z hukiem był malutki
salonik z figurami i kominkiem. Były tam porcelanowe zwierzątka od
maleńkich figurek, po większe niż my sami w tej postaci. Nie brakowało
tam roślin. To był tom w stylu ogrodu genealogicznego. Stwierdziłem że
nie ma co tu sterczeć...warto by poszukać czegoś fajnego. W oczy wpadły
mi drzwi na końcu ciasnego korytarza, porośniętego bluszczem. Klepnąłem
lekko waderę w łopatkę i ruchem głowy wskazałem mój punkt
zainteresowania. Wilczyca w mik pojęła o co mi chodzi. Pobiegliśmy na
wprost. I nagle przed nami wyskoczyła zielona samica...A dokładnie moja
„mama” tyle że jakoś nie łączyła mnie z nią szczególna więź.
-Co wy robicie?- powiedziała marszcząc brwi- Biegacie jak stado słoni! Co wam odbiło?!
-Poznajemy nasz domek...-powiedziała niewinnie moja towarzyszka
spuszczając głowę, by za chwilę ją podnieć – A możemy tam wejść?- jej
oczy były pełne nadziei
Nasza zielona matula zaczynała wymiękać...chciała się zgodzić i...boom!
„Nie wejdziecie, bo to gabinet taty i koniec”. Jednak to mi nie
wystarczyło. Kazała nam wrócić do siebie, jednak gdy tylko poszła w
swoją stronę popędziliśmy do zakazanego pokoju. Zamrugałem nie wierząc.
Mikstury! Czyli teraz działam według swojego planu.
-Musimy znaleźć po etykietach coś co sprawi że będziemy dorośli i uciekniemy.
Za nim skończyłem mówić usłyszałem brzdęk stłuczonej mikstury.
-Nic ci nie jest ?-spytałem towarzyszkę.
<Ann?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz