niedziela, 16 października 2016

Od Karo c.d. Lelou

O zachodzie przejście się zamyka? Nie musiałam się zastanawiać, aby zrozumieć, iż znaczy to tylko jedno-nie mamy czasu. W końcu, było trochę po południu. Tylko..co się tak nagle stało Asrielowi? Drgnęłam, przez moment, łącząc swój tok rozumowania, z tokiem rozumowania Molly.
~A jeśli stanie się to znowu, tylko tym razem zrobi coś..złego?-Towarzyszka zdawała się być pewna swoich słów. Ukradkiem spojrzałam na Lelou. Wcześniej byłam prawie pewna, że callump nie uczyni mu nic złego, jest zbyt przestraszony, ale…
Spuściłam głowę, aby następnie gwałtownie nią pokręcić. Nic się nie stanie, byliśmy w gorszych sytuacjach, zresztą w tym momencie zachowuję się podobnie do basiora.
Nic się nie stanie.
-Karo?-Zapytał towarzysz, jakby zdziwiony moim milczeniem.-Jeśli nie chcesz, nie musimy wcale..
-Powinniśmy wyruszyć od razu. Jeśli beksie nie zebrało się na żarty, to mamy mało czasu.-Odparłam stanowczo, co wywołało odpowiedź Asriela.
-J-ja tu nadal jestem!-Uśmiechnęłam się pod nosem z lekką kpiną. Zachowywał się jak małe, zagubione szczenię.
-I w tym problem.-Odparłam, po czym skinęłam głową w kierunku zatoki północnej.-Rusz się.-Sama wstałam z miejsca, idąc w tamtym kierunki. Posadziłam sobie vectorem zwierze na plecach. Lelou również ruszył w tym kierunku, raz po raz spoglądając czujnie na stworzenie. Asriel nie należał może do najlżejszych, jednakowoż nie przeszkadzał mi jego ciężar. Po części, był to nawet całkiem przyjemny, ciepły ciężarek, w końcu pogoda nie należała już do upalnych, o ile w ogóle zaliczyć ją czasem do ciepłych, a zmutowane ciało callumpa mimo wszystko nadawało by się na jakiś mniejszy grzejniczek. Po krótkiej chwili usłyszałam ciche chrapanie, sugerujące, że nasz płaczliwy osobnik zasnął. Spojrzałam na Lelou, który nadal raz za razem posyłał dziwne spojrzenie zwierzęciu.
-Coś nie tak?-Zapytałam spokojnie, korzystając z okazji, że Asriel śpi.
-Kark.-Powiedział krótko i zwięźle Lelou. Już miałam zapytać, co niby jest nie tak z karkiem stworzenia, kiedy basior dokończył swoją myśl.-Jest za blisko twojego karku.
-Nie przesadzasz czasem?-Odparłam, odwracając wzrok ukradkiem na zwierze. Spało jak zabite. Nie mogłam mu się dziwić, dużo przetrwał, acz nie byłam pewna, czy na jego miejscu mogłabym tak spokojnie spać. O ile mogłabym zmrużyć oko..
-Nie, nie przesadzam. Wystarczyłby jeden nie pozorny ruch, i leżysz. Poza tym..nie jest za ciężki? -Pokręciłam stanowczo głową, na nie, obserwując liście.
-Za bardzo się przejmujesz.-Rzuciłam, czując, jak pazurki stworzenia plątają się w moje futro. Uczucie to lekko łaskotało. Kolejne kolorowe liście opadły z drzew. Przez moment zaczęło mnie zastanawiać, czy Lelou zawsze jest taki opiekuńczy. Widząc w prawdzie jego zachowanie względem siostry nie miałam co do tego wątpliwości, dla Asriela zachowywał się jednak zupełnie inaczej. Z drugiej strony, nasza znajomość zaczęła się w końcu od tego, że basior nie chciał puścić mnie samej do lasu. Uśmiechnęłam się lekko na to stwierdzenie. Mimo, że ta cecha użyta w przesadzie lubiła denerwować, nadawała basiorowi sporo uroku. Emm..
-Wcale nie.-Odparł krótko, po czym dodał.-Nie wydaje Ci się to podejrzane? Asriel przez moment zachowywał się, jakby ktoś zajął jego miejsce w jego własnym ciele.
-Wiem..-Przytaknęłam, dla pewności sprawdzając, czy stworzenie śpi.-Wydaje mi się, że to było coś w rodzaju szóstego zmysłu, wiesz, przeczucia..może instynkt przetrwania?
-Możliwe. Ale..co jeśli to był /prawdziwy Asriel/?-Stanęłam nagle w miejscu, aby przypomnieć sobie, że nie ma czasu na postoje.
-Twierdzisz, że ten /prawdziwy Asriel/, to ktoś zupełnie inny?-Takiej opcji nie przemyślałam. Ale..nie, poza poprzednią, nie wydawał się zachowywać, jakby miał jakieś rozdwojenie jaźni, czy coś w tym stylu. Był zwyczajnie przestraszony.
-Nie wiem.-Westchnął basior.-To całkiem możliwe.-Przytaknęłam, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Gdybyśmy tylko mieli więcej czasu, może udałoby nam się rozpracować, co właściwie kryje się za postacią Asriela.
<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT