niedziela, 16 października 2016

Od Ashity - Werdykt walki: Karo vs smok

Całe szczęście, że Zuko był tuż obok mnie - gdy nie uspokajający ciężar jego łapy na mojej, już dawno skoczyłabym na arenę, by przerwać pojedynek. Zaczynałam rozumieć, o co tak ostatnio denerwował się Lelou: no kto porywa się sam jeden na smoka?! Zaczynałam żałować, że w ogóle zgodziłam się na taki pojedynek, jeśli Karo coś się stanie, nie dość, że Victor i Renesmee pewnie mnie zabiją, to jeszcze będą mnie męczyć wyrzuty sumienia do końca życia...
- Nic jej nie będzie, patrz- szepnął mój partner, wskazując ruchem łba w dół.
Mój wzrok mimowolnie powędrował we wskazanym kierunku, zatrzymując się na olbrzymim gadzie. Kiedy obrońcy go złapali, początkowym zamierzeniem było wypuszczenie go na wolność po drugiej stronie Spiczastych Gór, ale zwinna bestia stawiała dziwny opór, kiedy tam się kierowaliśmy, na co podniosły się głosy, że warto by trochę przytemperować zapędy stwora poprzez... tak, walkę. Dawno nie czułam się tak zirytowana, jak wtedy, ale ostatecznie wyraziłam zgodę. Tym bardziej, że te gady były dosłownie stworzone do pojedynków: walka stanowiła jakby ich żywioł, promieniowały wtedy takim szczególnym, królewskim pięknem...
Fala gorąca przelała się przez cały Amfiteatr. Z niepokojem spojrzałam w niebo: pochmurne, jak przez cały ranek nad watahą zawisła ciężka mgła, tak teraz pogoda również nie była zachęcająca, deszczowa i dżdżysta, odpychająca.
Więc o co mogło chodzić? Ponownie spojrzałam w dół... i moje ciało samo poderwało się na równe łapy, szykując się do długiego skoku. W oddali dostrzegłam, że do Lelou Nami szepcze coś z wyraźnym przejęciem, a jej braciszek wygląda, jakby zaraz miał zrobić dokładnie to samo, na co ja miałam ochotę. Bardziej na prawo, Tamara zastygła w bezruchu, a Mortem zaciskała szczękę, najwidoczniej także zdenerwowana. Szukałam wzrokiem również Victora i Renesmee, ale zanim mi się to udało, kolejna rzecz na arenie przykuła moją uwagę...
- Gdzie Karo?- szepnęłam do Zuko, ponownie siadając. Chciałam przerwać to wszystko, w tej chwili... Niech to się szybko skończy!
Basior wskazał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zionął smok. Rozszerzyłam szeroko oczy. Nie uciekła?
Wojownicze warknięcie prędko jednak rozwiało moje obawy. Kilka sekund szukałam źródła dźwięku: głos z całą pewnością należał do aktualnie wojującej wadery. Jest! Czarna, rozmazana plama mignęła mi na karku smoka. Musiałam wytężyć wzrok, żeby cokolwiek dostrzec, ale zdawało mi się, że wilczyca trzyma w pyszczku jakiś błyszczący przedmiot. Zaraz, czy ona miała zamiar wbić go w grubą skórę smoka?!
No dobra, słyszałam, że na karku te gady mają jakieś słabe punkty, ale... Jeśli ten zaraz się zorientuje, że coś jest nie halo i ją zrzuci, zgniecie albo rozdepcze?! Miałam wrażenie, że to ja teraz walczę: krew szybciej płynęła w moich żyłach, serce przyśpieszyło tempa, a oddechy stały się o wiele częstsze, ale i płytsze.
Karo jednak zdołała się jakoś utrzymać i wzięła długi zamach, najwidoczniej mając rzeczywiście zamiar wbić coś między łuski swojego przeciwnika. Smok dosłownie w ostatniej chwili gwałtownie poderwał się, rozkładając szeroko skrzydła: wydał z siebie długi, przeciągły ryk, jednak jego reakcja była już spóźniona: wadera zadała cios i po chwili zjawiła się na ziemi.
Sceptycznie na to patrzyłam. No zgoda, wyszło wszystko dobrze, ale taka rana nawet nie będzie poważna, o ile zdołała chociaż musnąć jego skórę. Większość ostrzy łamało się przy takim ataku, celowano częściej w oczy, chociaż i ta metoda nie była do końca bezpieczna: smok, który nagle oślepnął, to rozjuszona bestia.
A jednak! Karo zdawała się być niewzruszona, stała dumnie, prosto, obserwując zwijającego się w konwulsjach stwora. Co ona mu zrobiła?!
Gad legł na ziemi, nadal osłaniając zraniony kark skrzydłami. Szkarłatna ciecz obficie spływała po  szafirowych łuskach.
Dopiero teraz zeskoczyłam, podchodząc do Karo. Modliłam się w duchu, aby drżący głos mnie nie zwiódł, a miękkie łapki się nie ugięły. Nadal do mnie nie docierało, że już po wszystkim. Zastanawiałam się nadal, co ona takiego zrobiła... no i czy nas Smoczek przeżyje.
Wzięłam głęboki wdech, starając się uspokoić przed wydaniem werdyktu. Oby to powiedzieć!
- W walce wilczycy Karo przeciwko ognistemu smokowi, zwycięża Karo!
Uśmiechnęłam się lekko, kiedy zobaczyłam, że Zuko do mnie dołączył. Szybkim krokiem podeszłam do wadery, aby jej powinszować.
- No, gratulacje, przyznaję, że się tego nie spodziewałam. A teraz może leć do medyka, co? To szczwane bestie, a ciebie chyba trochę uszkodziła, co?
Karo tylko prychnęła, ale skinęła krótko łbem.

< No... i jest wynik! Przepraszam, że dopiero napisałam >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT