sobota, 29 lipca 2017

Od Karo cd Lelou

Pochylałam się nad kobietą, warcząc tuż nad jej twarzą, a przynajmniej tak mi się zdawało. Moje przednie łapy zwijały się w końcu w jej klatkę piersiową.. Chociaż równie dobrze mogłam warczeć w jej szyję.. W sumie, to też nie jest zła opcja!
— Naiwne wilczki — szepnęła.
— Zamknij się — warknęłam — po prostu się zamknij, zamilcz, nic nie mów. Same z tobą problemy, starucho — mocniej zacisnęłam na niej łapy, chociaż czułam się wymęczona — nie widzisz, że przegrałaś? Znowu?
KYRIA NIGDY NIE PRZEGRYWA! — ryknęło mi w głowie. Molly niemalże pisnęła, co dowodziło, że ona również to słyszała.
~ Niech to się już skończy — pisnęła. Dobre zdanie. Niech się skończy. Czułam się źle. Chciałam się położyć. Ale tak długo, jak mieliśmy ją na głowie, tak długo nie miałam takiego prawa.
— Karo, możesz się odsunąć — usłyszałam głos ojca. Odwróciłam łeb w tym kierunku.
— Co tutaj robisz? — bąknęłam — miało Cię tu nie być!
Wcale nie ukrywałam złości. Lelou pewnie też nie był rad, gdy Nami zjawiła się na polu walki... Nie poradzilibyśmy sobie bez niej, jednak. W zaistniałej sytuacji okazała się niezawodna.
— Skarbie, uspokój się — co ten staruszek knuje? Mało kiedy mówił do mnie, Mortem, czy Tami w ten sposób, chociaż się zdarzało — zejdź z tej wariatki, podałem jej leki nasenne — no tak, ciężko to wiedzieć, nie widząc. Mimo wszystko, przez moment nadal siedziałam w miejscu, jakby zastanawiając się, czy kobieta nie siedzi w mojej głowie. Dopiero po chwiliśrednio zgrabnie z niej zeszłam.
— Co się z nią teraz stanie? — Nami zadała pytanie, które pewnie nie jednemu przeszło przez myśl. No właśnie. Co teraz?
— O to się nie martwcie — teraz odezwała się Ashita — medycy bardzo chętnie zajmą się intruzem. Musimy dowiedzieć się, dlaczego powraca. Przetrzymanie jej do czasu unieszkodliwienia to jak na razie dobry pomysł — kto by pomyślał. Cienista kupa porcelany, a tyle problemu. Westchnęłam. Przynajmniej będziemy mieć ją z głowy.
TAK ŁATWO SIĘ MNIE NIE POZBĘDZIESZ, MALUTKA — zadrżałam, zdumiona. Ponownie się odezwała! Przecież.. Przecież jest uśpiona. Nie mogłam ocenić po mimice innych, czy też to słyszeli. Choliwka, co jest?
Postanowiłam udać, że nic się nie dzieję. W końcu.. Mam tylko jakieś złudzenia słuchowe, tyle.
— Wszystko w porządku? — usłyszałam koło siebie głos Lelou. Skinęłam głową. Wszystko dobrze. To tylko Kyria.

~*~

— Możesz przestać? — warknęłam w kierunku ojca, gdy ten po raz kolejny uderzył czymś twardym w moje porcelanowe oko. A następnie w drugie, też porcelanowe, a co mu tam! Pyk.
— Próbuję wybadać, co Ci się stało — mruknął z irytacją — że też zawszę muszę Cię łatać — dodał po chwili. Przechyliłam łeb, zirytowana. — Siedź spokojnie — powiedział.
— Jaki to ma w ogóle sens? — bąknęłam — nie widzę, to nie widzę, po co drążyć temat! — usłyszałam, jak Victor ciężko wzdycha, a następnie odchodzi na kilka kroków.
— Wydaje mi się, że wyrób Kyrii stopił się z twoimi oczami, chociaż możliwe, że nie na stałe — podjął, a jego kroki sugerowały, że porusza się po pomieszczeniu. A może to Lelou? Mówił, że musi porozmawiać z Nami, ale może już wrócił? Cho.lera, czułam się jak zupełna idiotka, nic nie widząc — Mógłbym spróbować to jakoś odłączyć, ale nie chcę Cię skrzywdzić. Obawiam się, że drobinki szkła mogłyby dostać się do twoich oczu, przez co mogłabyś..
—.. Oślepnąć. Czyli było by zupełnie tak, jak teraz, nie? — rzuciłam bez namysłu.
— Niezupełnie. Nie wiem, co może się stać, jeśli drobinki przedostaną się gdzieś dalej, dlatego wolę nie ryzykować. To pierwszy taki przypadek, z jakim mam do czynienia. — położyłam się na ciepłej powierzchni jaskini. Lipcowe powietrze było suche, średnio przyjemne, a nawet o wieczornej porze panowała tutaj ciepła pogoda. Lato. Nigdy go szczególnie nie kochałam. Ciemne futro przywołuje do siebie ogromne pokłady ciepła, a co za tym idzie, jest mi strasznie gorąco. W zimę miałam swój kożuszek i było mi wszystko jedno.
— Więc? — zapytałam — zostawimy to tak, jak jest i mogę wrócić do siebie i się zdrzemnąć?
— Znając swoje możliwości, zabijesz się po drodze — usłyszałam głos Lelou. Możliwe, że właśnie wrócił. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się. Jego obecność mnie pokrzepiała, chociaż byłam niemalże pewna, że zafunduje mi wykład.
— Nie rozumiem, jak to nachodzi na “moje możliwości”. Przecież żyję — odparłam, jak gdyby nigdy nic. Byłam niemalże pewna, że Lelou chciał coś odpowiedzieć, co wszęczołby potyczkę słowną o mojej nieodpowiedzialności i jego niańkowaniu, wówczas jednak odezwał się mój tata.
— Chętnie posłuchałbym tej rozmowy, nie mam jednak czasu do stracenia — odwróciłam łeb w jego kierunku.
— Coś się dzieję? — zapytałam. Na pewno wiedział coś, czego ja nie wiedziałam. Zanim zaczął męczyć moje porcelanowe nakładki na oczy, rozmawiał o czymś z Ashitą.
— Niezupełnie, ale tak — potwierdził.. Potwierdził? Co to miało znaczyć? — sprawa z Kyrią okazała się być dość skomplikowana. Zgłosiłem się na ochotnika do pewnej podróży… Niezupełnie wiem, kiedy wrócę. Muszę.. No, powiedzmy, że odstawić pewną jej rzecz na swoje miejsce, inaczej się nie odczepi. Pewnie nie będzie mnie długie lata.
— Odchodzisz? — zapytałam, po chwili. Znając ojca, w tym właśnie momencie posłał mi przepraszający uśmiech. — Ale chyba nie sam, co? Jesteś stary!
Usłyszałam, jak Victor wybucha śmiechem. Co w tym śmiesznego?
— Dziękuję, Karo, wiem. Nie, nie sam. Będzie ze mną Nevra. Zna się trochę na komórkach i genach, co nam się przyda w zaistniałej sytuacji.
Co oni knują?
— Kiedy wyruszacie? — zapytałam. Nie ukrywam, było mi przykro, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać.
— Najpewniej za chwilę. Poprosiłem Ashi o czas. Chciałem osobiście wybadać, o co chodzi z twoim wzrokiem, ale.. Figa z makiem. Chwilowo nic nie jestem w stanie zrobić — ponownie się zaśmiał, teraz jednak nerwowo.
— Ach.. Więc to pożegnanie? — zapytałam, jakby się upewniając.
— Owszem, Karoś. To pożegnanie — westchnęłam ciężko. Pożegnania. Kto to w ogóle lubi? Poczułam, jak basior przytula mnie — trzymaj się, córeczko.
— Taak.. — również lekko go przytuliłam — oszczędzaj się.
Victor odsunął się ode mnie, po czym zwrócił do basiora.
— Opiekuj się nią, Lelou — odwróciłam głowę, w stronę, z której dochodził głos.
— Ej, moment, a to co miało znaczyć? — parsknęłam. Nie potrzebuję opieki!
~ Jesteś ślepa — przypomniała mi Molly.
~ A Ty niewidoczna — parsknęłam, nim pomyślałam ~ Ech, przepraszam.. Chyba za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
~ Nie przejmuj się — westchnęła tulpa. Poczułam się trochę głupio.
— Jest w dobrych rękach — odparł basior.
— Hej, ja wcale nie potrzebuję op-
— Trzymajcie się! — zawołał Victor. Słysząc kroki byłam pewna, że odszedł. Dopiero teraz poczułam przykrość. No tak, Karo, taką to miałaś dużą rodzinkę.

<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT