czwartek, 20 lipca 2017

Od Lelou do Karo

Cały świat jakby wstrzymał oddech, rozpłynął się w powietrzu. Skurczony tylko do tego pola o promieniu kilku metrów, gdzie staliśmy z Karo, a po przeciwnej stronie - Kyria, miałem wrażenie, jakbyśmy byli zamknięci w wielkiej bańce powietrza, całkowicie odcinającej nas od terenów watahy. Gdybym tylko mógł taką zrobić, miałbym pewność, że inne wilki są bezpieczne! Przed oczami mignął mi obraz siostry, która teraz pewnie prowadziła dziarsko rozmowy ze szczeniakami będącymi pod jej opieką, byleby tylko nie wywołać paniki, podczas gdy w środku drżała ze strachu, a ja byłem zbyt daleko, by ją ochronić. Co, jeśli teraz tu zawiodę? Kyria nie zawaha się, wiedziałem to doskonale. Gdy tylko będzie miała szansę, bez mrugnięcia okiem zniszczy wszystko to, co nam drogie. Dlatego teraz musieliśmy ją pokonać.
Teraz jednak musiałem skupić się głównie na Karo. Wadera, całkowicie pozbawiona wzroku przez tą cholerną porcelanę, stała się przecież idealnym celem dla tej staruchy! Całe moje ciało drżało, a oddech rwał się, gdy tak patrzyłem na bezbronną sylwetkę wilczycy. Jasne, ciągle mogła polegać na słuchu i węchu, głównych zmysłach, jakimi posługiwał się nasz gatunek chociażby przy polowaniu. Ale jak mogła poradzić sobie bez wzroku, skoro Kyria była raczej duchem, niż żywą, pozbawioną przecież zapachu. Kiedy tylko chciała, mogła zamilknąć i atakować bezszelestnie lub na odległość. Wiedziałem, że przyjaciółka nigdy w życiu mi na to nie pozwoli, ale trzeba było ją stąd ewakuować, tak szybko, jak tylko to było możliwe.
- Karo, Lelou!- usłyszałem nagle wołanie. Gwałtownie zacząłem odwracać łeb w stronę niepokojąco delikatnego i znajomego głosu, ale wtedy dobiegło mnie też ciche mruknięcie przyjaciółki:
- Przepraszam- szepnęła głucho, wodząc dookoła niewidzącymi oczyma.
- Koniec pogaduszek- warknęła Kyria, unosząc rozcapierzone szpony.- Czas na rundę drugą!
Właśnie wtedy niemal rzuciła się w naszą stronę Nami z szeroko otwartymi oczyma, w których zionął wręcz strach. Spojrzałem z góry na siostrę, a przerażenie przez moment zmroziło mi język.
- Co...?- zacząłem tylko, nie chcąc uwierzyć w jej obecność. Jakby to moje myśli i troski ją tu ściągnęły. Zakląłem pod nosem. Ze wszystkich istot na świecie, właśnie jej i Karo tu nie powinno być!
- Musiałam wam pomóc- odparła z naciskiem, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- Przecież ty się nie nadajesz do walki!- kontratakowałem bezdusznie.
- Dziękuję, braciszku, wiem doskonale- odparła sucho.
- Więc stąd zwiewaj!- rzuciłem, odskakując w bok, gdy Kyria rzuciła jakimś kolejnym zaklęciem. Jej twarz z każdym kolejnym nieudanym atakiem wykrzywiała się coraz bardziej, aż przestała przypominać w ogóle ludzką. Jej wargi, pełne i malinowe, poruszały się coraz szybciej, recytując inkantacje z zawrotną szybkością. Mi z kolei z każdą chwilą trudniej było unikać ataków kobiety, skupiony równocześnie na obserwowaniu wroga, jak i dwóch wader, które w tym momencie najchętniej zamknąłbym gdzieś na solidną kłódkę, żeby nie zrobiły żadnej kolejnej głupoty.
Wziąłem głęboki oddech, po czym skupiłem moc, korzystając z chwilowej przerwy, gdy Kyria mamrotała kolejne wersy zaklęć. Przybrałem całkowicie postać ptaka Ao, bijąc skrzydłami powietrze, gdy wzniosłem się w górę. Zapikowałem w dół, celując dziobem w odsłoniętą pierś kobiety, gdzie powinno znajdować się jej serce. Ta jednak, jakby uznając mnie za natrętną muchę, machnęła porcelanową ręką i wdzięcznym, płynnym ruchem posłała mnie na konar jakiegoś drzewa, wywołując prawie bez wysiłku mocny podmuch wiatru. Skrzecząc z niezadowoleniem, odzyskałem jakimś cudem równowagę, rozpaczliwie machając skrzydłami. Zacisnąłem szpony na grubej gałęzi, przymierzając się do kolejnego ataku, a Kyria utkwiła we mnie swoje smoliste, błyszczące nienawiścią oczy. Jeszcze chwilę temu zadrżałbym pod samym ciężarem tego spojrzenia. Teraz jednak, gdy byłem w swoim królestwie, nawet się nie zawahałem. Nastroszyłem tylko pióra i rozłożyłem pióra, by znowu wystartować. I wtedy wydarzyło się kilka rzeczy na raz...
Kyria najwyraźniej skończyła już inkantację zaklęcia, gdyż zamilkła, a fala mrocznej energii niczym ściana śmierci popłynęła w moją stronę. Wściekle wzleciałem w górę, na nowo chcąc ocenić najlepszy kąt do zaatakowania. Ale ktoś mnie uprzedził... Karo, najwyraźniej zlokalizowawszy naszego wroga za pomocą słuchu, skoczyła na kobietę, przewracając ją na ziemię. Wadera obnażyła kły, kilka centymetrów nad białą skórą kobiety. Musiała zajść ją od tyłu, jakimś cudem najwyraźniej omijając przeszkody. Ów cud zresztą dostrzegłem kilka sekund później - Nami stała tuż obok, unieruchamiając łapami długie nogi Kyrii. Ta zaś klęła z wściekłością, miotając drobinkami porcelany...
- Naiwne wilczki- szepnęła wściekle, wykrzywiając wargi w straszliwym uśmiechu.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT