piątek, 28 lipca 2017

Od Rakszy Do Shady

- Co je mogło zwabić. Czekaj, moja peleryna i możliwe że twój wianek. Chyba musimy uciekać
- Nie możemy tego zostawić?
- Nie. Za mną.
Biegłam niosąc w zębach pelerynę, a Shada swój wianek. Doleciałyśmy do kamiennej jaskini. Nie wyhamowując, walnęłyśmy w ścianę jaskini. Wejście do niej się zawaliło.
- Chociaż motyle nie wlecą.-stwierdziłam.
- A jak się stąd wydostaniemy?
- Tego już nie wiem.
Usłyszałyśmy dźwięk sypania się ziemi. Za parę sekund małe kamyczki posypały się na ziemię.
- Chyba coś się zawali.-powiedziałam spokojnie
- Tak, ty się tu nie przejmujesz naszą sytuacją? Jesteś spokojna jakby nigdy nic! A poza ....-zdenerwowana Shada zaczęła mówić głośno, prawie krzycząc. Ja jej przerwałam uciszając ją.
- Cicho- szepnęłam.
Na chwilę kamyki z sufitu przestały lecieć. Lecz po chwili duże kamienie, a nawet nie zawaham się powiedzieć że kamory zaczęły spadać na ziemię.
-W tej sytuacji musisz sobie poradzić sama-powiedziałam.
Omijając kamienie weszłam po pionowej ścianie, łapiąc się dziury w suficie weszłam na jaskinie.
- Szybko!-krzyknęłam.
Było już za późna na manewrowanie. Shada wyczarowała sobie drzewko, które przebiło sufit. Już zamierzała na nie wejść, lecz wielki kamień leciał prosto na nią. Zeskoczyłam i ją odepchnęłam. Teraz to ja byłam poszkodowana...

(Shada?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT