wtorek, 18 kwietnia 2017

Od Victora cd Riki

Brakowało mi kilku podstawowych ziół. Początkowo chciałem odwiedzić pierwszego lepszego zielarza, odrzuciłem jednak ten pomysł. Pogoda była wystarczająca, aby udać się na spacer, co ostatnio miało miejsce.. Właściwie, nie mam pojęcia, kiedy. Wychyliłem łeb z jaskini, patrząc na wygrzewającą się w słońcu Arshię.
— Hej, wybywam. — Uśmiechnąłem się ciepło do przyjaciółki. — Gdyby ktoś się zjawił, dasz mi znać, prawda? — Ptasica kiwnęła głową, niemalże, nawet na mnie nie spoglądając. Chyba nie zamierzała tracić czasu w tak pięknej pogodzie na rozmowę z takim przygłupem, jak ja. Jakoś specjalnie jej się nie dziwiłem. — Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. — Lekko zmierzwiłem jej pióra łapą, na co ta parsknęła, unosząc dumnie głowę, jakbym nie był jeszcze gotowy, aby jej dotykać. Zaśmiałem się, po czym odwróciłem się i pobiegłem w kierunku lasu. Kochałem tą beztroskę, kiedy moje łapy raz za razem uderzały w ziemię, nadając mi tempa. Rozglądałem się po otoczeniu, szukając czegokolwiek interesującego, ale żaden ze mnie znawca. Regeneracyjne roślinki rozpoznawałem jedynie po liściach. Wiedziałem, które służą do czego, ale nazwy były dla mnie zbyt skomplikowane. Taki ze mnie leniwiec, ot co. Na moment stwierdziłem, że sobie odpuszczę. Nabrałem szaleńczej prędkości, którą najbardziej odczuwałem poprzez chłód przeszywający moje ciało, kiedy biegłem. Nagle zupełnie straciłem grunt pod nogami. Przeturlałem się, nagle nieomal wpadając do wody. Chwila, moment, co tutaj robi woda?
— Widzę, że nie tylko mnie to miejsce zaskoczyło — drugi raz już dzisiaj nawiedził mnie miły, ciepły głos wojowniczki. Ze zdumieniem spojrzałem na Riki, unosząc się z podłoża.
— Gdzie my jesteśmy? — mruknąłem, rozglądając się po otoczeniu. Byliśmy na małych rozmiarów kawałku gruntu, otaczała nas zaś tafla wodna. Nie to jednak było najbardziej intrygujące. Wśród błyszczącej wodnej otoczki znajdował się zniszczony domek, który musiał mieć już swoje lata. Jak tu jestem, w życiu nie widziałem owego budynku, a przecież nagle się nie pojawił, a potem sam nie zniszczył.
— Chciałabym wiedzieć — Riki cicho westchnęła, jej pyszczek po chwili rozjaśnił jednak uśmiech. — No, ale skoro już tu jesteśmy, nic nie stoi na przeszkodzie, aby się rozejrzeć, prawda?
Spojrzałem na waderę. Tak po prostu chciała wejść do tego domu? Było to zupełnie obce miejsce. A jeśli to zasadzka?
Chrzanić zasadzki, za stary jestem, aby się tym przejmować. Uśmiechnąłem się szeroko.
— Ahoj, przygodo! — Zaśmiałem się, wskakując do wody i ochlapując koleżankę. Z dyngusem może się spóźniłem, ale lepiej późno, niż wcale.
— O Ty! — I tak już mokra Riki ruszyła moim śladem i również wskoczyła do zimnej wody. Pozostawiłem przychodnię pod opieką Arshii, nie miałem się więc czym martwić. Towarzysz Riki spojrzał na nas, przekrzywiając głowę.
— Idziesz z nami, Hoshi? — zapytała wadera. Orzeł wzbił się w niebo, a następnie wleciał do budynku. To chyba oznaczało “tak”. Początkowo ciężko było mi się poruszać w lodowatej, jeszcze nie przekwitniętej cieczy, zaraz jednak rozruszałem się i minęło może kilka minut, nim ja i Riki byliśmy przed budynkiem.
— Gotowy? — Wadera przechyliła głowę podobnie, jak wcześniej jej zwierzak.
— Jak nigdy. — Wraz z tymi słowami rzuciłem się na drzwi, które upadły wprost, otwierając przed nami pomieszczenie. To było lekkomyślne, dom mógłby się zawalić. Brawo, Victor. Na szczęście, nic takiego się nie stało, a my dostaliśmy się do obskurnego wnętrza tajemniczego domu. Każdy jego kąt pokrywała pleśń, wiele mebli było w opłakanym stanie, wszystko śmierdziało zgnilizną.. moje zainteresowanie wzbudziło jednak duże lustro, stojące naprzeciw drzwi. Jego szklana powierzchnia podejrzanie falowała.
— To tak powinno? — zwróciłem się do Riki. Wadera dotknęła łapą powierzchni lustrzanej, kończyna jednak wpadła do środka, jakby było tam jakieś przejście. Po chwili wojowniczka znalazła się po drugiej stronie lustra, patrząc z niego na mnie. Poruszyła ustami, zdziwiona.
— Riki? — zawołałem. Zainteresowany Hoshi podleciał do nas. — Możesz wyjść?!
Wadera chyba próbowała krzyknąć, nic jednak nie usłyszałem, jedynie jej usta się poruszyły. Położyła łapy na szklanej tafli, te jednak jedynie się oparły. — Idę do ciebie! — zakomunikowałem, również przykładakąc łapy do tafli lusta w nadziei, że mnie również przyjmie. Nie chciałem, aby Riki tam utknęła a z jej perspektywy pewnie łatwiej znajdziemy wyjście.

<Riki? Vicuś wejdzie do środka? Co się stało? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT