środa, 12 kwietnia 2017

Od Rakszy do kogoś

Szłam przez las, było ciemno w sumie jak w nocy. Musiałam wyjść, nie wytrzymała bym inaczej. Rozmyślałam, sama nie wiem o czym. Trochę o wilkach w watasze. Zawsze tak wesoło rozmawiają, śmieją się. Ja nie potrafię. Tak mnie natura stworzyła. Szukałam sensu życia, ale nic. Przysiadłam, patrzyłam się w księżyc i gwiazdy. Usłyszałam szelest krzaków. Popatrzył am się na nie i odeszła w inne miejsce, żeby znowu nikt mnie nie dręczył. Nawet patrząc na gwiazdy, jest ich tak wiele. A ja sama, siedziałam jak ten samotny kółek na polu. No trudno takie życie. Nie z każdym da się zaprzyjaźnić. Tylko jak jakiś wilk do mnie podejdzie, to ja się stawiam. Skończyłam o tym myśleć bo już tego znieść nie mogłam. Poszłam do tysiącletniej puszczy. Szłam przed siebie. Gdy tylko wróciłam do lasu przewrócił mnie jakiś wilk. Ja nim żucia o drzewo żeby się odczepił.
- Ała! Zwariowałaś?!
- Kim jesteś?!-ostro Zapytałam
- Wilkiem z watahy. Ale czy to mądre rzucać mną o drzewo gdy ktoś mnie goni?!
- W moim przypadku tak.
Drzewo o które walnął wilk przewróciło się na niego.
-Może byś tak pomogła?!
- A muszę?

( ktoś? Sorki że tak krótkie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT