niedziela, 29 października 2017

Od Herona do Ensiy

Gruchnąłem o ziemię.
Moje łapy natrafiły na miękki, nierówny grunt i po prostu poleciałem jak długi. Bolało. Przez sekundę leżałem wśród opadłych liści na rozmokłym podłożu, zdumiony tym, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Potem po prostu sapnąłem zażenowanym i podniosłem się, sprawdzając, czy w przy okazji nie uszkodziłem sobie czegoś. Nic, poza umorusaną w błocie sierścią i lekko nadszarpniętą dumą.
„Następnym razem bardziej uważaj.” – przeleciało mi przez myśl.
Przytaknąłem samemu sobie.
„Tu jestem, spryciarzu, spójrz pod łapy.”
To nie były moje słowa. Głos bardzo podobny, lecz nie mój. Obcy. Postawiłem uszy. Rozejrzałem się gwałtownie wokół. Stanąłem prosto, eksponując swoją siłę, by zniechęcić intruza do ewentualnej potyczki. Moje futro mimowolnie uniosło się, czyniąc wizualnie nieco większym. Bacznie lustrowałem teren, starałem się wychwycić obcą woń lub nieostrożne kroki. Nie dostrzegłem jednak nikogo. Czy to mogło być przesłyszenie?
„Spójrz pod łapy.” – powtórzył głos. Zorientowałem się, że słowa obcego brzmią bezpośrednio w mojej głowie. – „Pod łapy.”
Niechętnie, ale usłuchałem. Roztropnie, gotowy na potencjalny atak nie wiadomo skąd, skierowałem wzrok na rozmokły grunt. Zmrużyłem oczy, nie widząc nic interesującego.
– Hę? – mruknąłem skołowany zaistniałą sytuacją.
Zaraz jednak dostrzegłem ruch. Pod jednym z drzew, koło którego miałem okazję dokonać wywrotki, zamajaczył jakiś kształt. Ziemiste kolory drgnęły, przygaszona czerwień i żółć opadłych liści zmętniała, przybrała szary, brudny kolor, jakby wymieszany z ciemną korą rosnącego tuż obok drzewa. Wytężyłem wzrok, co nie było proste ze względu na lekką wadę lewego oka.
Objawił mi się wilk.
Jego nieco wychudzona sylwetka wtapiała się w otoczenie. Łapy przybierały kolory ziemi i opadłych liści, tworząc mozaikę ciemnych brązów oraz niechlujnych, ciepłych barw. Z kolei tułów naśladował sepię stojącego za nim drzewa wymieszaną z subtelną zielenią trawy, której nie zdołały przykryć liście. Głowa wilka miała brunatny kolor, na którym wyraźnie odznaczała się szarość jego pozbawianych źrenic ślepi. Z biologiczne punktu widzenia tej osobnik powinien być całkowicie niewidomy, on jednak wdawał się patrzeć wprost na mnie. Istnieją co prawda przypadki istot widzących mimo braku źrenic, jak to jest u Błękitnych Feniksów, czy u samych wilków, jak ma członkini watahy, Mavis, niemniej intrygowało mnie jego spojrzenie. A raczej to jak właściwie działało.
– Muszę przyznać, że doskonale radzisz sobie z kamuflażem.
Z zainteresowaniem przyglądałem się sierści basiora, która minimalnie zmieniała swe tony, by jak najlepiej odwzorować otaczający ją teren. Szybko jednak oderwałem od niej wzrok. Nie przystoi rozmawiać wgapionym w futro nieznajomego.
– Wybacz, że na ciebie wpadłem, ale chyba rozumiesz... nie bardzo miałem jak wykonać unik, nawet cię nie widząc – rzekłem spokojnie – Nic ci nie jest?
Basior pokręcił głową.
„Spałem.” – pojawiło się w mojej głowie – „Obudziłeś mnie tylko.”
Skrzywiłem się lekko. Miałem już styczność z telepatią, lecz mimo wszystko obecność obcego głosu wewnątrz głowy była dziwnym odczuciem. Nie nieprzyjemnym czy irytującym, po prostu nietypowym.
– Czy moglibyśmy porozmawiać norm... – uciąłem, gdy mój wzrok przykuła głęboka blizna przecinająca gardło poznanego wilka – Ah... wybacz. Straciłeś głos, jak mniemam?
„Straciłem.” – usłyszałem w odpowiedzi.
– Rozumiem.
Nastał moment ciszy.
– Należysz do tej watahy? Nie widziałem cię wcześniej.
„Dołączyłem niedawno. Nie zdążyłem zawrzeć nowych znajomości.”
Czekałem aż powie coś więcej, ale basior nie wdał się chętny by ciągnąc ten temat.
– Nazywam się Heron – powiedziałem, nie tracąc wilka z oczu, co stanowiło pewien problem, zważywszy na jego umiejętności kamuflażu – Spełniam funkcję stratega tej watahy.
Zmrużył pozbawione źrenic oczy. Czułem wnikliwość, z jaką mi się przygląda, co utwierdziło mnie w przekonaniu, iż basior widzi. Cierpliwie znosiłem lustrowanie, jednocześnie sam ukradkiem badałem zachowanie nieznajomego. Przyglądał mi się, jakby analizował, czy jestem odpowiednią osobą, której może się przedstawić. Wydał mi się bardzo nieufny.
„Jestem Ensiy.” – odparł w końcu – „I zajmuję się kartografią.”
– Bardzo zajmująca profesja.
Subtelnie uniosłem kąciki ust, chcąc dodać śmiałość basiorowi, który najwyraźniej w obecności obcych nie czuł się zbyt pewnie. Ensiy dostrzegł moją próbę i zareagował lekkim machnięciem ogona. Wszystko w porządku.
– Jakbyś czegoś potrzebował, to śmiało możesz zwrócić się do mnie – oznajmiłem przyjaźnie, po czym dodałem z powagą: – Uważaj, żeby nikt więcej się o ciebie nie potknął, dobrze?
Skinął głową. Postawiłem krok w swoim kierunku, zaraz jednak zatrzymałem się i spojrzałem na basiora. W pierwszej chwili nie mogłem odnaleźć go wśród drzew i gęstej ściółki. Dopiero jego szare ślepia i nieznaczny ruch pomogły mi zlokalizować wilka.
– Jeżeli jesteś zmęczony i chcesz odpocząć to bezpieczną opcją dla ciebie i innych będzie jaskinia – stwierdziłem – Tam nikt nie powinien na ciebie wpaść. Jeśli nie masz jeszcze swojej jamy to mogę pomóc ci jakiejś poszukać. Znam parę dobrych do zamieszkania grot.

<Ensiy? Spryciarz chciał odpisać nieco szybciej, ale wyszło nieco później. D: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT