piątek, 3 listopada 2017

Od Ellii Cd. Ashita

Gdy Alfa wolnym krokiem wyłoniła się z mroku jaskini, by stanąć przede mną w bladym świetle jesiennego, szarego dnia w swej pełnej okazałości, w jakiś przedziwny sposób na jedną chwilę zapomniałam o rzeczywistości i chwili, w jakiej się właśnie znajdowałam, skupiając się jedynie na postaci przede mną. Czułam do tej wadery zadziwiający nawet mnie samą, bo nie do końca uzasadniony respekt, jednocześnie bardzo pragnęłam odgadnąć, jaka jest, oczywiście w kontekście przyjęcia jej jako mojej przywódczyni. Patrząc na nią mogłam stwierdzić, że nie była zbyt wysoka, przynajmniej nie wyższa ode mnie, ale umięśniona. Futro miała czarne, z elementami w kolorze niesamowicie pięknego i żywego błękitu - naraz coś się we mnie poruszyło i drgnęłam nieznacznie, gdyż z niepohamowana ciekawością zaczęłam zastanawiać się, czy może ona również, jak i ja, włada żywiołem wody. Najbardziej zwróciłam uwagę jednak na pysk wilczycy, bo właściwie to on sam przyciągał me spojrzenie zdobiącym go niespotykanie promienistym uśmiechem, od którego biło ciepło, za sprawą którego i siłą nie mogłam odwrócić wzroku. Postać wydała mi się dzięki temu niezwykle dobra i miła, dlatego ucieszyłam się, że właśnie ona będzie dowodzić stadu. Z zamyślenia, które to o dziwo nie mogło trwać wcale tak długo, wyrwał mnie głos tejże właśnie wilczycy. Drgnęłam, wracając do rzeczywistości. Powróciło do mnie także zakłopotanie, niewiedza na temat tego, jak mogłabym się zachować, dlatego na moją twarz powrócił niewielki smutek i nieznacznie, tak, by nie urazić rozmówczyni, odwróciłam wzrok. Słowa, które wypłynęły z ust wadery były przepełnione dobrocią i chyba potwierdziły moje wcześniejsze przypuszczenia dotyczące jej charakteru. Na wstępie dowiedziałam się, że basior o intrygującej, nieskazitelnie czarnej sierści, który pomógł się tu dostać, jest jej synem i ma na imię Lelouch. Czy to dobrze? Może? Jakby już go poznałam, jego jedynego na terenach stada, więc w razie problemu to najpewniej do niego pierwszego skierowałabym swe kroki, oczywiście gdybym jednak dostała się do stada, a fakt, że jest synem przywódczyni ciągnie za sobą przymus orientowania się w temacie, więc nie byłoby źle. Uśmiechnęłam się do basiora, wyrażając swe czyste intencje. Tymczasem Alfa mówiła dalej i okazało się, że nie było się o co martwić, bo właśnie zostałam przyjęta bez zbędnych pytań czy testów. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się szczerze. Wadera zaoferowała mi także pomoc ze swojej strony. Dobrze, to też się przyda, choć ja chyba wolę nieoficjalne kontakty, tak wracając do poprzedniej myśli... Dalej zapytała o samopoczucie i zaoferowała oprowadzenie po terenach, pomoc w znalezieniu jaskini i tym podobne. Zdziwiłam się trochę i nie potrafiłam powstrzymać wyrazu zaskoczenia spływającego na moją twarz w postaci uniesionych brwi.
- Co do pierwszego, to dziękuję, czuję się dobrze i nie dokucza mi jeszcze zmęczenie. Co do drugiego, to przepraszam, ale bardzo chciałabym wiedzieć, czy ty aby na pewno masz tyle czasu? Spacer zajmie nam kilka godzin, nie zaniedbasz wtedy swych obowiązków?
- Nie jestem sama na stanowisku, mam rodzinę, która się wszystkim zajmie. - powiedziała z uśmiechem, który zdradzał, że chyba naprawdę ma ochotę się przejść, a nie robi tego ze zwykłego przymusu. - Możemy iść?
- Yy... będę zaszczycona. - powiedziałam cicho
Ashita pożegnała się z bliskimi, po czym żwawym krokiem ruszyła przed siebie, ze mną u swego boku. Szłyśmy, rozmawiając o lesie, w centrum jakiego się właśnie znajdowałyśmy, którego charakterystyczną cechą, jak się dowiedziałam, miały być pojawiające się czasem magiczne światełka spełniające życzenia. Dziwne, czy nie takie właśnie przywiodło mnie na te tereny? Podczas spaceru nie bałam się o nic pytać. Powoli zaczynałam wyzbywać się wstydu i niepewności spowodowanej znalezieniem się nagle w zupełnie nowej, obcej sytuacji, i wracać do zwykłego dla mnie optymizmu i radości. Pomogła mi w tym także obecna aura, las był zamglony i wilgotny, więc każdy oddech, przy któym takie powietrze wypełniało mi płuca, napełniał mnie cudownymi siłami witalnymi. Później odwiedziłyśmy rzekę, która, rzecz jasna, bardzo mi się spodobała. Byłyśmy na terenach przepełnionych życiem i obecnością innych, jak piękny wodospad, amfiteatr, czy polana, na której można było ćwiczyć walkę. Bez zagłębiania się minęłyśmy ze trzy lasy - Tysiącletnią Puszczę, Shinrin, Las Śmierci, a brak naszej obecności w ich wnętrzu Ashita argumentowała brakiem czasu i ich ogromnym rozmiarem. Ale najwspanialsze było na końcu. Z początku nie wiedziałam, dokąd idziemy. Teren nagle zaczął się gwałtownie obniżać, ziemia stawała się pokryta piaskiem, drzewa przestały rosnąć tak gęsto, a w powietrzu latały hałaśliwe, białe ptaki. Wyczuwałam zaskakująco zwiększoną wilgotność powietrza, które także jakoś inaczej pachniało, mój żywioł zaczął się odzywać i intensywniej wypełniać mnie mocą, ale nie rozumiałam dlaczego. Dopiero później stanęliśmy na gładkiej powierzchni i zobaczyłam... Wodę. Ogromną, gigantyczną połać wody, ciągnącą się aż za horyzont. Poruszała się gładzona wiatrem, z zaskakującą siłą uderzała w piasek, a jej szum wydawał się najpiękniejszą melodią. Oniemiałam, a na moją twarz wpłynął ogromny uśmiech. Zaraz, jak to było... Morze? Plaża, morze? Dotychczas znałam coś takiego tylko z opowieści, mój klan zamieszkiwał tylko lasy, a teraz...? O boże! BOŻE! Zaczęłam krzyczeć w euforii, rzucając się biegiem przez piaszczystą plażę. Nie wiedziałam, że potrafię w ogóle gnać tak szybko. Nie zatrzymałam się, gdy moje łapy zanurzyły się w wodzie, choć opór silnych fal sprawił, że bieg stał się praktycznie niemożliwy. Chwilę później straciłam przez to równowagę, fala przewróciła mnie i zabrała pod powierzchnię. Czułam smak słonej wody w ustach i miałam ochotę się śmiać. Pozwoliłam, by woda zabrała mnie do tyłu, a potem wynurzyłam pysk, wciąż krzycząc z radości. Obejrzałam się wokół, popłynęłam chwilę przed siebie, a potem zaczęłam kręcić się z radości. Moce obudziły się we mnie i domagały się uwolnienia, zaczęłam więc formować morską wodę we wstążki, które wystrzeliwały w powietrze i wiły się nade mną. Dopiero po dłuższym czasie uspokoiłam się na tyle, by przypomnieć sobie o waderze, którą zostawiłam na brzegu. Wypatrzyłam ją wśród wydm obrośniętych niekiedy zieloną roślinnością. Stała bez ruchu i uśmiechała się do mnie.
- Ashita! - krzyknęłam do niej nadal unosząc się wśród błękitu - Ashita, macie morze!
Kiwnęła głową z rozbawieniem, spowodowanym zapewne moją nadmierną ekscytacją.
- Poczekaj, już do cienie płynę! - krzyknęłam, po czym ruszyłam do brzegu.
Gdy ponownie stanęłam na złotym piasku i otrzepywałam futro z kropel, nie czułam zmęczenia, ani zimna. Jedyne, co mogłam wykrztusić do towarzyszki, która tu na mnie czekała, to pełne zachwytu powtórzenie poprzednich słów:
- Macie morze...
Dodałam potem szybko:
- Błagam, powiedz, że można gdzieś tu zamieszkać!
- Wiesz, myślę, że czemu nie. Tu niedaleko znajdują się jakieś klify, z powodzeniem znajdziesz tam sobie piaskową grotę. Ale powiedz, czy to miejsce nie jest zbyt daleko od centrum? Czy odległość nie będzie ci przeszkadzała w wykonywaniu pracy na stanowisku, jakie postanowisz wybrać?
- Nie, z pewnością. I tak planowałam wybrać zawód, którego nie trzeba wykonywać w grupie. Żadnego wojska. Jakiś zielarz, uzdrowiciel, czy...
Ashita widziała, że potrzebuję podpowiedzi, dlatego podłapała temat i zaczęła wymieniać za mnie dostępne zawody, które odpowiadałyby moim wymaganiom:
- Poszukiwacz skarbów, ogrodnik, poeta, archeolog, kartograf...
- Kartograf. - przerwałam. - Kartograf to jest to. Będę pracować w jaskini rysując mapy, wyruszając stąd czasem na przechadzki po terenach w celu zebrania większej ilości informacji.
- Zgoda, zgoda, ale nie izoluj się tutaj tak znowu! - zaśmiała się wadera.
- Nie będę. - obiecałam z podobnym uśmiechem.
- No to co, zdaje mi się, że masz już stanowisko, jaskinię, ogólny rys terenów. Pozostaje nam tylko przedstawić cię innym!
- Bardzo chętnie, ale... w jakim sensie? Zorganizujesz przyjęcie zapoznawcze na moją część? - zaśmiałam się nieco nerwowo.

<Ashita?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT