niedziela, 19 listopada 2017

Od Ashity do Ellii

Z pewnym rozczuleniem spojrzałam na nową członkinię watahy, Ellię. Nawet jeśli znałyśmy się raptem niecały dzień, szczerze ujęła mnie swoim charakterem, tak bardzo podobnym do Nami -obu nosicielek tego imienia, zarówno mojej żywiołowej przyjaciółki w rodzimej watahy, jak i do córki - obie otaczała ta delikatna aura, dzięki której obie wilczyce zdawały się wręcz promieniować wdziękiem. Miałam szczerą nadzieję, że szybko zasymiluje się w watasze i przywyknie do nas - wiele wilków przychodziło do nas, będąc wyczerpanymi, z bliznami zarówno na ciele, jak i duszy, po przebyciu bardzo długiej drogi. Rany niektórych goiły się szybciej, innych dłużej - jeszcze innych nigdy, co najwyżej zacierały. Często podczas przechadzek po terenie watahy obserwowałam, jak ktoś, zazwyczaj nowy, szura łapami w piasku, ze wzrokiem utkwionym w horyzont. Liczni w końcu ulegali zewowi i opuszczali nasze tereny, ale, jak do tej pory, wróciła zaledwie garstka. Nawet jeśli po ich odejściu - czasem zapowiedzianych, czasem pospiesznym, pod osłoną nocy - życie w watasze biegło swoim rytmem, wiedziałam, że nie tylko ja wyczekiwałam powrotu. W watasze tworzyliśmy wszystko od nowa, nasze życia, relacje, przyszłość. Tu właśnie, na tych terenach, ja miałam swój nowy start, kolejny bieg, a po mnie następni. Byliśmy watahą. Rodziną. Jednością.
Być może z tego powodu nieco martwiłam się o miejsce, które na swój dom wybrała Ellia. Choć nie mogłam odmówić mu uroku - Litore Somina było jednym z najpiękniejszych miejsc w watasze, w dodatku bezpiecznym, a wadera miała ciepłą, wygodną jaskinię z widokiem na morze - miałam obawy, czy po jakimś czasie nie zacznie doskwierać jej samotność. Miała tu, rzecz jasna, mewy, dość głośne, acz sympatyczne towarzyszki, które lubowały się w hałaśliwych zabawach i morskich gonitwach, a także mnóstwo stworzeń zamieszkujących głębiny, z których część czasem jednak lubiła wyjrzeć na powierzchnię, jak chociażby hipokampy.
Poruszyłam się lekko, a drzemiący na moim grzbiecie Lulu zamruczał cichutko i zmienił delikatnie pozycję, by móc na powrót opaść w ramiona snu, teraz leżąc na prawym boku. Jego futerko ostatnimi czasy zrobiło się dużo bardziej puchate - organizm towarzysza najwyraźniej już wiedział doskonale o idącej szybkimi krokami zimie.
Zwróciłam z powrotem całą swoją uwagę na Ellię, tym bardziej, że wadera najwyraźniej coś mówiła. Drgnęłam leciutko, gdy ze wstydem uświadomiłam sobie, że znowu odpłynęłam. Ech, tak, Ashi, może i lat ci przybyło, ale nie sprowadziły cię one bardziej na ziemię...
- Huh, wybacz... - mruknęłam z zakłopotanym uśmiechem. - Mogłabyś może powtórzyć? Zamyśliłam się...
- W jaki sposób zamierzacie przedstawić mnie innym? - odparła powoli. - Chyba nie wydacie żadnego przyjęcia powitalnego, racja?
Słysząc słowa wadery, nie zdołałam powstrzymać nagłego wybuchu wesołości - roześmiałam się zatem na cały głos, przez co Lulu o mało co nie spadł z mojego grzbietu.
- W-wybacz... - zaczęłam wreszcie, gdy jako tako zapanowałam nad sobą. - Ale pomysł jest przecudny, bardzo rzadko organizujemy jakieś zabawy, z czasu tylko na przesilenia i takie tam...
- Jak zatem? - zapytała, lekko przechylając łebek.
- Po pierwsze, członków mamy sporo, ale zebranie wszystkich razem graniczy z cudem - poczęłam ochoczo wyjaśniać. - Tym bardziej, że ktoś zawsze musi być na straży, patrole graniczne i strażnicy pilnują naszych terenów przed wrogami, którzy mogliby chcieć nam zaszkodzić, łowcy polują, by nie zabrakło pożywienia tym, którzy nie mogą udać się na zwierzynę, jak szczeniaki czy ranni... no, a poza tym, każdy wciąż gdzieś wybywa, jest zajęty i takie tam. Im dłużej będziesz, tym więcej wilków poznasz, dzisiaj przedstawię ci kilku, których znać musisz. Jeśli kiedykolwiek spotka cię jakaś przykrość, problem, a mnie ani Zuko nie będzie, możesz udać się do nich. Sytuacja identyczna, jeśli masz jakiekolwiek informacje ważne dla watahy, pilne - ja i oni to taki pierwszy kontakt, rozumiesz? Większość z nich powinna być akurat na terenach, więc mam nadzieję przedstawić ci wszystkich. Pocieszna gromada!
- Ile konkretniej? - zapytała.
- Hm... - zamyśliłam się na chwilę. - No, Zuko, Mavi i Vin, Klaruś oraz Tosh, Riki, może też Nami z Karo i Lelosiem... no, tak około dziewiątki. Gotowa?
- Tak - potwierdziła wesoło, machając ogonem.
- Więc chodź! - wyszłam szybkim krokiem z jaskini. - Najpierw pójdziemy w stronę groty Alf, tam powinna być spora część, zgoda?
- Myślę, że jak najbardziej, i tak nie mam tu rozeznania - przyznała, ruszając za mną.
- O, rzeczywiście... - mruknęłam. - Cóż, tereny są rozległe, więc przez pierwsze dni, jakbyś chciała je lepiej poznać, dobrze by było chodzić z kimś. Nie wiem, czy co dzień będę mogła ci towarzyszyć, ale nawet jeśli nie, postaram się, żeby ktoś tam cię oprowadzał, w pojedynkę się łatwo zgubić, a wolałabym, żebyś przypadkiem nie zahaczyła o Las Śmierci...
- Co to takiego? - zapytała. Ledwo słyszałam jej głos, zagłuszany przez ochocze skrzeki mew dobiegające ze wszystkich stron.
- Och... - zasępiłam się, nieco opornie stawiając kolejny krok na piaszczystym podłożu. - Powiedzmy, że to niezbyt ciekawa okolica, pałęta się tam sporo potworów. Zresztą, przedostają się wszędzie, ale tam jest ich prawdopodobnie najwięcej. Słyszałam na przykład o motylach Ketsueki?
- Pierwszy raz - odparła po chwili zamyślenia.
- Cóż, dość mało znamy gatunek - przyznałam. - Ale staramy się, by każdy o nich wiedział. Zbliża się zima, więc teraz jest ich mniej, ale ich całe wręcz hordy szczególnie często latają w okolicach Wodospadu Mizu. Wysysają kolory.
- Kolory - powtórzyła zdezorientowana.
- Jeśli mam być szczera, nigdy tego nie widziałam i mam nadzieję, że nigdy nie będę - westchnęłam. - Więc nie wiem, jak to konkretnie wygląda, ale słyszałam, że kolor to coś na kształt duszy.
- Co się dzieje z ich ofiarami?
- Stają się roślinami - uśmiechnęłam się ponuro. - A jeśli to kwiaty lub jakieś inne z flory, po prostu usychają. Aha, a co do twojego miejsca zamieszkania, uważaj, stosunkowo niedaleko jest Zatoka Północna, siedlisko syren, trytonów i... Vin! Mavi!
- A te to kto?
- Och... - zatrzymałam się w pół kroku, gdy para przyjaciół, usłyszawszy mnie, również przerwała spacer. - To przyjaciele, których też chciałam ci przedstawić, chodź!
Wilczyca również dostrzegła osobniki - nieco niepewnie, acz sprawnie wspięła się po niewielkim wzniesieniu, by dołączyć do nas. Odkaszlnęłam cicho.
- Ellia, przedstawiam ci Mavis, Betę watahy i nasza artystką. A ten obok niej to Vincent, Delta.
- Wojownik i opiekun szczeniąt - uściślił z delikatnym uśmiechem basior, kłaniając się lekko przed nowo poznaną.
- Z którym bardzo łatwo o kolizję - przewróciłam oczami. - Vin, Mavi, a wam przedstawiam Ellię, dołączyła do nas dzisiaj, będzie kartografem mieszkającym na terenach Litore Somina.
- Są tam jakieś odpowiednie miejsca? - zapytała beżowa wadera.
- Jasne! - potwierdziła Ellia z błyszczącymi oczami. - To w końcu plaża, morze...
Roześmiałam się cicho, słysząc entuzjazm w jej głosie.
- Nawiasem mówiąc - wtrąciłam się. - Nie chcę przerywać waszej romantycznej schadzce, ale jeśli nie macie nic przeciwko dłuższej pogawędce, może wpadlibyście do nas? Moi tam są, zaraz poszukam też Klair i Toshiro, może kogoś przy okazji spotkam. Dawno tak razem nie siedzieliśmy.
Vin spojrzał na Mavi i para przyjaciół odbyła ze sobą krótką, bezdźwięczną rozmowę. Ze szczerą radością zarejestrowałam też, że niespecjalnie protestowali nawet przeciwko przypisaniu ich spotkaniu określeniu "romantyczne".
- Czemu nie - uznała Mavi.
- Świetnie! - ucieszyłam się. - To wy już idźcie, my znajdziemy resztę i do was dołączymy.
- O ile Klair z Toshiro nie są zbytnio zajęci sobą... - mruknęła Mavi sugestywnie.
- Są partnerami - wyjaśniłam, spoglądając na Ellię. - To jak, idziemy dalej? Zaraz do was dojdziemy. Nie obrażę się też, jakbyście po drodze znaleźli zająca albo dwa.
- Rozkaz, szanowna Alfo! - krzyknął Vin, wywołując u mnie kolejny napad śmiechu. Ja natomiast razem z Lulu i towarzyszącą waderą ruszyłyśmy dalej, a Vin razem z Mavi zniknęli za ścianą drzew.
***
Po dłuższym spacerze, milczeniu, zatrzymałam się przed jedną z jaskiń, gdzie powinna być obecnie para Gamm.
- Można? - podniosłam głos, by mieć pewność, że usłyszą. Nie musiałam długo czekać -zaledwie chwilę później z groty wyłoniły się dwie sylwetki.
- Ashi - błękitna wilczyca zamerdała ogonem, witając się. - Co cię tu sprowadza?
- Chciałam wam kogoś przedstawić - wskazałam na waderę. - Dołączyła do nas dzisiaj, to Ellia. Ellia, to Klairney oraz Toshiro.
- Miło mi - mruknęła.
- Nam również - uśmiechnął się basior.
- Przy okazji, jeśli macie chwilę, może byście przyszli? - zapytałam. - Vin i Mavi już pewnie dołączyli, Zuko z młodymi i Karo też, chcielibyście?
Parka spojrzała po sobie.
- No jasne! - Toshiro, siłą rzeczy, zawsze był zwarty i gotowy, podobnie jak jego partnerka.
- No to streszczamy się i lecimy!

< Ellia? Po pierwsze, przepraszam, że dopiero odpisuję, po drugie... przepraszam za jakoś opka, rok szkolny wenie nie służy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT