niedziela, 22 października 2017

Od Ilyi cd Karo

„Skrzatek”? Tak do niego zawołała? Skąd wzięła tę nazwę? Czyżby zachciało się jej zakpić z jego wyglądu, a dokładniej z uszu? Basior spojrzał na nią i burknął, by radziła sobie sama. Dopiero teraz pojął, że wadera odnosi się w stosunku do niego z jakąś wyższością, choć nie był pewny, czy to słowo jest odpowiednie. Karo słysząc cichnące kroki basiora, postanowiła za nim pobiec i go zatrzymać. Oczywiście nie z potrzeby serca, a raczej misji. Dogoniła Ilyę i stanęła przed nim, zagradzając tym samym drogę.
– Dokąd się wybierasz?! – warknęła. – Chcesz wszystko zepsuć?
Nic nie mówiąc, minął ją, ale ta nie dała za wygraną. Uderzyła go dość delikatnie w tylną część głowy, co poskutkowało gwałtownym obrotem i przygwożdżeniem jej do ziemi. Nie był ciężki i nie napierał na nią taką siłą, by zrobić krzywdę, a jedynie móc szybko ją osłonić przed atakiem, a następnie skoczyć na przeciwnika. Nie, to nie była świetna akcja, ponieważ rana, którą zdobył wcześniej, nie zdążyła się zagoić i ponownie zaczęła krwawić. Dostał również czymś twardym prosto w pysk, a to, że wadera powoli czuła zagrożenie z jego strony, sprawiło, że i ona lekko go drasnęła. Poczuł, że postąpił źle, ale to ona go do tego sprowokowała. Porównywanie do skrzatów i elfów nie było dobrym rozwiązaniem, nawet jeśli nie było to obraźliwe, a rzucone jako żart. Po chwili jednak o tym zapomniał, a w jego utkwiła wiadomość o mapie, więc nerwowo zaczął się za nią rozglądać.
– Następny będzie ją miał.
Czarna wilczyca stanęła obok Ilyi i niby patrząc na pospiesznie uciekającego krasnoluda, stwierdziła, że basior musi nieco się opanować, w innym wypadku będą błądzić przez jeszcze dłuższy czas. Zignorował jej słowa, a po chwili sam się do niej zwrócił, patrząc w prosto oczy. Była ślepa, więc dostrzegł to nieobecne spojrzenie, które tak właściwie trudno było nazwać „spojrzeniem”.
Basior rzucił się galopem za uciekającą postacią. Zawalił swoją szansę, ale nie mógł sobie pozwolić na dłuższe pozostanie w tym miejscu. Tutejsze powietrze z klimatem raczej mu nie sprzyjały, więc pragnął się stąd wydostać jak najszybciej. Och, gdyby stwórca byłby tak dobry i dał mu możliwość teleportacji... Lub siły stu słoni, by mógł z łatwością niszczyć ściany, które byłby wtedy dla niego niczym kartka papieru. Jednak nie, został obdarzony mocą, która jest przydatna jedynie w walce, a raczej tuż po niej. Niektórzy nawet nie są tego świadomi i sądzą, że wilk posiada jakieś silniejsze zdolności, których używa w obliczu prawdziwego zagrożenia, kiedy nie widzi już innego wyjścia... Każdy ma pewne asy w rękawie i przeciwnik nie jest ich świadomy, dopóki nie zostaną użyte, a nawet wtedy, może się zastanawiać, czy to aby na pewno to. Wracając do rzeczywistości i aktualnych wydarzeń, Ilya z każdą chwilą czuł gorszy ból tuż przy karku, ale nie przeszkodziło mu to w utrzymaniu tempa. Zacisnął mocniej szczękę z żuchwą, przygryzając tym samym wewnętrzną część pyska. Po chwili dostał wsparcie od Karo, która pobiegła skrótami poznanych kransoludów i stanęła na końcu tego korytarza. Uciekinier zauważył, że to koniec i zostało mu zdecydować, komu się odda. Wybrał Ilyę, który gdyby biegł dalej, mógłby stratować i jego, i trzymającą istotę Karo.
– Ilya, łap go! – krzyknęła do niego wadera.
Nie musiała powtarzać dwa razy. Szarawy wilk odbił się mocno od podłoża i skoczył prosto na krasnoluda, powalając go na twardą, zimną ziemię. Kamienne podłoże z miłą chęcią powitało człowiekopodobnego i nawet zaprosiła na drzemkę. Stracił przytomność, a wilk, korzystając z okazji, przyjrzał mu się dokładnie i poszukał kawałku papieru. Nie trwało to długo, ponieważ mężczyzna miał przy pasie zawieszony rulonik w kolorze sepii. Ostrożnie (jak nie Ilya) wyciągnął go i przydreptał z nim do wadery. Uśmiechnął się i rozłożył go przed sobą.
– Proszę – powiedział.
Ku zdziwieniu basiora, wilczyca rozkazała mu ją odczytać, a następnie ich stąd wyprowadzić. Skrzywił się nieznacznie i miał ochotę to wszystko zniszczyć. Nie przepadał za mapami, gardził nimi. Może były przydatne, ale jemu nigdy jakoś szczególnie nie były potrzebne. Umiał co nieco z niej wyczytać, ale teraz nie wie, gdzie się znajdują i w którą stronę jest południe, a w którą północ. Ma to zrobić na czuja? Och, jeśli tak, to całkiem dobrze, bo to mu wychodzi świetnie.
– Jeśli ma to ci pomóc... O ile dobrze zrozumiałam, ten korytarz prowadzi do dwóch pomieszczeń. Jedno jest okrągłe i wychodzi z niego tylko jeden korytarz, z kolei drugie... Ma trzy korytarze.
Basior pokiwał głową, wychwycił najpotrzebniejsze rzeczy i natychmiastowo je pojął. Głód chyba działał dla niego motywująco, skoro rozumienie wychodziło mu coraz to lepiej. Główka pracowała, ale brzuszek domagał się czegoś pysznego, mógł tak stwierdzić, ponieważ bardzo go łaskotało. Odnalazł korytarzyk na mapie i od razu obrał kierunek, bo niemal natychmiast zauważył, że tak naprawdę wiele im nie zostało do pokonania.
– Przeproś mnie – rzucił, na co się zdziwiła. – Każesz mi się powtarzać?
– Nie rozumiem, za co miałabym cię przeprosić? – zapytała nieco kpiącym głosem.
Nie spojrzał na nią, nie próbował wpłynąć. Parsknął na zapytanie wilczycy, po czym przyspieszył kroku. Stwierdził, że ona dobrze wie za co, ale postanowiła jeszcze trochę się z nim podroczyć, bo mniej sprawny umysłowo.
– Czy ja wyglądam ci na człowieczego niziołka?
Nie spodziewała się tego, więc troszku ją zaskoczył. Zastanowiła się chwilę i przyspieszyła nieco, wsłuchując się w kroki swojego towarzysza i w jego oddech. Był odrobinę przyspieszony, najpewniej spowodowany wszystkimi wydarzeniami, a przede wszystkim zmęczeniem.
– Dobre wychowanie nakazuje szanować swojego towarzysza.
I kto to mówi? Wilk, który w zwyczaju miał się martwić o siebie i nie zważać na drugiego. No zawsze działał w pojedynkę. Niby w pewnym momencie został odnaleziony przez najbliższych i żył z rodziną, ale tak naprawdę był sam. Miał nadzieję, że jego rodzeństwo żyje. Ostatnio czuł, że swojego brata już gdzieś spotkał, ale to wspomnienie, choć bliskie teraźniejszości było niczym mgła wielu niewiadomych.
– Uraził cię ten „skrzatek”?
Pokręcił głową, wypowiadając jedno słowo: „zdenerwował”. Wadera spuściła głowę, nie dlatego, że zrobiło się jej głupio czy coś w tym stylu, ale zapragnęła najpewniej nad czymś pomyśleć. Właściwie nie wiedziała, co Ilya zrobi, kiedy go nie przeprosi, ani czy jest chętna, by powiedzieć to „przepraszam”.
– Boli – powiedział krótko.
Ból, zamiast słabnąć, powoli się nasilał. Doszło do tego momentu, kiedy basior wydał z siebie syk, sygnalizujący, że wcale nie buja i naprawdę może to być coś poważnego. Zdziwił się, ponieważ jego moc najzwyczajniej poprzestała działać. Początkowo wydawało mu się, że jest to jego pierwsza taka sytuacja, ale przypomniał sobie, że wcześniej też miał takie defekty. No, przecież już zdążyłam napisać, że panujący klimat mu nie sprzyja. Może brakło mu energii? Dawno nie jadł... czegoś porządnego. Mały posiłek od kransoludzi mu nie wystarczył. Pociągnął parę razy nosem, wyłapując dziwną woń.
– Twoja moc też tu działa? – zapytał. – Możemy mieć kłopoty, zbliża się towarzystwo, ale ty już pewnie o tym wiesz...

< Karo? Przepraszam, że tak długo. ;/ >

3 komentarze:

  1. To wcale nie tak, że "Skrzatek" był do karła xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytanie Ilyi nie miało nawiązywać do wzrostu. Na początku opowiadania zadałam takie pytanie: "Czyżby zachciało się jej zakpić z jego wyglądu, a dokładniej z uszu?". Ale hej, Ilya nie musi wiedzieć, o co chodziło Karo. xD

    OdpowiedzUsuń

Szablon
NewMooni
SOTT